Ta miłość nie jest spektakularna. Ani romantyczna. Nie składają się na nią ciągłe rozstania i powroty. Zazdrość czy zdrada stanowią raczej wyjątek niż normę. Podrywanie, flirtowanie, zdobywanie – w ogóle nie mają miejsca. Wszystko tu takie codzienne, zwyczajne, oczywiste. Znane prawie każdemu z nas. Po co więc o tym pisać?
Jak pokazuje książka Mitcha Alboma, powodów nie brakuje. A może jest jeden, tyle że występujący w tysiącach różnych wariantów? Jeszcze jeden dzień to pewnego rodzaju ostrzeżenie, dzięki któremu mamy szansę docenić matczyną miłość. A przynajmniej ją dostrzec.
Tym razem autor Zaklinacza czasu oraz Pięciu osób, które spotkamy w Niebie opowiada historię Charlesa Benetto – człowieka, który spotkał ducha. A może raczej: człowieka, który przegrał życie? Pijaka? Rozwodnika? Ale też znanego (przez pewien czas) bejsbolisty. Pośrednika handlowego. Ojca, męża, brata. Trudno go jednoznacznie opisać. W tej opowieści jest chyba przede wszystkim synem – synem Lena i Posey.
Wprawdzie, kiedy był mały, usłyszał od ojca żądanie deklaracji, określenia się (możesz być synkiem mamy albo synkiem taty. Ale nie możesz być jednym i drugim), jednak tak naprawdę na przestrzeni życia wielokrotnie zmieniał front. Wciąż ciągnęło go do ojca – bo o jego uznanie musiał zabiegać, wręcz walczyć. Tymczasem mama miała bezdenną studnię miłości, a jej jedyną wadą było to – jak ocenia Charles po latach – że nie kazała mi na tę miłość pracować. Do takiego bezwarunkowego, wytrwałego uczucia łatwo się przyzwyczaić. Charles nie tylko go nie doceniał; wielokrotnie występował przeciw Posey, ranił ją, ignorował.
Dopóki nie umarła.
Wraz ze śmiercią jedynej osoby, zdolnej swą wiarą w niego wydobyć go z najgłębszego dna, zaczął staczać się po równi pochyłej. Stracił rodzinę, przyjaciół, pracę, a oddając się pijaństwu – także poczytalność. Gdy jednak dotarł do momentu, w którym jedyną „nadzieją” było odebranie sobie życia, otrzymał niespodziewany dar – szansę przeżycia jeszcze jednego dnia ze swoją matką.
Warto podkreślić, że dzięki opisywaniu spraw codziennych oraz zgrabnej kompozycji autorowi udało się uniknąć taniego sentymentalizmu. Przeplatające opis „dodatkowego” dnia wspomnienia, komentarze i rozliczenia (kiedy matka stanęła po mojej stronie oraz kiedy ja nie stanąłem po stronie matki) dokonywane przez Charlesa przypominają stopniowe odsłanianie kart. Dzięki temu nim ukazane zostaną przyczyny poczucia winy, które zatruwa życia głównego bohatera, czytelnicy zyskują jasny obraz relacji matki i syna. Oczywiście, tak jak w przypadku poprzednich książek, tak i tu w tok narracji Albom wplótł wiele „złotych myśli” (prawdopodobnie to ze względu na upodobanie do nich bywa często porównywany do Paula Coelho). Ale efekt i tak jest zadowalający, a całość bardziej naturalna, wiarygodna i inspirująca niż popularnyZaklinacz czasu.
Bohaterem tej prawdziwej historii jest sam autor książki Mitch Albom. Choć wychowany w wierze, w dorosłym życiu ją porzucił. Po latach na swej drodze spotyka...
?Wzruszający poryw fantazji, z którego płynie nauka, że dopiero w niebie dowiemy się, o co naprawdę chodzi w życiu? ? Harold S. Kushner Optymistyczna,...