Kształt współczesnych relacji nieustannie się zmienia. Zmienia się też pogląd na to, czym właściwie jest związek. Borykamy się z kulturą patriarchatu, dominacją pieniądza, ale przede wszystkim – z ogromną samotnością. Samotność jest czymś, co potrafi wyniszczyć jak choroba. Ewa Hansen w powieści Klubowe dziewczyny 2. Nadzieja umiera ostatnia pokazuje, że wszyscy pragniemy bliskości. Tylko nic nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać.
Przyznam, że sama złapałam się w pułapkę nieco zbyt pochopnej oceny bohaterów powieści Ewy Hansen. Myślę, że to pokazuje, że każdy z nas ma wyrobione poglądy – zwłaszcza jeżeli chodzi o relacje romantyczne. I mężczyzn, którzy na zewnątrz noszą kostium samców alfa, a pod spodem są facetami, którzy pragną miłości, mają marzenia, przeżywają.
Fabuła powieści Ewy Hansen dotyczy Tomka, Leszka i Mariusza. Wszyscy bywają w klubie na Mazowieckiej. Być może już ten fakt pozwala ich ocenić, bo panowie lubią się zabawić i korzystają z różnych okazji. Bywają wulgarni, nie kryją dzikości swojej natury. Ich powierzchowność pęka jednak, gdy przychodzi im zmierzyć się z prawdziwym uczuciem. Mam na myśli nie tylko miłość, ale też na przykład ból, tęsknotę, gorzkie rozczarowanie.
Tomek boryka się ze stratą. Nie będę zdradzać szczegółów, ale jego opowieść to ciekawe stadium przeżywania. Przeżywania mężczyzny, który może nie do końca dopuszcza do siebie to, co czuje. Przeżywa po swojemu. I potrzebuje wiele czasu, by zakończyć etap żegnania się. Sposoby, których się ima, nie wszystkim się spodobają, ale czy mamy prawo to oceniać?
Leszek ma wybitnie skomplikowane życie i miota się szaleńczo. Nie jest moim ulubieńcem, to na pewno. To mężczyzna, który sam wikła się bagno, nie potrafi znaleźć swojej drogi. Jego życie uczuciowe i zawodowe jest wyboiste. Pewna kobieta na stałe zagościła w jego sercu, ale nie mogą być razem. Inna robi mu pod górkę… Myślę, że to dosyć przytłaczająca, ale też boleśnie prawdziwa opowieść o tym, że życie potrafi się skomplikować, a nasze wybory ciągną za sobą konsekwencje.
I na koniec Mariusz, który boryka się z poczuciem winy. I ze stratą. Z samotnością, ale też niebezpieczeństwem, bo jego branża to kruchy lód.
Hansen opowiada o współczesnych mężczyznach. Twardzielach, którzy czasem się popisują, ale ku ich (a może naszemu?) zaskoczeniu, nie wszystko układa się jak z płatka. Świat nie spoczywa u ich stóp, bo szczęścia w miłości nie da się ukartować czy wypracować. A samotność, ból po stracie, proste pragnienie bliskości jest uniwersalne. I dotyka większość ludzi.
Myślę, że proza autorki jest ciekawa, bo niejednoznaczna. Ewa Hansen pozwala nam oceniać, ale warto zastanowić się głębiej, mocniej. To mieszanka romansu, sensacji, dramatu i powieści psychologicznej. Czyta się błyskawicznie, a po zakończeniu pozostaje niedosyt. Ciekawa jestem trzeciej części cyklu Klubowe dziewczyny!
Zakazany owoc miewa gorzki smak Ona – wzorowa uczennica z konkretnym planem na przyszłość.On – nauczyciel języka polskiego znienawidzony przez...
Zajrzyj do świata dziewczyn z klubu, a przekonasz się, jakie są naprawdę. Piątkowa noc, modny klub na Mazowieckiej w Warszawie. Morze alkoholu, przystojni...