Oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci – to chyba jeden z najbardziej wzruszających fragmentów przysięgi małżeńskiej. Moment, gdy z oczu nowożeńców i ich najbliższych zaczynają płynąć zły, a łamiący się i zamierający w gardle głos nie pozwala dokończyć wypowiadania tych słów. Tylko kto w tej pięknej i podniosłej chwili myśli o śmierci? Wszak za moment rozpocznie się wesele, a zabawa potrwa do białego rana. I tak, stopniowo, przechodząc do codzienności, o śmierci zapominamy. Bo jesteśmy młodzi. Bo wciąż do czegoś dążymy. Bo wciąż mamy czas, by się zmienić i osiągnąć zamierzony cel. Bo śmierć jeszcze nas nie dotyczy.
Danuta Noszczyńska o tej kwestii nie zapomina, przewrotnie tytułując swoją powieść Dopóki śmierć nas nie połączy. Śmierć ma połączyć bohaterów? Jaki w tym happy end, jak szukać w książce pocieszenia czy relaksu? Czy naprawdę chcemy czytać o smutkach i porażkach, jakie spotykają bohaterów? Czy nie dość ich mamy we własnym życiu?
Dopóki śmierć nas nie połączy to opowieść o młodej, dwudziestodwuletniej dziewczynie, Małgosi. Przyjeżdża ona do dużego miasta właściwie bez większych środków do życia, ale z ogromnymi pokładami determinacji i jasną wizją celu. Dziewczyna raz na zawsze pragnie odciąć się od swojego dotychczasowego życia na małej, zapadłej wsi. Nie, żeby gardziła własnym pochodzeniem. Gosi chodzi raczej o panujące na wsi zasady, o to, że życie toczy się tam według z góry ustalonych schematów, że kobieta powinna być posłuszna mężowi bez względu na to, jak jest przez niego traktowana, że tylko mężczyzna ma w domu prawo głosu i to on decyduje o losie domowników. Dziewczyna wierzy, że jest w stanie osiągnąć w życiu zdecydowanie więcej niż tylko znaleźć wiejskiego, nie stroniącego od wódki chłopa, który rok w rok powiększał będzie rodzinę o kolejne gęby do wykarmienia. Wiedziona pragnieniem rozpoczęcia nowego życia, dziewczyna wynajmuje mieszkanie w jednej z kamienic, w której po pewnym czasie poznaje swoją sąsiadkę, blisko pięćdziesięcioletnią Dorotę, narratorkę powieści. Początki życia w mieście są dla Gosi trudne. Praca na kilku etatach – a to w warzywniaku, a to w ochronie, a to w charakterze sprzątaczki – pozwala dziewczynie jakoś wiązać koniec z końcem. Do obowiązków Małgosi dochodzą jeszcze: szkoła wieczorowa – dziewczyna chce zdać maturę – i kurs prawa jazdy.
Kiedy Dorota poznaje Małgosię, zastanawia się, czy aby na pewno spotkanie z dziewczyną było najlepszym, co mogło ją w danej chwili spotkać. Małgorzata to bowiem piękna, ale bardzo skromnie ubrana, prosta dziewczyna o wulgarnym sposobie bycia. Gosia szasta przekleństwami jak hazardzista żetonami w pokerze. Brak dziewczynie obycia, ogłady i zwyczajnej kultury osobistej. Dorota podejrzewa, że taki stan rzeczy wynikać może z wychowania, jakie otrzymała Gosia. Gdy dodatkowo dowiaduje się, że dziewczyna była jedną z jedenaściorga dzieci Piątków, przestaje się dziwić, że rodzice poświęcali dziewczynie niewiele uwagi.
Małgorzata zaprzyjaźnia się z Dorotą. I przyjaźń to szczera, choć nieco dziwna, bowiem są momenty, gdy kobiety w ogóle się nie widują, choć mieszkają drzwi w drzwi. Z drugiej strony: są chwile, gdy Gosia wręcz obsesyjnie nachodzi Dorotę, prosząc ją o radę, pomoc czy zwyczajne wsparcie, jakiego nie spodziewa się dostać od własnej matki.
Powiedzieć, że z biegiem czasu, wraz z wniknięciem w zupełnie nowe środowisko, Małgosia się zmienia, to zdecydowanie za mało. Dziewczyna zaczyna czerpać z życia całymi garściami. A że by osiągnąć wymarzony cel gotowa jest na wszystko, nie przeszkadza jej osobliwy – z góry skazany na potępiające spojrzenia otoczenia – związek z dużo starszym mężczyzną, Jakubem.
Najciekawszą rolę w powieści Danuty Noszczyńskiej odgrywa Dorota. Wydaje się jedynie pozostającym niejako w tle całej opowieści narratorem i tylko relacjonuje czytelnikom historię młodej dziewczyny, jednak z czasem urasta do rangi pełnoprawnej bohaterki. Co jednak najważniejsze – mimo emocjonalnego zaangażowania w opowieść i opisywane wydarzenia, Dorota nigdy Gosi nie potępia, nie ocenia, nie krytykuje. Nawet, gdy jest już tak źle, że gorzej być nie może, nawet, gdy poziom dna został już przez Małgorzatę osiągnięty, Dorota wyciąga pomocną dłoń i – co najbardziej zaskakujące – staje po stronie „winowajczyni”. Cały świat może odwrócić się od Gosi. Rodzona matka może się jej wstydzić. A Dorota z milczącym smutkiem pogładzi włosy Małgorzaty i pozwoli się dziewczynie wypłakać.
