Zaskakująca, bardzo świeża i... piekielnie krótka. Taka właśnie jest Krew na śniegu - najnowsza powieść Jo Nesbo.
Oslo, lata siedemdziesiąte ubiegłego już wieku. Olav jest płatnym mordercą, pracującym dla znanego handlarza narkotyków. Jak sam mówi, do innej pracy się nie nadawał. Nie sprawdził się jako alfons, napady nieszczególnie mu się udawały. Ale to tylko zmyłka, bo w nowym fachu mężczyzna jest skuteczny. Bardzo skuteczny.
Gdy więc otrzymuje od swego chlebodawcy kolejne zlecenie, jest przekonany, że będzie to tylko kolejna robota. Nie może przewidzieć, że misja zabicia żony szefa okaże się sprawą o wiele bardziej złożoną. Nie wie, jakie niespodzianki szykuje dla niego los.
Przede wszystkim - inaczej, niż w powieściach o Harry'm Hole'u (z małymi wyjątkami w postaci chociażby Pancernego serca) - mamy tu narrację pierwszoosobową. Świat oglądamy z perspektywy Olava - głównego bohatera, mordercy. I choć początkowo sposób prowadzenia narracji, pewna maniera narratora może nieco irytować, szybko jednak przyzwyczajamy się do tej konwencji i w pełni wnikamy w powieściowy świat. Narracja pierwszoosobowa niesie dla autora sporo korzyści - choć wydaje nam się, że mamy pełen ogląd wydarzeń, że otrzymujemy obiektywną wiedzę o powieściowym świecie, tak naprawdę wiemy jedynie to, co wie narrator, uczestnik wydarzeń. I szybko się przekonamy, że jego osąd może być mylny. Zwrotów akcji, konieczności zweryfikowania wcześniejszych sądów i ocen Jo Nesbo czytelnikom nie szczędzi. A zaskoczenie jest wynikiem - między innymi - wyboru właśnie narracji pierwszoosobowej.
Zaskakiwać może również sposób zarysowania postaci głównego bohatera. Nie jest on, jak często bywa we współczesnych powieściach, szalonym psychopatą. Nie jest też socjopatą, właściwie sądząc po pozorach, trudno doszukać się w nim cech, jakie - jak nam się zdaje - powinien posiadać morderca. Olav czyta całkiem sporo (chociaż stara się to ukrócić) i choć sam twierdzi, że niewiele z tych książek rozumie, to tak naprawdę jest wrażliwym czytelnikiem (świetnie interpretuje Nędzników, a jego słowa o tej powieści są w pewnym sensie kluczem do właściwego odczytania również Krwi na śniegu). Olav jest też w gruncie rzeczy wrażliwym człowiekiem, dlatego w pewnym momencie realizacji zlecenia decyduje o tym, że musi przestać być wyłącznie zimnym profesjonalistą. Że musi się zaangażować. Jego swoista przemiana stanowi prawdziwą treść tej książki. Otoczka kryminalna jest do opisania tej przemiany jedynie pretekstem.
Powiedzieć, że Krew na śniegu to bardzo udana powieść kryminalna to tak naprawdę nie powiedzieć o tej książce niczego. Owszem, jest tu wszystko, czego oczekują miłośnicy kryminału, choć w formie nieco odmiennej od tej, do jakiej przyzwyczaił swoich miłośników Jo Nesbo. Jest sprawnie budowane napięcie, są zaskakujące - bardzo zaskakujące - zwroty akcji, jest wątek romansowy. Ale jest w tej powieści o wiele więcej. Jest pewna uniwersalna prawda o człowieku, jest potencjał, który sprawia, że przestajemy traktować Krew na śniegu wyłącznie jako literaturę gatunkową. To już prawdziwa, całkiem poważna literatura. Obserwowanie, jak stopniowo proza Jo Nesbo zmierza w stronę literatury, w której zbrodnia jest jedynie pretekstem do pokazania pewnej prawdy o człowieku, to naprawdę pasjonujące doświadczenie.
Komisarz Harry Hole po kolejnej wpadce alkoholowej otrzymuje wypowiedzenie, ale z uwagi na okres urlopowy zostaje jeszcze włączony do śledztwa, które...
Sydney - najstarsze miasto Australii, u swych początków - pierwsza angielska kolonia karna. Miasto o wielu twarzach. To właśnie tu przybywa norweski...