Niektórzy wspominają okres PRL-u z rozrzewnieniem, inni za nic w świecie nie chcieliby do tamtych czasów powrócić. Dlaczego? Obraz zwykłej, szarej codzienności mieszkańców małomiasteczkowej rzeczywistości gdzieś na Ziemiach Odzyskanych, a także sposób radzenia sobie przez nich z obowiązującymi wówczas – a wyjątkowo absurdalnymi – zasadami, przedstawia treść książki Jak ograłem PRL. Na rowerze. Sięgający po lekturę czytelnik z niekłamaną ciekawością zagłębi się w realia tamtego okresu.
Franek Lipa od małego miał smykałkę do interesów. A że chciał żyć inaczej niż jego rodzice, przyjaciele, znajomi oraz sąsiedzi, interesy ubijał (komunistyczna Polska dawała wiele możliwości): zdobywał (zazwyczaj uczciwie, choć każdy Polak wiedział, że okradanie komunistów to zasługa w niebie) co tylko się dało (nawet nieosiągalne) i wymieniał na części do roweru, by – jak prawdziwi kolarze – wystartować kiedyś w Wyścigu Pokoju, a potem… uciec na Zachód. I choć wtedy jeszcze nic nie zapowiadało zmian na lepsze, starania przedsiębiorczego Franka Lipy przyniosły zadowalające efekty: błyszczący w promieniach słońca czerwony lakier jaguara z chromowymi zębatkami i włoską przerzutką Campagnolo stał się milowym krokiem na drodze do realizacji marzeń, czyli życia w warunkach innych, lepszych, wcale nie niedościgłych, o czym Franek swoją wytrwałością przekonywał wszystkich dookoła.
Treść napisanej z dużym poczuciem humoru książki Jak ograłem PRL w interesujący sposób przedstawia codzienność w czasach dawno minionych: mięso na kartki i związane z tym mięsne podziemie, towary spod lady, handel wymienny, wymyślne interesy, dolary oraz pewexy, alkoholizm (zwłaszcza fachowców), wesela miejskie i wiejskie, stosunki damsko-męskie, układy sąsiedzkie, relacje międzypokoleniowe, popołudnia spędzane (w nadzwyczaj doborowym towarzystwie) w miejscowym barze, donosicielstwo, a także nakazy pracy (pracować musiał każdy, o czym świadczyła adnotacja w dowodzie osobistym), „dobrowolne” czyny społeczne młodzieży szkolnej oraz 5-letnie plany rozwoju gospodarczego kraju – to tylko niektóre z wielu – w większości absurdalnych – zasad, do których przestrzegania zobowiązany był każdy obywatel (autor odnosi się również do tych, którym wymigiwanie się od pracy wychodziło znakomicie).
Pokazane przez Witka Łukaszewskiego realia lat sześćdziesiątych XX wieku to PRL-owska rzeczywistość, odtworzona wiernie za pomocą barwnych opisów, drobiazgowych wspomnień, szczegółowej analizy okoliczności oraz refleksji dotyczących rysujących się wówczas możliwości i mnożących problemów, którym – jak wynika z lektury – w taki czy inny sposób można było zaradzić. Powołuje się autor na wydarzenia historyczne, pisze o „niezapowiedzianych” wizytach dygnitarzy państwowych, wymienia nazwiska przywódców politycznych, odsłania kulisy władzy i życia prywatnego rządzących, przytacza fakty (skrywane przez komunistów), oddając tym samym klimat czasów słusznie minionych.
Opublikowana nakładem Wydawnictwa Szara Godzina książka Jak ograłem PRL. Na rowerze (kolejne tomy cyklu to: Jak ograłem PRL. Z gitarą i Jak ograłem PRL. Na scenie) przeznaczona jest nie tylko dla tych, którzy w opisywanych wydarzeniach odnajdą siebie z tamtych lat (czarno-białe migawki na okładce przywołają pełne ciepła wspomnienia z dzieciństwa i młodości). Sięgnąć po nią mogą (a nawet powinni) również ludzie młodzi, dziwiący się niejednokrotnie, jak bardzo życie w tamtym czasie różniło się od obecnego.
Nie myślcie sobie, że będzie to słodka opowieść o karierze, kasie i beztroskim życiu gwiazd rocka. Życie prawdziwych rockmanów nigdy naprawdę nie...
Polska lat 70. Na drogi wyjeżdża ,,maluch", piłkarze Kazimierza Górskiego zdobywają olimpijskie złoto w Monachium, a Piotr Kaczkowski puszcza Pink Floydów...