Wszyscy szukamy własnego, szczęśliwego miejsca na ziemi. Małgorzata, opuszczając rodzinną wieś, wie, że nie ma już do niej powrotu. A jeśli nawet, to na zasadach, które nigdy jej nie usatysfakcjonują. Dziewczyna pozbawiona wszelkiej pomocy, skazana na radzenie sobie wszelkimi sposobami, gotowa jest poświęcić wiele, by rozpocząć nowe życie. Jak wiele razy przychodzi nam kogoś krytykować, oceniać czy obgadywać. Jak często gardzimy osobami, które decydując się na desperacki krok, „ratują” w ten sposób swą sytuację materialną. I dla wszystkich „strażników moralności" również znalazło się w powieści Danuty Noszczyńskiej miejsce. Obłuda i dwulicowość bez przerwy widoczne są na kartach Dopóki śmierć nas nie połączy. Bohaterowie drugoplanowi – sąsiedzi i rodzina Jakuba – patrzą jedynie na swoje dobro i swój dobrobyt, a szczęście mierzą nie ludzkimi uczuciami, ale objętością portfela. To ludzie, których codziennie spotykamy, których prawdopodobnie znamy z własnej klatki schodowej, sklepu czy pracy. To ludzie, którzy stanowią - niestety - większość w naszym społeczeństwie…
Ciekawym i, jak się później okazuje, kluczowym wątkiem powieści są zaprezentowane w książce elementy paranormalne. Dorota pisuje artykuły dla zajmującego się taką tematyką czasopisma, stąd skazana jest na korespondencję, a czasami też spotkania z osobami, które miały - bądź miewają - spotkania z duchami czy też twierdzą, że były świadkami nadprzyrodzonych zjawisk. Być może na pierwszy rzut oka opisy paranormalnych zjawisk wydawać się będą czytelnikowi dziwne, naciągane i niepotrzebne. Temat ten został potraktowany poważnie, a nie ujęty w lekkiej, żartobliwej, rozładowującej napięcie formie. Przesłanie jednak jest proste: skoro reagujemy i dziwimy się historiom o poltergeistach czy UFO, to dlaczego nie reagujemy na ludzką krzywdę wokół nas?
Małgorzata traci grunt pod nogami. Wraz z upływem czasu zaczyna się zastanawiać, kim tak naprawdę jest. Bo dziewczyna ze wsi już dawno zniknęła, ale czy nasza bohaterka gotowa jest już nazywać samą siebie „panią z miasta"? Czy przeszłość, która cieniem kładzie się na życiu Gosi, kiedyś przestanie być takim brzemieniem? Czy prawdziwa miłość odmieni dziewczynę i nada jej życiu prawdziwego sensu? Czy za każdy grzech przyjdzie Gosi odpokutować?
Dopóki śmierć nas nie połączy to opowieść o życiu takim, jakie jest. Nie tym kolorowym, usłanym różami, oświetlonym pięknym słońcem nad dachami Dubrovnika, Toskanii czy Paryża, zagryzanym słodką bułką w towarzystwie uroczego i przystojnego bruneta. Nie tym wylewającym się z dziewięćdziesięciu dziewięciu procent powieści dla kobiet – słodkim, zabawnym, zawsze zwieńczonym happy endem. Danuta Noszczyńska zabiera czytelników w świat znany im z codziennego życia. Pozbawiony fanfar, a za to taki, w którym szarość tylko czasami rozbłyska na chwilę blaskiem skromnego sukcesu.
Dopóki śmierć nas nie połączy to książka, w której nie będziemy chcieli utożsamiać się z bohaterami, nie będziemy też chcieli wnikać w ich skórę ani żyć ich życiem. Bo co to za pociecha: wchodzić ze „złego" w „jeszcze gorsze"? Bohaterów Danuta Noszczyńska ukazała z ogromną dbałością o szczegóły. Gosię, Dorotę oraz pozostałych bohaterów bez trudu można sobie wyobrazić. Może tylko nieco zbyt stereotypowo została ukazana polska wieś, w tym przede wszystkim zaściankowość niektórych jej mieszkańców.
Powieść Danuty Noszczyńskiej nie jest książką, która natchnie czytelnika optymizmem. Noszczyńska piętnuje ludzkie zachowania, dokonując swego rodzju rozliczenia. Jako świetna obserwatorka nazywa po imieniu bolączki wsi, miast, dzielnic i kamienic, w których żyjemy. Powieść Dopóki śmierć nas nie połączy z pewnością skłoni czytelnika do głębokiej refleksji na wiele tematów. Od determinacji począwszy, przez pchające ludzi motywacje, aż po decyzje, które z dystansu wydają się bezsensowne czy wręcz głupie. Zastanawiając się jednak nad losami Małgosi, nad jej fikcyjnym życiem, nad jej perypetiami, warto zadać sobie pytanie, czy naprawdę chcielibyśmy być w jej skórze? I stwierdzić, że dopóki nie przeżyjemy tego, co ona, nie mamy prawa jej oceniać.
Nie rodzimy się na bezludnej wyspie. I nie dano nam możliwości wyboru ani zgody na zastaną rzeczywistość, która stanie się z czasem częścią nas samych...
Zarówno dobro, jak i zło wraca do człowieka ze zdwojoną mocą. Sandra wychowała się w małym miasteczku. Tam życie płynie zupełnie inaczej. Za czym...