Recenzja książki: Dziewczynki ze Świata Maskotek

Recenzuje: zamach

 

Nie kupiłbym Dziewczynek ze świata maskotek z kilku powodów.  Czasem widzę książkę i choćby nie wiadomo co, nie jest ona w stanie mnie zainteresować. A im bardziej jest promowana, tym reklama mnie silniej odstręcza. 

 

Tak właśnie było i tym razem. Najpierw plakaty na pół witryny księgarskiej promujące „wstrząsającą powieść o zaginięciu czternastoletniej Jasmin”. Potem ciekawe zrobione zwiastuny. Czyli profesjonalna kampania, która na mnie nie działa. Nie jestem grupą docelową. A że okładka jest atrakcyjna graficznie, reklama mocna, więc dziełko wpadło mi w oko i tytuł skojarzyłem. Otworzywszy kopertę i widząc bladą twarzyczkę smutnej dziewczynki oraz liścik z prośbą o recenzję, myślę – wyjścia nie ma. Prze(czytać) trzeba.

 

Różnica między „muszę” a „chcę” to dla mnie udręka. Więc po 2-3 strony, nie więcej, co kilka dni, tygodni, jakoś przez „wstrząsającą” powieść brnąłem. Raczej zmieszany niż wstrząśnięty. Aż do chwili, kiedy w książce pojawia się matka bohaterki w charakterze narratora. Punkt zwrotny. Potem dwa dni i zakładki już w Dziewczynki ze świata maskotek wkładać nie muszę.

 

Pomiędzy pierwszymi i ostatnimi czterdziestoma stronami czyta się dobrze i chce się odwracać kartki. To ogromny plus. Trzeba przyznać autorce, że mocną stroną jej książki jest narracja ze strony matki – i to właśnie dzięki temu czytanie sprawia przyjemność. Niemniej miejscami akcja się zacina, wymaga skupienia i zastanowienia, o co chodzi.  W narracji widać różnicę między językiem i przemyśleniami dorosłej kobiety a nastolatki, która ma pstro w głowie. Niestety, punkt widzenia nastolatki „po latach” dezorientuje. Wątek zwracający uwagę na pułapkę emigracji smutny, trafny. Z doświadczania wiem, że prawdziwy, więc dla mnie - autentyczny.

 

Niespodziewanie na koniec autorka zawodzi. Ostatnia część książki jest płaska i pozbawiona polotu. Powieść pozbawiona jest odpowiedniego klimaksu. Nie rozumiem też sensu umieszczania w powieści streszczenia historii prostytucji. Gdyby dotyczyła prostytucji dziecięcej – owszem, choć to i tak wątpliwe, a w ten sposób – rys historyczny prostytucji ogólnie, niewolnictwa, trochę feminizmu…  Nie wiadomo, po co.  Podsumowując: Dziewczynki ze świata maskotek to kawał dobrej lektury dla kobiet i (chyba) nieco mądrzejszych  nastolatek. Niebanalny, skonstruowany w interesujący sposób i warty przeczytania, ale nic więcej, bo przy tym  nieco przereklamowany.

 

Powieść jest przede wszystkim chaotyczna, ale pomimo chaosu i mało wyrazistych postaci (poza przyjaciółką smutnej dzieweczki z okładki) lektura wciąga - i to mocno.  Jeśli w treści jest wstrząs jakiś, to niewielki. Owszem, rzecz traktuje o ciekawym temacie, kontrowersyjnym – wszak już Nabokov wiedział, że seks i dzieci to temat dobry. Zresztą pisarka do Vladimira w treści pije. Tutaj jednak chodzi prostytucję nieletnich, a nie nimfetki.  To nic nowego – My, dzieci z dworca ZOO to książka bardziej wstrząsająca. Dobrze, że autorka nie wartościuje, nie moralizuje, a raczej - relacjonuje, dzięki czemu czytelnik może wyciągnąć własne wnioski. 

 

Może błędnie odebrałem tę powieść, ale to mój odbiór, mam prawo do niego.  To, że świat jest pełny niemądrych, pustych i zakochanych w sobie nastolatek, nie jest nowością. Że się puszczają dla zabawy, rozrywki, dla markowych ciuchów i dla nie wiadomo, czego jeszcze - też. Że na początku nie są świadome tego, co robią, ani konsekwencji - również. Każdy był młody i popełniał błędy - dobrze, jeśli ma szczęście i nie wplącze się w niebezpieczny świat i nie zepsuje sobie życia. Pół biedy zresztą, jeśli tylko sobie. Katarzyna Rosłaniec w „Galeriankach” pokazała to bardzo dobrze. Małolaty dorastają i jako dorosłe kobiety zachowują się często podobnie, tyle, że jako bardziej doświadczone - troszkę mądrzej. Libido jest, było i będzie słabością mężczyzn, a kobiety to często bez skrupułów wykorzystywały, wykorzystują i będą to robić. Świata nie zmienimy. Jak długo będą żyli mężczyźni z nierównym sufitem i takież same dziewczyny, tak długo znajdą się jeszcze inni, którzy będą zbijać na tym pieniądze. Ofiarami są przedstawiciele obu płci.

 

Uderzyło mnie natomiast coś, na co wcześniej nie zwracałem uwagi.  Mianowicie to, jak wielkie kręgi zatacza opisywane zjawisko – bo przecież zniknięcie Jasmin nie dotyczy tylko jej samej. Dotyka jej matki, dziadków i tak dalej. I to jest prawdziwy dramat, który z tej książki wypływa.

 

Dlatego uczciwie przyznaję, że ostatnie zdanie jest dla mnie trafne jak szóstka w totka. Bo też pomyślałem sobie:  "No, dobra, ale kto tu właściwie jest ofiarą"?

 

 

--

Aleksander Sowa

www.wydawca.net 

Kup książkę Dziewczynki ze Świata Maskotek

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Dziewczynki ze Świata Maskotek
Książka
Inne książki autora
Bogowie na balkonie
Anja Snellman0
Okładka ksiązki - Bogowie na balkonie

Anyżka chce być jak inne nastolatki. Malować paznokcie. Tańczyć flamenco. Iść na koncert Madonny. Nic nadzwyczajnego. Nawet balkon chciałaby mieć zwyczajny...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy