Dzień prawdy Anny M. Brengos to pełna humoru opowieść o dążeniu do realizowania marzeń. Marzeń, które – jak to czasem bywa – po spełnieniu mogą okazać się czymś zupełnie innym, nie do końca zgodnym z oczekiwaniami marzycieli.
Anna i Marek Nowakowie oraz ich córka Zuzia oraz babcia Joanna postanawiają zrealizować wielkie marzenie i zamieszkać na wsi. Ponieważ Nowakowie są pomysłowi i przedsiębiorczy, szybko zmieniają plan na rzeczywistość i budują w Wiosce Małej w pobliżu Miasteczka uroczy, choć nieco przyduży dom. Budują go w sporym oddaleniu od pozostałych domostw tej sympatycznej miejscowości, w której kwiaty rosną na każdej posesji, ludzie są tak uczciwi, że skrzynkę z diamentami można na środku drogi zostawić i nikt jej nie weźmie, a nad wszystkim czuwa miła pani Zatopkowa wraz z mężem. Choć kwiaty pachną, a słońce świeci, nad Wioską Małą ciąży klątwa związana z pewną uroczą zielarką, która kilkadziesiąt lat temu (a może ciut dawniej) przecięła wrzód na plecach komuś, od kogo powinna się była trzymać z daleka. To dało początek wydarzeniom, które poskutkowały gwałtownym odejściem pięknej zielarki z tego świata, a na mieszkańców okolicy spadła bardzo szczególna klątwa.
Gdy tylko klątwa zaczyna działać, rodzice Zuzi dochodzą do wniosku, że być może ich decyzja o przeprowadzce na wieś była jednak zbyt pochopna i snują inne, znacznie bardziej przyjemne plany. Tymczasem dziewczynka nie zamierza się poddawać – zwłaszcza, że wraz z nią do walki z przeciwnościami losu staje dzielna babcia Joanna. Dwie kobiety czeka niemało wyzwań.
Pełna humoru i iskrzących dialogów powieść Anny M. Brengos to doskonała propozycja na letnie popołudnia. Autorka sięgnęła po popularny wątek próby odmiany życia w sielskiej scenerii, przeobrażając go i adaptując na potrzeby opowiadanej historii. Ten często spotykany w polskiej literaturze obyczajowej motyw zyskał nowy wymiar. Czy swoista „ucieczka na wieś” jest rzeczywiście remedium na wszelkie życiowe problemy? Czy ludzie na wsi są prostolinijni i życzliwi? Czy przyroda zawsze jest sprzymierzeńcem znękanego życiem mieszczucha? I – wreszcie – czy gdzie indziej jest lepiej niż u nas?
Na żadne z tych pytań nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo – jak pokazuje historia rodziny Nowaków – zawsze ze sobą zabieramy swoje sprawy i nic nie jest tym, na co na początku wygląda. A ludzi, którzy za dużo mówią, czasami lepiej nie wpuszczać za próg, bo jeśli mówią, to i patrzą, a nie wszystko powinni widzieć.
Dzień prawdy to bardzo udana lektura, doskonale współgrająca z najlepszymi polskimi wzorcami komedii kryminalnej. W tym przypadku otrzymujemy literaturę z wyrazistymi rolami kobiecymi, detektywkami, które podejmują się rozwikłania zagadki kryminalnej i (współpracując z organami ścigania, ale głównie działając na własną rękę) doprowadzają sprawę do szczęśliwego końca. Na polskim rynku wydawniczym taki gatunek uprawiają między innymi Alek Rogoziński (który zamieszcza blurb na okładce Dnia prawdy) i Jacek Galiński. Komedia kryminalna to bardzo pojemny gatunek, dostarczający czytelnikowi zarówno rozrywki, jak i wyzwań intelektualnych. Dzień prawdy realizuje oba te wymogi, co sprawia, że powieść czyta się bardzo dobrze. Autorka zapowiada jej kontynuację – miejmy nadzieję, że trafi ona do rąk czytelników jak najszybciej.
Marta zajmuje jedną część podmiejskiego bliźniaka. Jej sąsiad Piotr, uroczy i beztroski lekkoduch, zderza się z szokującą niespodzianką. Jego była pojawia...
Anna M. Brengos znów nas zaskoczy i… rozśmieszy. Nad Wioską Małą od wieków ciąży klątwa. Obecnie walczą z nią Babcia z Zuzką. W...