Pusty, ponury kulerski świat
Porządne środowisko, rodzina jakże typowa dla klasy średniej nowoczesnego państwa dobrobytu. Rodzice po rozwodzie, wchodzący w związki z nowymi partnerami, poszukujący usilnie należnej im porcji szczęścia w życiu. Dziecko, któremu zapewniono cieplarniane warunki: spore kieszonkowe, jedzenie, dobre ciuchy, rozrywki, dodatkowe zajęcia, komputer, dostęp do Sieci. Dziecko wychowane w sumie bardzo nowocześnie, bezstresowo. Uświadomione, otwarte na świat, urodzone w czepku. Co się zatem dzieje, że zmienia ono bieg swojego życia? Że wybiera taką, a nie inną drogę?
Jasmina Martin zaginęła dwanaście lat temu. Miała wtedy czternaście lat. Pewnego dnia wyszła z domu ze swoją przyjaciółką Lindą i zniknęła. Po pewnym czasie znaleziono zwłoki Lindy. Po Jasminie nie pozostał żaden wyraźny ślad. W każdym razie nikt tego śladu nie potrafił odnaleźć. My poznajemy całą historię poprzez kolejne obrazy. Poprzez wspomnienia różnych osób.
Ta historia z jednej strony opowiada o prostytucji nieletnich. O świecie, który istnieje tuż obok nas i ma się coraz lepiej. Pornografia, prostytucja kwitną tam, gdzie anonimowość zapewnia im niezbędną ochronę przed wścibskimi. Wszak to nieliczna z branży, której żaden kryzys się nie ima, a która rozkwita dzięki nowym technologiom, Internetowi. Powieść pokazuje na przykładzie Wet Pet Clubu i Świata Maskotek jak może funkcjonować taki „biznes”. Jak może się on skutecznie skryć przed oczami postronnych ludzi. Jak można go założyć i prowadzić. Dzięki czemu może on funkcjonować.
To opowieść o dziewczynie, jednej z wielu, które sprzedają swoje ciało. Po co? Dlaczego? Dla pieniędzy, dla bycia cool, w poszukiwaniu nowych wrażeń i silniejszych emocji. To oskarżenie w kierunku społeczeństwa, w którym wykorzystywanie i przemoc seksualna wobec nieletnich są możliwe i coraz częstsze. W którym istnieją takie strefy, których nie penetruje policja, nie dostrzegają media. Strefy „rozrywki” dla ludzi na ogół majętnych, znudzonych światem, poszukujących wrażeń i zaspokojenia coraz bardziej wyrafinowanych żądzy. Skoro tylko istnieje popyt, rynek próbuje go zaspokoić.
Anja Snellman nikogo nie ocenia wprost. Stara się unikać emocji. A jednak taki sposób pisania musi je wywoływać i także o emocje tutaj chodzi. Ostrze krytyki, choć nie błyszczy w słońcu, nie jest schowane zbyt głęboko. Historie wyrażone z różnych punktów widzenia przez kilka osób są nie tyle zwykłymi opowieściami co strumieniami myśli, świadomości. Nie całkiem rzeczywistymi, jak w przypadku Jasmine, która ocenia i komentuje działania swojej mamy, policji. Która jak wszystkowidzący duch krąży nad światem i chłodno patrzy na mały urywek jego historii.
Forma książki nie wszystkim musi odpowiadać, bo nie jest łatwa w odbiorze. To próba ukazania wewnętrznego świata ludzi związanych ze sprawą, ich myśli i emocji, które im towarzyszą. Jest na swój sposób męcząca, gęsta jak błoto oblepiające buty, niepokojąca. Zostawia ślady i taki jest jej cel. To proza pełna ostrości, swoistej zadziorności. Zgodna ze współczesnym medialnie modnym trendem nie tylko demaskacji, ale i głębokiej wiwisekcji, szczerości aż do bólu, a nawet ekshibicjonizmu. Mówienia wszystkiego wprost, bez zahamowań i ograniczeń. Widać to w szczegółowych opisach badań ginekologicznych. Naturalistycznych, mających szokować, pozbawionych delikatności. Wszelkie tabu wszak trzeba niszczyć, aby świat był coraz lepszy. Paradoksalnie, im więcej jednak takich scen, tym mniejsza wrażliwość na nie. Nieustanne bodźce działają jak trwałe znieczulenie. Znamy ten efekt z filmów i reklamy, gdzie żeby widza zainteresować, trzeba nieustannie przekraczać kolejne granice.
Opisywany tu świat pozbawiony jest jakichkolwiek pozytywów. Wzmacnia to co prawda siłę powieści, choć sprawia, że jest ona w pewien sposób nierzeczywista. Powieść mówi o realnym świecie, choć w formie literacko przetworzonej przez osobę dorosłą, dojrzałą, o konkretnych zapatrywaniach.
Jaka jest przyczyna, że młode dziewczyny wybierają prostytuowanie się? Kilka odpowiedzi przedstawionych przez Snellman wydaje się oczywistych. Z jednej strony to fascynacja światem spotykanym w mediach: nieograniczone fundusze, seks bez ograniczeń, posiadanie atrakcyjnych rzeczy, niekończące się zakupy, duża forsa, poczucie akceptacji w środowisku. Z drugiej, rodzice, którzy tak naprawdę nie interesują się dziećmi. Zapracowani, zajęci sobą i swoim szczęściem, samorealizacją, spełnianiem własnych zachcianek. Nie mający ani czasu, ani ochoty na rozmowę z dzieckiem. Zapewniający mu dobry byt i porzucający obowiązek wychowania jako zbyt uciążliwy dla współczesnego człowieka sukcesu. Zapominający, że najważniejsza jest miłość i zrozumienie, że wyrazem tej miłości jest ilość czasu poświęcona własnemu dziecku, a nie ilość podarowanych mu pieniędzy. Kolejny czynnik to zdemoralizowani dorośli, nierzadko wykształceni, kulturalni, majętni, tworzący elitę, którym towarzyszy nuda i potrzeba coraz silniejszych bodźców. Oddający się wyrafinowanym perwersjom, mający fiksacje na punkcie seksu, mający środki żeby realizować nawet najbardziej chore fantazje. Wierzący, że pieniądz rządzi światem i każdego można kupić. Także i ci ludzie, którzy dla pieniędzy dopuszczą się każdego czynu. Dla których drugi człowiek to tylko rzecz, środek do osiągnięcia celu.
Społeczeństwo nie dostrzega wszystkiego. To można jakoś zrozumieć. Gorzej, że ci, którzy mają chronić obywateli, również są ślepi, przynajmniej w tej powieści. Policja ukazana tu jest jako bezradna i błądząca po omacku. Trochę to nieprawdopodobne jak na dzisiejsze czasy.
Snellman opisuje inne oblicze otaczającego nas kulerskiego świata. Mogłaby to ucznić znacznie mocniej, nie nazywając różnych rzeczy po imieniu, umiarkowanie dawkując opisy i słowa. Wszak wiadomo, że często o wiele silniej działa nie tyle wyrażanie wszystkiego wprost co odpowiednia sugestia. Pod tym względem autorka woli jednak mówić bez ogródek. To kwestia stylu i wyboru środków wyrazu, a może i wrażliwości współczesnego czytelnika. Nie zmienia to faktu, że książka robi silne wrażenie, czyli choćby częściowo spełnia zamiary autorki, która chce czytelnikiem po prostu wstrząsnąć.
Anyżka chce być jak inne nastolatki. Malować paznokcie. Tańczyć flamenco. Iść na koncert Madonny. Nic nadzwyczajnego. Nawet balkon chciałaby mieć zwyczajny...