Są pisarze, po powieści których fani sięgają w ciemno. Do grona takich autorów zaliczyć można Richarda Paula Evansa, który w swoim dorobku ma kilkadziesiąt powieści i wiele serii książkowych. Książki Evansa ujmują prostotą przekazu i tym, że każdorazowo autor gra na emocjach swoich czytelników. Nieważne, po który tytuł Richarda Paula Evansa sięgniemy, każdy mniej lub bardziej nas poruszy.
Dziennik Noel to historia trzydziestokilkuletniego, bardzo popularnego, bogatego amerykańskiego pisarza, który dowiaduje się o śmierci swojej matki. Tę wiadomość przekazuje mu prawnik zajmujący się testamentem Ruth, dwa tygodnie po pogrzebie matki. I chociaż Jacob nie miał dobrych relacji z mamą, choć został wyrzucony z domu, gdy był jeszcze nastolatkiem, to dopiero teraz postanawia wrócić i uporządkować przeszłość. Robi to dosłownie: sprzątając dom mamy, która – jak się okazało – była zbieraczką, ale także w przenośni, próbując ułożyć zerwane relacje z ojcem oraz wybaczyć zmarłej matce wszystkie krzywdy, których doznał. Podróż w przeszłość może nie należy do najprzyjemniejszych, ale pozwala pisarzowi doświadczyć oczyszczenia i zdystansować się do spraw, które już się wydarzyły.
Na kartach powieści nie mogło, oczywiście, zabraknąć wątku miłosnego, zakochania oraz tajemnicy związanej z Noel. Autor po raz kolejny udowadnia, że tylko zmiana punktu widzenia, danie szansy drugiemu człowiekowi, otwarcie się na innych może zaowocować szczęściem, za którym wcześniej bezsensownie i ślepo gonimy. Kim tak naprawdę jest tytułowa bohaterka książki i dlaczego odgrywa istotną rolę w życiu Jackoba? Tego czytelnicy dowiedzą się z utrzymanej w świątecznym nastroju i osadzonej w zimowej scenerii najnowszej powieści Richarda Paula Evansa.
Po raz kolejny autor zabiera czytelników w podróż. Odwiedzamy Utah, Salt Lake City, ale również Arizonę. I chociaż akcja powieści toczy się w grudniu i przeważnie atmosfera miejsc, w których przebywają bohaterowie, odpowiada naszym wyobrażeniom o Bożym Narodzeniu, to jednak od czasu do czasu wyrywamy się w raz z bohaterami ze skutego lodem Utah i wygrzewamy się w słońcu Arizony.
Dziennik Noel świetnie wpisuje się w dorobek literacki Richarda Paula Evansa. Książka utrzymana jest w podobnej stylistyce, porusza podobne problemy i napisana jest w ten sam – poruszający, choć lekki – sposób co wcześniejsze publikacje autora. Evans, czasami metaforycznie, często jednak wprost tłumaczy, jak ważne jest w życiu wybaczanie i dawanie drugiej szansy innym. Przypomina, że nie warto zamykać się na drugiego człowieka, pochopnie go oceniać czy, wcześniej nie wysłuchawszy, wykreślić ze swojego życia. Powieść czyta się błyskawicznie, można nawet spróbować „połknąć” ją w jeden wieczór. Miłośnicy książek Evansa nie będą rozczarowani, a ci, którzy twórczości autora jeszcze nie znają, może dadzą mu szansę właśnie za sprawą Dziennika Noel.
Kiedy myślała, że straciła wszystko - znalazła to, co najważniejsze. Gdy do Noel, redaktorki nowojorskiego wydawnictwa, dociera wiadomość od umierającego...
Po odejściu żony Alex zostaje sam, z pustym kontem i raną w sercu. Pragnie poznać bratnią duszę – kogoś, kto zrozumie, jak bardzo jest samotny i...