Londyn jest nam, Polakom, bardzo bliski. Każdy z nas ma tam znajomych, jeśli nawet sam nie odwiedził jeszcze tego miasta. Zadie Smith pokazuje Londyn jako miejsce, w którym spotykają się różne narodowości, kultury, wyznania, grupy społeczne. Jak w każdym tyglu, różni ludzie muszą stworzyć wspólny język, by móc się porozumiewać i koegzystować na co dzień. Tworzy się więc coś na kształt prozy lingwistycznej, szukającej odpowiednich słów na oddanie chrząknięć, pomruków, gestów, spojrzeń, niedopowiedzeń.
Język jest z pewnością wielką zaletą tej książki. Widać to nawet w tłumaczeniu. Nie wiem, jak bardzo jest wierne, można jedynie przyznać, że znakomicie oddaje charaktery poszczególnych postaci, gdyż te przejawiają się właśnie poprzez to, jak i co mówią bohaterowie. A są to młodzi ludzie, znający się jeszcze ze szkoły. Każdy znalazł się na innym etapie życia. Są po trzydziestce, wciąż jednak młodzi duchem, niedojrzali, marzący o dorosłości, a jednak czujący przed nią nieokreślony lęk.
Leah żyje w stałym, szczęśliwym, wielokulturowym związku. Marzy o dziecku, pełnej rodzinie. W przeszłości usuwała niechciane ciąże, teraz jednak dałaby za nie wszystko. Tym bardziej, że wszyscy przyjaciele już weszli na kolejny etap – mają domy, samochody, dzieci. Leah jest naiwna, kieruje się sercem, całą niespełnioną macierzyńską miłość przelewa na ukochaną suczkę.
Felix także próbuje bycia dorosłym facetem, ale wciąż tkwi w chłopięcych marzeniach. Chciałby być filmowcem, ale jego starania w tym kierunku kończą się tylko na wymyślaniu fantastycznych scenariuszy. Keisha jest perfekcjonistką, robi wyłącznie to, co wcześniej zaplanowała, nie daje się przypadkom. Nathan był w szkole bożyszczem, teraz jest żebrzącym na ulicy narkomanem.
Łączy ich nie tylko wspólna przeszłość, ale i adres – London NW. Choć nie utrzymują ze sobą kontaktu, spotykają się sporadycznie i raczej przypadkowo, miasto na nowo zetknie ich ze sobą i postawi w ekstremalnej sytuacji.
To nie jest łatwa książka w tym sensie, że czytelnik stoi bardzo blisko bohaterów, czyta w ich myślach, szperach w intymnych sekretach, wie więcej niż ich najbliżsi i razem z nimi musi podejmować decyzje. Zadie Smith nie pozwala się zdystansować, traktować swoich bohaterów tylko jako fikcyjnych postaci. Musimy się zaangażować, opowiedzieć po czyjejś stronie.
Bohaterowie nie są ze sobą blisko. Udają szczęśliwych na pokaz, dobrze się bawią, bo tak wypada. Są tolerancyjni i zgodni, bo nie mają innego wyjścia, żyjąc w mieście, w którym w zasadzie brak rodowitych mieszkańców. Co ulica, to inna narodowość, kultura, obyczaje. Wybranie swojego miejsca w tym świecie jest szalenie trudne - szczególnie, gdy żyje się w mieszanym związku. Ludzie przyjmują więc postawę uprzejmej obojętności. Na zewnątrz akceptują inność, ale w środku wręcz się w nich gotuje. Bohaterowie wiedzą, którymi ulicami nie powinno się chodzić, czego nie należy mówić, co jest poprawne politycznie, a co - nie. Wygląda na to, że muszą się pilnować na każdym kroku, by pokazywać swój kosmopolityzm. Ale robią to nieszczerze. Świadczą o tym przypadki niczym nie uzasadnionej ulicznej i domowej przemocy. Odnosi się wrażenie, że Londyn widziany oczami Zadie Smith jest wielkim garem, w którym gotują się i mieszają wykluczające się przyprawy i smaki. A jej powieść to z pewnością ważna książka, pokazująca raczej ciemną stronę miasta, zamieszkiwanego przez nieszczęśliwych ludzi z pogrzebanymi aspiracjami.
Książka opowiada o najdziwniejszym tygodniu z życia dwudziestosiedmioletniego Aleksa-Li Tandema, z zamiłowania i zawodu łowcy autografów. Gdy budzi się...
Fatou, Marta i Hanwell. Pozornie nic ich nie łączy – ani kraj, z którego pochodzą, ani miasto, w którym żyją, ani życie, które ich doświadcza. Mają...