Jeżeli istnieje recepta na obyczajową książkę „medialną”, książkę, która bez fabularnych sensacji może zrobić karierę na światową skalę, to taką receptę posiada Mitch Albom. Jego obyczajówka „Jeszcze jeden dzień” bez trudu podbije serca czytelników, chociaż oparta jest na lekko sentymentalnym wątku. Taniego sentymentalizmu jednak tu nie widać, przez co powieść Alboma zdecydowanie zyskuje.
Charley Benetto, bejsbolista, próbuje popełnić samobójstwo. Uważa, że ma do tego powody: wpadł w alkoholizm, stracił pieniądze w nieudanych inwestycjach. Rozpadło się jego małżeństwo, a córka wstydzi się go i nie zaprasza nawet na własny ślub. Załamany ostatecznie Chick nie radzi sobie też z jednym z życiowych błędów: nie mógł się pożegnać z umierającą matką. O tej historii dowiaduje się jedna z dziennikarek. Wysłuchuje opowieści Benetta, wzbogacając ją fragmentami listów i zapisków z jego archiwum. Powoli przed czytelnikami odsłania się historia życia – a może i nieżycia? – Chicka Benetta.
Historia niecodzienna, bo rozpoczyna się naprawdę po nieudanej próbie samobójczej, kiedy Chick konstatuje, że nic mu się nie stało, ale widzi swoją zmarłą dawno matkę. Tak zaczyna się dodatkowy dzień podarowany bohaterowi – cały dzień z matką. Kobieta wydaje się nie zauważać, że ma do czynienia z wrakiem człowieka, opiekuńcza i dobra pozwala mu uczestniczyć w swoich rutynowych zajęciach, nie przyjmując do wiadomości faktu, że przecież nie powinna już istnieć na tym świecie. Chick ma szansę, której nie dostaje większość ludzi. Ma okazję naprawić błędy, porozmawiać z najbliższą mu osobą. Może powiedzieć, co dręczyło go przez całe dorosłe życie, przyznać się do winy i, co najważniejsze, uzyskać przebaczenie. To jedyna – chociaż przecież nierealna – możliwość zażegnania kryzysu. Chick musi ją wykorzystać, choć na razie nie zdaje sobie z tego sprawy. Długo usiłuje zrozumieć, na czym polega niezwykłość jego przygody, próbuje też wyjaśnić matce jej stan, żeby uporządkować swoje doznania. Jest więc czytelnik wtrącony w sytuację nietypową i trudną do zrozumienia, wraz z bohaterem dąży do rozszyfrowania powieściowej rzeczywistości.
Mitch Albom umiejętnie prezentuje wydarzenia z pogranicza jawy i snu, lawiruje pomiędzy wyobraźnią a życiem, dwa światy łączą się w tej powieści, składając się na niepowtarzalny styl. Wiodącym tematem „Jeszcze jednego dnia” jest motyw śmierci rodziców- przede wszystkim ostatecznego rozstania z matką. Próbuje Albom znaleźć sposób na pogodzenie się z losem. Analizuje uczucia związane z utratą bliskich, chce odkryć receptę na smutek i żal.
Opowieść przetykana jest nie tylko fragmentami starych listów czy notatek (co znakomicie ją uautentycznia), ale też wspomnieniami z dzieciństwa – to swoisty rachunek sumienia. Chick przywołuje migawki z najmłodszych lat – momenty, w których matka stawała po jego stronie i te chwile, kiedy Chick zachowywał się wobec rodzicielki nielojalnie. Krótkie scenki mają charakteryzować relacje między członkami nieidealnej rodziny, pełnią funkcję quasi-komentarza, tworzą też podstawę do późniejszych analiz psychologicznych. Ten zabieg sprawia, że wydarzenia przedstawiane są achronologicznie.
Co ciekawe, akcja prezentowana jest tu w taki sposób, by nabrać cech ponadczasowych. Mitch Albom gra na emocjach odbiorców – i to gra umiejętnie. Trzeba przyznać, potrafi wykorzystywać drobne i z pozoru nieważne sytuacje jako czynniki wywołujące wzruszenie. Odchodzi przy tym od banału w stronę ciepłej refleksji. Zapewnia czytelnikom niezapomniane wrażenia i ma szansę zaskarbić sobie ich sympatię.
Często miłość nadal łączy ludzi, mimo że życie ich rozdziela.Ile razy chcieliście złapać za telefon i zadzwonić do kogoś, za kim tęsknicie? Podzielić się...
Proste, trafiające do serca relacje z niezwykłych rozmów, jakie Mitch Albom przeprowadził ze swym dawnym nauczycielem, Morriem Schwartzem. Mitch...