W świecie bezsensu
Depresja to coś więcej niż zniechęcenie, zły dzień czy smutek. To poważna choroba, stanowiąca – według Światowej Organizacji Zdrowia – czwarty problem zdrowotny na świecie. Cierpi na nią około dziesięć procent populacji, a w skrajnych przypadkach może się nawet zakończyć samobójczą śmiercią. Choroba ta często pozostaje niezdiagnozowana bądź też diagnoza stawiana jest zbyt późno. Obniżenie nastroju, dekoncentracja, apatia – to wszystko zrzucane jest na karb lenistwa, pesymistycznego spojrzenia na życie bądź też braku zdolności do rozwiązywania problemów. Zazwyczaj leczona jest nie sama depresja, ale obawy somatyczne, które za sobą pociąga, takie jak bóle głowy, problemy z układem krążenia czy poczucie ogólnego wyczerpania. Poważne są również konsekwencje społeczne depresji, poczynając od izolacji osoby chorej, jej powolnego wycofywania się z życia towarzyskiego, przez ciągłe zwolnienia lekarskie, przerwaną naukę, po brak możliwości wykonywania jakiejkolwiek pracy i prowadzenia samodzielnej egzystencji. Dlaczego zatem tak często depresja jest ignorowana?
Na to pytanie możemy próbować odpowiedzieć sami po lekturze książki Dziewczynka z balonikami autorstwa Agnieszki Turzynieckiej. Opublikowana nakładem wydawnictwa Szara Godzina powieść to głęboka i przejmująca lektura, która odsłania dramat osób cierpiących na zaburzenia maniakalno-depresyjne, czyli chorobę afektywno-dwubiegunową. To nie tylko wstrząsające studium rozpadu osobowości, ale także wsparcie dla osób zmagających się z tym problemem oraz dla ich rodzin i bliskich.
Nie potrafię żyć jak ci wszyscy ludzie, którzy mijają mnie obojętnie, biegnąc gdzieś i nie zastanawiając się, czemu to robią. Istnienie musi mieć jakiś cel, a ja jestem tylko roślinką – mówi Marlena, dwudziestosiedmioletnia Polka mieszkająca w Niemczech. Niezwykle wrażliwa dziewczyna w Karlsruhe pragnęła znaleźć sens życia. To już kolejne miejsce, do którego przed laty uciekła w pogoni za czymś nieuchwytnym, lecz niezmiernie dla niej ważnym. Ucieczki zresztą wpisują się w jej całe życie, odkąd jako trzynastolatka miała po raz pierwszy epizod depresyjny. Mijające lata były niczym przejażdżka rollercoasterem – po wielkich sukcesach przychodził czas na rozpacz i alienację. W terminologii medycznej nazwalibyśmy to okresami manii, kiedy wszystko staje się możliwe, a do życia nie potrzeba ani snu, ani pożywienia, oraz okresy depresji, kiedy wstanie z łóżka urasta do rangi problemu. Sytuacji nie poprawił wyjazd z Polski do Francji, gdzie mieszkał brat Marleny, ani kolejna przeprowadzka, tym razem do Niemiec, gdzie bohaterka rozpoczęła studia na germanistyce i iberystyce.
Marlenę spotykamy w trudnym dla niej momencie życia. Coraz gorzej radząca sobie z codziennymi obowiązkami dziewczyna decyduje się na podjęcie leczenia szpitalnego. Pobyt na oddziale psychiatrii jest okazją nie tylko do analizy kondycji psychicznej, relacji łączącej Marlenę z innymi członkami rodziny, ale też do wspomnień - zarówno tych dobrych, jak i tych bolesnych. Wraz z bohaterką wracamy pamięcią do chwili, kiedy matka zaprowadziła ją po raz pierwszy do swojego neurologa z prośbą o przepisanie tabletek na powstrzymanie łaknienia, przez wszystkie trudne rozmowy z rodzicielką i upokorzenia, które Marlena musiała znosić, po deprecjonowaną karierę dziewczyny w redakcji dziennika miejskiego. Pobyt w szpitalu staje się również okazją do przedstawienia innych pacjentów: dekoratorki wnętrz Christine, która słyszy głosy sterujące jej zachowaniem, Marisy z jej urojeniami, fotografa Uwe – schizofrenika, czy studentki z Polski, która po zażyciu tabletki gwałtu przejawia zaburzenia psychiczne.
Autorka, posługując się bohaterką i wykorzystując jej chorobę, zabiera nas w świat pełen gniewu, bólu oraz samotności. W świat osób chorych psychicznie, osób, skazanych na społeczny ostracyzm, osób pogardzanych i ignorowanych. Dziewczynka z balonikami to jednak nie tylko portret osób chorych na depresję, ale również osób nie potrafiących kochać, nie radzących sobie z emocjami i uczuciami, jak matka Marleny. Trudna, toksyczna wręcz relacja łącząca z nią bohaterkę również wymagała analizy i zaakceptowania tego, że nie można zmienić drugiej osoby, można natomiast zmienić swój stosunek do niej.
Agnieszka Turzyniecka boleśnie doświadcza czytelników, ale dzięki temu emocje pozostają w nas na długo, podobnie jak bohaterowie książki oraz poruszone w niej problemy. To trudna lektura, budząca szereg kontrowersji, zmuszająca do zastanowienia się nad sensem życia, nad postawami wobec problemów, a także nad relacjami, w które wchodzimy. Doskonale nakreślone postacie oraz głębia, która autorka stworzyła w powieści sprawiają, że Turzynieckiej można wróżyć wspaniałą przyszłość literacką. Już spełniła marzenia swojej bohaterki – została pisarką, a choć Dziewczynka z balonikami jest pierwszą jej książką, po jaką sięgnęłam, to z pewnością nie ostatnią.
Inspektor Kres prowadzi śledztwo w sprawie zaginięcia młodej, samotnej kobiety. Dla doświadczonego policjanta, który równocześnie zajmuje się też innymi...