Śmiało mogę stwierdzić, że Paige Toon to jedna z moich ulubionych zagranicznych autorek w ogóle. Jej książki zawsze są pełne głębi i wielowymiarowości, postaci nigdy nie są płaskie i schematyczne, a ich rys psychologiczny jest rozbudowywany w miarę rozwoju akcji. Nie inaczej było w przypadku "Gdy tylko cię ujrzałam". To w moim odczuciu idealny przykład romansu psychologicznego. Relacja głównych bohaterów, ich wzajemny stosunek do siebie są tylko na pozór proste — w rzeczywistości to niesamowicie pogmatwane emocje i uczucia, za którymi stoją trudne, traumatyczne historie, będące potencjalnymi przeszkodami w rozwoju relacji Hannah i Sonny'ego.
Kiedy Sonny, znany fotograf, zjawia się na badaniu optometrycznym, który ma wykonać Hannah, na jego widok, jej serce od razu zaczyna bić szybciej. Wszystko sprzyja niezobowiązującemu romansowi: wakacje, on jest przejazdem i nie należy do długodystansowców w sferze związkowej, ona nie szuka zobowiązań. Zanim jednak dojdzie do jakiegokolwiek, nawet najmniejszego zbliżenia, wydarza się coś, co automatycznie przekreśla realizację przelotnego romansu. Tych dwoje postanawia zostać przyjaciółmi, jednocześnie dostrzegając plusy zaistniałej sytuacji. Serca jednak nie oszukasz — Hannah i Sonny, choć nieźle się kamuflują, to ciągnie ich do siebie coraz bardziej. Czy próby pogodzenia się z przeszłością, sprawią, że ta dwójka będzie mogła być ze sobą?
To, co cenię sobie w twórczości Paige Toon, to mocne trzymanie się ziemi. Świat, który prezentuje w swoich książkach, jest tak bardzo realny, tak do bólu przejmujący i prawdziwy. Autorka zawsze dotyka tematów, które są niewygodne i trudne, a w przypadku tej powieści dodatkowo — zaskakujące. Bo poruszyła kwestię, jakiej jeszcze w żadnej książce tego gatunku, ani w żadnej obyczajówce czy thrillerze nie spotkałam. Mam tu na myśli przeszłość Hannah. I nie chcę Wam zdradzić nic więcej, ale wierzcie mi, że ten wątek jest jednocześnie bolesny, wzruszający, dotyka tematu straty i żałoby, a po trosze jest też szokujący. A co ważne — nie domyślisz się wcześniej, o co może chodzić, bo autorka narrację przez długi czas naprowadza na zupełnie inne tory i kiedy już myślisz, że wiesz...okazuje się, że nie wiesz nic.
Relacja między głównymi bohaterami wydaje się z jednej strony stabilna, bo spaja ją szczera przyjaźń, a z drugiej chwieje się jak domek z kart, kiedy na wierzch zaczynają wychodzić głębsze uczucia. Bardzo polubiłam Sonny'ego i Hannah. To szczere, zabawne i sympatyczne postaci. Ich losy są chwilami słodkie, chwilami gorzkie, jednak determinacja w dążeniu do pogodzenia się z demonami przeszłości i motywacje do rozpoczęcia wszystkiego na nowo, są godne podziwu.
Kocham tę książkę przede wszystkim dlatego, że historia w niej zawarta mogłaby być prawdziwa. Nie jest to typowy lekki romans, którego akcja pędzi jak szalona, a wszystko wydaje się przewidywalne i oczywiste (absolutnie nie umniejszam takim książkom, sama je regularnie czytam i uwielbiam). Uważam, że to idealna powieść dla każdego, kto lubi romanse, ale ma ochotę na bardziej rozwiniętą psychologię postaci i mocne stąpanie po ziemi.
Czy polecam? No raczej!
Sekret, który wstrząśnie światem. Miłość, która odmieni życie. Opowieść o wielkim uczuciu i przerażającej tajemnicy. I o tym, że czasem dla miłości warto...