Recenzja książki: Królestwo spokoju

Recenzuje: Gyero-Saski

Sięgając po kolejną książkę sygnowaną nazwiskiem Ketchuma trudno wyzbyć się znużenia. Z okładki wdzięczą się bowiem (jak zawsze) obietnice przemiany w kłębek nerwów, zapowiedzi zgorszenia, a Stephen King nie szczędzi ciepłych słów na zachętę. Co za pierwszym razem silnie oddziaływało na wyobraźnię, za piątym wzbudza jedynie uśmiech politowania i wzruszenie ramion. Po hurtowych ilościach grozy, które zagwarantowały czytelnikom choćby Dziewczyna z sąsiedztwa i Jedyne dziecko, z fascynacji przechodzi się w stan swoistego wyczerpania. Można by stwierdzić, że jaźń uodporniła się na bezkompromisowość Amerykanina, ostre zęby jego prozy skruszyły się o tarczę mechanizmów ochronnych.

 

Nic bardziej mylnego. Wystarczy przeczytać dwa pierwsze opowiadania ze zbioru Królestwo spokoju, aby objawy znużenia odeszły, uodpornienie przemieniło się w podatność, redukując tym samym reakcje obronne do minimum. Przewartościowanie zwiastuje już sam wstęp, napisany odrobinę zaczepnie, z dozą autoironii i szacunku do odbiorcy. Na jego końcu autor deklaruje: Wilk i baranek. Pantera i koźlę. Cielę i lew. Prosiaczek i małe dziecko. Różnorodność, wspólnota, harmonia. Moje nadzieje w związku z tym zbiorem. Z drapieżnikami, pozbawionymi kłów na dobre. Tego życzę nam wszystkim, z ukrytym lub jawnym przekazem płynącym z każdej historii – „Zła czynić nie będą ani zgubnie działać”. Nie na mojej przeklętej górze. I Jack Ketchum dotrzymuje słowa, przesłanie jest silne, obezwładniające, a ścieranie się dobra ze złem - wszechobecne.

 

Punkty wyjściowe poszczególnych historii są trywialne, ale w życiu tragedie zazwyczaj zaczynają się od banału. W Karabinie matka znajduje broń w pokoju dziecka, w Pudełku natomiast syn narratora pragnie zajrzeć do pakunku, który trzyma na kolanach współpasażer. Zdaje się to niewinne na jakimś poziomie - przecież wiadomo, że każdego chłopca zainteresuje polowanie, nie wspominając o tym, że perspektywa otrzymywania prezentów "nakręca" wszystkie dzieci i diabła by sprzedały, aby tylko spojrzeć do czyichś zakupów. Ketchum w pierwszych zdaniach nieśmiało akcentuje, że coś w tych sytuacjach jest nie tak. W miarę rozwoju wypadków dochodzą kolejne przerażające szczegóły – syn z Karabinu okazuje się kimś więcej niźli zafascynowanym bronią dzieckiem, a tytułowe pudełko skrywa tajemnicę na tyle przerażającą, że cała rodzina z czasem przestaje jeść. To są krótkie, kilkunastostronicowe teksty, ale tak doskonale poprowadzone, iż wyciskają dech z piersi, a ich puenty wywołują ciarki na plecach.

 

Im dalej w zbiór, tym większe zróżnicowanie. Ketchum sprawnie bawi się motywami, "wykręcając" niektóre konwencje. W jednym z tekstów (Przesyłka) przedstawia czytelnikowi swoją wariację na temat popularnych łańcuszków. Kilkadziesiąt stron później pokazuje, do czego może doprowadzić zawiść (Biznes), aby zaraz opowiedzieć sentymentalną historię o utracie (Niedziele), z której przez co najmniej parę dni pamięta się przejmujący finał i ostatnie zdanie: I co ja zrobię z własnymi niedzielami, kiedy ona odejdzie?, które później powtarza się w głowie niczym mantrę. Królestwo spokoju to zbiór bardzo bogaty, przepełniony spostrzeżeniami na temat otaczającego nas świata, demaskujący pomijane zazwyczaj kwestie. Autor sprawnie porusza się też w obrębie niektórych tabu, pozwalając spojrzeć na nie z innej perspektywy (Bliźniaki).

 

Niestety, tkwi w tym też pewna słabość. Dopóki Ketchum obraca się dookoła rzeczywistych problemów, nie można mu nic zarzucić, ale gdy zostawia realność na rzecz fantastyki, wszystko się rozmywa, staje trywialne i traci impet. Jedyny wyjątek stanowi Odwiedzający, intrygujący tekst o apokalipsie zombie, który skupia się na tęsknocie za bliskimi. W pozostałych przypadkach są to zabiegi chybione. Na szczęście zjawisk nadnaturalnych pojawia się w Królestwo spokoju niewiele i na swój sposób pozwalają one docenić takie perełki jak Czas zamykania czy Taniec ognia.

 

Przed ściągnięciem tej książki z półki warto odrzucić wspomniane znużenie, przekonanie o tym, że Ketchum już niczym nie zaskoczy. Te trzydzieści dwa opowiadania są doskonałym przykładem na to, jak wielowymiarowy to twórca, który głośno i dosadnie potrafi mówić o tym, co mu się w ludziach nie podoba, który trafnie punktuje nasze przywary, obnaża słabostki, chore fascynacje, mroczne cechy. Stosuje do tego prosty, lecz zarazem sugestywny styl, zróżnicowane, choć nieskompikowane pomysły, ale to dzięki temu z powodzeniem odnosi zamierzony skutek i zmusza do myślenia nad tym, jakim "królestwem niepokoju" jesteśmy.

Kup książkę Królestwo spokoju

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Królestwo spokoju
Autor
Książka
Królestwo spokoju
Jack Ketchum
Inne książki autora
Straceni
Jack Ketchum0
Okładka ksiązki - Straceni

Być może, gdyby Jennifer i Tim wiedzieli, że kilka piw i dobry skręt nie wystarczą ich kumplowi, by w pełni cieszyć się latem, nigdy nie pojechaliby na...

Przeprawa
Jack Ketchum0
Okładka ksiązki - Przeprawa

Arizona, rok 1848. Rok zakończenia wojny meksykańskiej. Przeznaczenie i pistolety sprawiły, że na swojej drodze w Little Fanny Saloon stanęli: reporter...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Smolarz
Przemysław Piotrowski
Smolarz
Babcie na ratunek
Małgosia Librowska
Babcie na ratunek
Wszyscy zakochani nocą
Mieko Kawakami
Wszyscy zakochani nocą
Baśka. Łobuzerka
Basia Flow Adamczyk
 Baśka. Łobuzerka
Zaniedbany ogród
Laurencja Wons
Zaniedbany ogród
Dziennik Rut
Miriam Synger
Dziennik Rut
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy