Opowiadania Erica-Emmanuela Schmitta, które od dłuższego już czasu pojawiają się na rynku księgarskim nakładem Wydawnictwa Znak, zostały wreszcie zebrane w jednym tomie i opatrzone wiele mówiącym i przyciągającym uwagę czytelnika tytułem „Historie miłosne”. Schmitt o uczuciach pisze dużo i wyraziście, jego opowiadania skłaniają do refleksji i odciskają swoje piętno na emocjach czytelnika. Radość i szczęście, ale także smutek i rozczarowanie składają się na skomplikowane uczucie, jakim jest hołubiona i interpretowana przez autora na wiele sposobów miłość. A o miłości Eric-Emmanuel Schmitt pisać potrafi.
„Historie miłosne” składają się z luźno ze sobą związanych (czy raczej należałoby powiedzieć – wręcz niezależnych) opowiadań, które miłośnicy twórczości francuskiego pisarza znają z wcześniej już wydanych tomów. W „Historiach miłosnych” czytelnik odnajdzie bowiem zarówno „Marzycielkę z Ostendy”, jak i „Odette Jakkażdą”. Tom wzbogacają wybrane opowiadania właśnie z „Marzycielki…” i z „Odette…”, a zamyka go fantastyczna sztuka Erica-Emmanuela Schmitta – „Tektonika uczuć”. Jedno można o „Historiach miłosnych” powiedzieć: niejednego czytelnika z pewnością zachwycą. Będzie to jednak ktoś, kto wcześniej opowiadań Schmitta nie przeczytał. Choć do twórczości Erica-Emmanuela Schmitta często się wraca, to jednak tom, który nie został uzupełniony nawet o najkrótsze, nieznane i nieopublikowane dotąd opowiadanie, dobrze prezentował się będzie jedynie na półce lub jako piękny podarunek.
Książki Erica-Emmanuela Schmitta wręcz buzują od emocji. Na próżno czytelnik mógłby szukać opowiadania, sztuki czy powiastki tegoż autora, która pozbawiona by była tak barwnie i żywo eksponowanych uczuć. Jest to pierwsza i podstawowa zaleta książek Schmitta. Jednak wprawny czytelnik zaobserwuje, że Eric-Emmanuel Schmitt garściami korzysta z na trwałe zakorzenionych już w umysłach czytelników tradycji kultury oraz symboli. Miejscami czytelnik ma także wrażenie, jakby Schmitt popełniał jeden z najbardziej niewybaczalnych błędów pisarza, a mianowicie pogrążał się w grafomanii. Nie chodzi tu jednak o powielanie tego samego pomysłu. Schmitt bazuje raczej na tym samym schemacie, konstruując swoje opowiadania. Tworzy bohatera, którym najczęściej jest kobieta w przełomowym momencie swojego życia. Umiejscawia ją w określonym miejscu i czasie, nadaje z pozoru przeciętne cechy charakteru i wyglądu, po czym wnika w jej osobowość. Opowiadanie zwykle swój punkt kulminacyjny osiąga tuż przez samym rozwiązaniem. Także pointa serwowana przez autora ma być w założeniu porażająca, choć w praktyce nie zawsze udaje się Schmittowi zamiar swój zrealizować.
„Historie miłosne” w przeciwieństwie do wcześniej wydanych w osobnych tomach opowiadań Schmitta opatrzone są pięknymi, kolorowymi ilustracjami. Nie są to typowe rysunki, przedstawiające sceny rodzajowe rodem z opowiadań Schmitta. Ilustracje zawarte w tomie stanowią raczej odbicie serwowanej przez autora symboliki – puste krzesło, na którym leży bukiet zwiędłych kwiatów ukazuje bezsens oczekiwania, a ułożone z kolorowych piór serce symbolizuje ulotność uczuć.
Książka Erica-Emmanuela Schmitta ukazuje różne oblicza miłości. Autor udowadnia, że jest to uczucie niezwykle złożone. Miłość potrafi być niespełniona, zakazana czy po prostu czasami pojawia się w nieodpowiednim momencie, a nawet nieszczęśliwie zakochanego może popchnąć do zbrodni. „Historie miłosne” to pięknie wydany zbiór dobrych, trafiających w serce opowiadań, które na długo zapadną w pamięć wrażliwego czytelnika.
Pięć kobiet pałających żądzą zemsty. Łączy je tylko jedno: dawno temu ten sam mężczyzna złamał każdej z nich serce. Jednak kiedy zwabiony podstępem...
Kiedy mały Momo podkrada smakołyki w sklepie pana Ibrahima, nawet nie podejrzewa, że stary Arab, który tak naprawdę wcale nie jest Arabem, stanie...