Walka o nową Ziemię
Przyszłość jest wielką niewiadomą. Można ją – chociażby w literaturze – kształtować „po swojemu". Można tworzyć nawet najbardziej szalone scenariusze wydarzeń. Można zaludnić Kosmos różnymi rasami – żeby było ciekawiej, nierzadko humanoidalnymi – i wygenerować typowo ludzkie napięcia między nimi. Na razie istnienia licznych ras dowodzi głównie statystyka, – ta sama, która mówi o 1,75 dziecka czy o budzącym radość całkiem wysokim średnim wynagrodzeniu w jakimś przedsiębiorstwie, wynikającym przede wszystkim z dochodów wąskiej grupy – kadry kierowniczej.
Przyszłość w wizji Dariusza Domagalskiego, jaką jest Hajmdal: początek podróży, to konflikty i wojny nie w skali planety, a kosmicznej. Nasi starsi, dojrzalsi, mądrzejsi, wysoko rozwinięci Bracia lubują się w podbojach, niszczeniu, zabijaniu. To prawdopodobnie oni trzysta lat temu zniszczyli Ziemię. Przeżyli tylko ci, którzy w chwili katastrofy przebywali w mało przychylnym ludziom Kosmosie. Teraz ich potomkowie, nierzadko na służbie u innych, marzą o stworzeniu nowej Ziemi. Jedna z wysoko rozwiniętych ras – Togarianie – wydaje się dawać im taką szansę. Pytanie tylko, czy takie są jedyne intencje dobroczyńców z Epsilon Eridani? Czy nie pragną oni na jednym ogniu upiec kilku pieczeni?
Togarianie pomagają ludziom zbudować potężny okręt liniowy Hajmdal. Ma on chronić planety do nich należące, jako że oni sami nie są przesadnie zainteresowani sztuką wojenną. Niestety, inne rasy penetrujące ten rejon Kosmosu nie są już tak przychylnie nastawione do ludzi. Drednot Hajmdal jeszcze nie zostaje dobrze przetestowany, a już musi stanąć do walki. Wróg jest zaskakująco dobrze zorientowany w sytuacji i jego celem okazuje się zniszczenie właśnie tego okrętu, a być może i wszystkich znajdujących się na nim ludzi. Stawką staje się zatem nie tylko znalezienie w końcu planety, która mogłaby się stać nową ojczyzną, ale i zwykłe przetrwanie.
Początek podróży, pierwszy tom cyklu Hajmdal, może budzić mieszane uczucia. Z jednej strony fabuła jest ciekawa, pojawia się kilka naprawdę niezłych zwrotów akcji, nie brakuje emocji. Z drugiej – nie zachwyca trochę zbyt prosta forma i mało wyrafinowany styl książki. Jest to rodzaj space opery, ale na razie pozbawionej solidnego rozmachu. Perspektywa wydarzeń jest związana z ludźmi, przede wszystkim z załogą drednota. Inne rasy poznajemy tylko z opisów i podczas działań wojennych. Niczym specjalnym nas nie zaskakują. Mogą irytować niektóre uwagi i opisy, przeszkadza brak lepiej zarysowanych postaci. Są za to liczne sceny walk między kosmicznymi kolosami, miejscami niezłe opisy relacji między ludźmi. Dominują dwa przeplatające się wątki, które łączą te same postaci. Jak to w space operach bywa, jest obecna pewna doza patosu. Słabsze strony powieści nie powodują jednak, że czyta się ją źle. Po prostu chciałoby się i „więcej", i „lepiej". Opowieść wciąga i pozostawia z niedosytem. Jakaś tajemnicza przepowiednia snuje się po kartach książki i nie ujawnia w pierwszym tomie cyklu. No, ale w końcu to dopiero obiecujący Początek podróży.
Rok Pański 1462. Imperium Osmańskie rośnie w siłę. Sułtan Mehmed II Zdobywca przekroczył Dunaj i z potężną armią stoi u wrót Europy. Lada dzień sto tysięcy...
Rok 1409. Jak twierdzą prości ludzie, niezwykłe znaki w całej Europie zwiastują nową zawieruchę dziejową, gwałtowne wydarzenia, które mogą odmienić los...