Stracone pokolenie
Szczęście jest czymś, co przychodzi pod wieloma postaciami - więc kto je może rozpoznać? Takie wątpliwości targały Ernestem Hemingwayem przez całe życie, a jego samobójcza śmierć wydaje się potwierdzeniem, że szczęścia tego pisarz nigdy nie odnalazł. Mimo sukcesów, jakie odnosił i kobiet, które go uwielbiały, on sam pozostawał egoistą, skoncentrowanym tylko na tworzeniu, a temu procesowi podporządkowane było całe otoczenie, z żoną na czele.
To właśnie ona, Hadley Richardson, opowiada o tym wielkim twórcy i jego trudnym dochodzeniu do pozycji, jaką zdobył w literaturze. Książka Madame Hemingway autorstwa niezwykle utalentowanej Pauli McLain to porywająca powieść o życiu jednego z przedstawicieli ogarniętego pesymizmem po przeżyciach I wojny światowej tzw. "straconego pokolenia", a zarazem obraz kipiącego muzyką i oblewanego czerwonym winem Paryża lat 20. i tamtejszej cyganerii. To także spotkanie z takimi postaciami, jak Gertruda Stein, James Joyce, Ezra Pound i Sylvia Beach, ich problemami, rozterkami i dziełami.
Kobiece spojrzenie na sylwetkę pisarza kojarzonego głównie z lekturą Starego człowieka i morza czy ze znakomitą powieścią Komu bije dzwon nie tylko lepiej pozwala zrozumieć jego książki, ale pozwala też poczuć ułamek napięcia, które towarzyszyło mu przez całe życie. I choć informacje o tym, że cierpiał on na chorobę afektywną dwubiegunową pojawiły się już po jego śmierci, to śledząc dojrzewanie Hemingwaya jako mężczyzny, męża, ojca czy - wreszcie - pisarza, można stwierdzić, iż pewne symptomy pojawiały się dużo wcześniej.
Hemingway uwielbiał pochwały i potrzebował ich, a przy tym był na tyle zadufany w sobie, egoistyczny i że stopniowo zrażał do siebie wszystkich przyjaciół. Jednocześnie w jego życiu pojawiły się kobiety w tym Pauline, przyjaciółka Hadley. Swego rodzaju trójkąt, który tworzą, zabija ich wszystkich powoli i nadchodzi czas decyzji…
Madame Hemingway to powieść wyjątkowa, którą czyta się jednym tchem, przenosząc się do Paryża lat dwudziestych, do miasta, które nigdy nie śpi. To tam artystyczna bohema tworzy, kocha i zdradza, to tam rodzi się nowe życie, ale i codziennie umiera czyjeś serce. Na tym tle, odsłaniając powoli postać Hemingwaya, dochodzimy do wniosku, że człowiekiem takim jak on można gardzić, można go też podziwiać, ale nie można obok niego przejść obojętnie. Nad Hadley należy się natomiast litować, choć nie ukrywam, że tu litość podszyta jest pełnym niezrozumienia podziwem. Dla męża wyrzekła się ona swojego życia i wiernie podążała zawsze krok za nim, wspierała go i ślepo popierała większość jego decyzji. Ogień, który rozpalił jej duszę w pierwszych miesiącach związku, szybko się wypalił, pozostawiając tylko gorycz porażki. Sama mówi: Nie potrafiłam dosięgnąć każdego zakątka duszy Ernesta, a ona wcale tego nie chciał. Potrzebował mnie dla poczucia bezpieczeństwa i poparcia, którego mu udzielam, podobnie było ze mną. Ale jemu podobało się też to, że w każdej chwili może zapaść się w swoje pisanie, z dala ode mnie. Późniejsze życie Hemingwaya pokazuje, że Hadley rzeczywiście była dla niego ostoją, jego portem, z którego dobrowolnie zrezygnował, w poszukiwaniu szczęścia. Szczęścia, którego jednak nigdy nie odnalazł.
W mroku nie czają się potwory, tylko ludzie Anna Hart rozwikłała dziesiątki spraw tajemniczych morderstw i poznała najciemniejszą stronę ludzkiej natury...
Przepiękna opowieść o bezgranicznej wolności i pasji w scenerii kolonialnej Kenii opowiedziana z filmowym rozmachem niczym "Pożegnanie z Afryką". Początek...