"Kiedy byłem dziełem sztuki" to najnowsza powieść najbardziej znanyego, współczesnego, francuskiego pisarza, Erica-Emmanuela Schmitta. To książka pisana tym samym, prostym, miejscami wręcz naiwnym językiem, co jego poprzednie dzieła, z których największą popularnością cieszył się "Oskar i Pani Róża".
Powieśc nawiązuje w swojej treści do "Fausta" Goethego. Główny bohater, dwudziestoletni Tazio, mając świadomość, że nie jest nikim wyjątkowym - niczym nie wyróżnia się z tłumu ludzi, nie jest ani piękny, ani specjalnie brzydki - ma dosyć swojego dotychczasowego życia i postanawia popełnić samobójstwo. Dotąd żył w cieniu swoich braci, bliźniaków o boskiej urodzie, którzy od najmłodszych lat uważani byli za ikony piękna współczesnego świata. Tazio staje więc na skale nad brzegiem morza i kiedy już ma się rzucić w spienioną wodę, nagle obok niego pojawia się pewien człowiek. Obiecuje dać mu nowe, pełne sławy i sukcesów życie. Po chwili wahania młody bohater godzi się na to i wraz z tajemniczym mężczyzną wyrusza do jego rezydencji. Okazuje się, że ów nieznajomy jest jednym z najbogatszych i najbardziej znanych na świecie artystów. Zeus Peter Lama oprowadza Tazia po pokojach swojego gigantycznego domu - Pępinusa, pokazując jego przedziwny wystrój oraz obyczaje, jakie w nim panują. Podczas przechadzki opowiada historie swoich ośmiu małżeństw i tragicznych śmierci, jakie spadały na jego kolejne żony. Tazio jest pod wrażeniem szczęścia, jakie go spotkało. Dowiaduje się bowiem, że dla Zeusa Petera Lamy jest kimś wyjątkowym - a raczej ma posłużyć jako materiał do stworzenia rzeczy jedynej w swoim rodzaju. Jedynym warunkiem, jaki stawia Zeus, jest to, że Tazio musi podpisać oświadczenie, w myśl którego na zawsze zrzeknie się swojego człowieczeństwa i do końca życia odda się w ręce artysty. Dwudziestolatek bez chwili wahania podpisuje dokument i zostaje poddany tajemniczej operacji. Kiedy odzyskuje świadomość i spogląda na to, co początkowo było jego ciałem, zaczyna rozumieć, że stał się pierwszą na świecie żywą rzeźbą. Okres rekowalescencji, powrotu do sił, gojenia się ran, zasklepiania się szwów i miejsc, do których zostały wprowadzone implanty, trwa dość długo i jest bardzo bolesny. Kiedy w końcu zostaje zaprezentowany na jednym z bankietów Zeusa, zaczyna święcić triumfy. Po szeregu sukcesów i rozgłosie w mediach, Adam bis - rzeźba, którą stał się Tazio, pragnie prywatności i odosobnienia. Nie godzi się na to, rzecz jasna Zeus, uświadamiając Adamowi, że jest on teraz tylko i wyłącznie przedmiotem będącym w posiadaniu artysty. Następuje zwrot akcji, kiedy Adam bis przestaje traktować artystę jako dobroczyńcę i próbuje odzyskać swoje podstawowe prawo - chce przestać być rzeczą, a znowu stać się człowiekiem.
Książka stawia przed czytelnikiem szereg pytań, na które musi on sobie podczas lektury odpowiedzieć. Po pierwsze, jak wiele człowiek jest w stanie oddać, jak bardzo może się „poświęcić" tylko po to, aby zakosztować sławy? Można zapytać także w inny sposób: jak bardzo okrutnym trzeba być, aby odbierać człowiekowi jego wolność, mamiąc go obietnicami chwały i spełnienia? Po drugie, książka stawia fundamentalne pytanie o kształt współczesnej sztuki. Czy aby zaistnieć jako artysta wystarczy w dzisiejszych czasach już tylko szokować? Czy piękno, klasyka i estetyka już dawno odeszły do lamusa? Czy brutalność, wulgarne wykorzystanie siebie, swojego ciała podczas banalnych performances są tym, czego współczesny wielbiciel sztuki poszukuje?
Mimo tego, że książka Schmitta jest powieścią podejmującą ważne tematy i stawiającą ważkie pytania, nie wiadomo tak naprawdę, dla jakich czytelników jest ona przeznaczona. Styl i prosty język przypominające poprzednie książki francuskiego pisarza każą sądzić, że jest to książka dla młodego czytelnika. Jednak panująca zarówno w rezydencji Lamy, jak i na wystawie w Tokio brutalna i niesmaczna seksualność, definitywnie skreśla dzieci z listy czytelników.
Czy zatem czytelnik dorosły będzie się dobrze bawił przy tej lekturze, czy wiele z niej zaczerpnie? Sądzę, że tak, choć fabuła książki nie jest ani skomplikowana, ani zaskakująca. Jeśli czytać ją pod kątem pytań, które wcześniej postawiłam, napewno każdy odnajdzie w niej coś interesującego. Jeżeli natomiast po książkę sięgnie się z samej sympatii do Schmitta, jaką wzbudził "Oskarem i Panią Różą" lub "Małymi zbrodniami małżeńskimi", to, niestety, czytelnika czeka rozczarowanie. Fabuła nie jest innowacyjna - wydaje się, że Schmitt całymi garściami czerpał pomysły i rozwiązania z "Fausta". Ponadto, choć książkę czyta się bardzo szybko, to brak w niej elementów zaskoczenia, a zakończenia można się domyślać na długo przed dotarciem do niego.
Literacka perełka autora Małych zbrodni małżeńskich. Błyskotliwa wiwisekcja ludzkich dusz. Richard i Diane są w sobie szaleńczo zakochani i wkrótce...
Czy przebaczenie może okazać się najbardziej wyrafinowaną zemstą? Bliźniaczki Barbarin, Lily i Moïsette, łączy nierozerwalna, ale i trudna więź....