Jesień zapomnianych to bardzo solidne domknięcie trylogii Anny Kańtoch. To godne dopełnienie jednego z najlepszych cykli kryminalnych ostatnich lat i opowieść o tym, jak jego główna bohaterka, Krystyna, stała się policjantką, którą znamy z Wiosny zaginionych i Lata utraconych.
Katowice, lata sześćdziesiąte XX wieku. Krystyna Wojciechowska z braku lepszego pomysłu na siebie studiuje prawo, codziennymi obowiązkami próbując zagłuszyć ból po stracie brata – Romka, który trzy lata zaginął podczas wyprawy w Tatry wraz z grupą znajomych. Podczas pogrzebu kolegi z dzieciństwa pewien dziennikarz prosi ją o pomoc w prowadzonym przez niego śledztwie. Krystyna zgadza się, Romek bowiem miał przed śmiercią zajmować się tajemniczymi samobójstwami swoich rówieśników, zamieszkujących Drugie Szopienice. Kobieta przypuszcza, że może istnieć jakieś powiązanie zniknięcia jej brata ze sprawą z Katowic.
Anna Kańtoch w bardzo przekonujący sposób odtwarza atmosferę drugiej połowy lat sześćdziesiątych – czasu, gdy Polską wstrząsnęła sprawa zabójstw kobiet, popełnianych przez Wampira z Zagłębia. Wzmianki o tych morderstwach współtworzą niepokojącą atmosferę powieści – podobnie jak jesienna aura, wszechobecna wówczas na śląskich ulicach szarość oraz brudne sekrety ludzi, z którymi Krystynie przyjdzie się zetknąć.
Krystyna w powieści jeszcze nie jest policjantką, nie dysponuje więc całym zestawem narzędzi, którymi posługują się stróże prawa, nie ma dostępu do materiału dowodowego ani do zeznań świadków. Ma jednak zasadniczą przewagę nad milicją: jest tutejsza, jest „stąd". Zna ludzi, potrafi z nimi rozmawiać i wie (lub jedynie przypuszcza), kto może jej udzielić niezbędnych informacji. To także przyczyna, dla której może pomóc Łukaszowi – dziennikarzowi, którego bliscy zmarłych traktują jako obcego, jako człowieka, który chce jedynie żerować na ich nieszczęściu. Krystyna jest „swoja" – może więc zbliżyć się do rodzin ludzi, którzy mieli targnąć się na swoje życie. I ona jednak nie jest dopuszczana do wszystkich tajemnic.
Ciekawe jest to, jak z czasem zmienia się optyka, sposób patrzenia na osoby, które zmarły oraz na ich śmierć. Bliscy podkreślają, że zgon musiał być wynikiem samobójstwa, że zmarli nie mieli żadnych wrogów, że byli „dobrymi chłopcami". Z czasem dopiero Krystyna (a wraz z nią i czytelnicy) odkrywają, co słowa te mogą naprawdę znaczyć. I że czasem nie trzeba być z gruntu złym, by popełnić karygodne czyny – wystarczy nie mieć odwagi, by złu się przeciwstawić. Wystarczy też czasem po prostu się zagubić.
Zresztą, osobą nieco zagubioną wydaje się w tej powieści również główna bohaterka serii powieści Anny Kańtoch. Dla Krystyny mierzenie się ze sprawą śmierci na Drugich Szopienicach staje się też okazją do zmierzenia się z prawdą o zniknięciu jej brata. Ta zaś pozwala bohaterce cyklu (a zarazem i jego czytelnikom) dowiedzieć się więcej o niej samej. W pewnym sensie Jesień zapomnianych to opowieść o dorastaniu Krystyny do roli, jaką przyjdzie jej spełnić w Lecie utraconych i Wiośnie zaginionych. To powieść, która przynosi bardzo wiele satysfakcjonujących odpowiedzi.
Nie będę ukrywał: na kolejne tomy tego cyklu wyczekiwałem z dużą niecierpliwością. Finał trylogii przynosi nieco sprzeczne uczucia. Z jednej strony cieszę się bowiem, że jej domknięcie okazuje się w pełni satysfakcjonujące. Z drugiej – żal, że to już koniec oczekiwania na kolejną część serii. Pozostaje tylko czekanie na nową książkę Anny Kańtoch. Oby była równie interesująca, jak opowieść o Krystynie Lesińskiej.
We wrześniu 1986 roku brutalne morderstwo wstrząsnęło niewielką nadmorską miejscowością. Na plaży znaleziono zwłoki młodej dziewczyny, Reginy Wieczorek...
Czasem jeden błąd młodości kosztuje całe życie Wolno zapadający zmrok, wysokie urwisko i lodowata toń wody. Zakazany alkohol, pierwsze namiętności...