Kolejna książka Antonii Michaelis, „Lato w Ammerlo” oznacza dalszy ciąg przygód czwórki młodych przyjaciół. Aik, Luisa, Lukas i Mandy wspólnie spędzają czas – kiedy ma się tak wspaniałych kompanów zabawy, nawet oglądanie egzotycznego statku, który wpłynął właśnie do portu, może przemienić się w niezwykłą przygodę. W „Lecie w Ammerlo” oczywiście przemienia się – na pokładzie statku znajduje się bowiem tajemniczy pasażer na gapę. Nieznajomy ukrywa się w Ammerlo, a dzieci próbują rozszyfrować kolejne związane z nim zagadki. Przybysz raz wydaje się niebezpieczny, innym razem pomaga małym mieszkańcom Ammerlo. Dzieci mogą teraz zabawić się w detektywów i spróbować rozwikłać choć część tajemnic, które stawia przed nimi los.
Poza tym muszą się przygotować do letnich regat – bo w wyścigu przewidziana jest nagroda specjalna. Jeśli doliczyć do tego koktajlowe kanapki rybne Martina, nową pasję Lenki i kłopoty związane z jej podwójnym zaginięciem, okazuje się, że „Lato w Ammerlo” jest równie zabawne i równie ciekawe jak poprzednia część. „Na świecie mogło bowiem zdarzyć się, że ryba (bardzo wielka ryba) pożarła królika, ale przenigdy królik (nawet bardzo duży królik) nie pożarł ryby” poucza autorka, zdradzając tym samym świetne poczucie humoru.
Umiejętność operowania komizmem słownym przydaje się jej niemal na każdym kroku – Michaelis potrafi z byle czego wydobyć powód do śmiechu. A przy tym jej powieść dla najmłodszych rozbudzi też inne uczucia – strach, smutek, gniew… Akcja toczy się jednocześnie na kilku płaszczyznach: obok wątku regat jest tu motyw młodego uciekiniera, poza tym problemy chłopca wynikające z nadmiaru ambicji jego rodziców, niesnaski wywołane przez zawsze modną Mandy… obok tych poważnych i rozwiązywanych przez autorkę kłopotów pojawiają się też elementy czystego humoru – tresowanie królika, obecność Pana Mechatego czy ratowanie pastora.
Antonia Michaelis ustami jednej z bohaterek stwierdza w pewnym momencie, że żarty w Ammerlo biorą się z powietrza. Jest w tym wiele prawdy: wszyscy tutaj wręcz oddychają humorem, a ich dowcipy są niezwykle udane. Nie ma mowy o oklepanych i odgrzewanych kawałach – cięte riposty dzieci z Ammerlo mogą się podobać. Niewątpliwą zaletą tej książki (zresztą dotyczy to całego cyklu) jest umiejętność łączenia motywu świetnej zabawy i wakacyjnych przygód z prawdziwymi smutkami dzieci.
Antonia Michaelis pokazuje bohaterów, którzy czują się odrzuceni, odepchnięci przez najbliższych – i przez rozwiązanie akcji radzi, jak taki stan rzeczy zmienić. Dyskretnie wyjaśnia najmłodszym czytelnikom, co powinni robić, żeby nie doświadczać podobnych dramatów. Książka jest napisana naprawdę dobrze – warto zaproponować ją dzieciom – z pewnością spodobają im się perypetie małych mieszkańców Ammerlo i zechcą sięgnąć po kolejne tomy serii.
Ammerlo jest małe. Ściśle mówiąc: maleńkie, gdyż ma dokładnie tylko trzy ulice. Ale Luisa i jej przyjaciele uważają, że jest tam wszystko, co potrzebne...
"Tygrysi księżyc" to barwna, ponadczasowa historia miłości i przyjaźni, małości i wielkości człowieka, w której baśń splata się z rzeczywistością. Antonia...