Czy można przełamać klątwę dzieciństwa?
Małgorzata wyprowadza się z rodzinnej wsi do dużego miasta, gdzie ciężko pracuje, by zostać ,,kimś". Jest dziewczyną wyjątkowo piękną, co w połączeniu z jej pochodzeniem, prostotą i ocierającym się o wulgarność sposobem bycia sprawia, że jest łakomym kąskiem dla spotykanych w życiu mężczyzn. Coraz bardziej rozczarowana swoim nowym życiem i bezwzględnością świata, który nie okazał się rajem, ulega pokusie i zostaje utrzymanką starszego, zamożnego mężczyzny... A gdy się jej wydaje, że stoczyła się na samo dno, spotyka pierwszą, prawdziwą miłość. Czy jednak będzie miała na tyle siły i odwagi, by o nią zawalczyć?
Danuta Noszczyńska - plastyczka, reżyserka, twórczyni amatorskich teatrów Azet i Amarant, specjalistka do spraw teatralnych w Archetti Orkiestrze kameralnej Miasta Jaworzna, absolwentka krakowskiego liceum plastycznego oraz wydziału filozoficznego UJ. Jako pisarka zadebiutowała w 2007 roku książką "Historia nie Magdaleny". Potem ukazały się: "Blondynka moralnego niepokoju", "Hormon nieszczęścia", "Mogło być gorzej", "Kufer babki Alicji", "Luizę pilnie sprzedam", "Pod dwiema kosami, czyli przedśmiertne zapiski Żywotnego Mariana" (Nagroda Festiwalu Literatury Kobiet ,,Pióro i Pazur"), "Wszystkie życia Heleny P." (Nagroda Festiwalu Literatury Kobiet ,,Pióro i Pazur") , "Harpia" (Nagroda Festiwalu Literatury Kobiet ,,Pióro i Pazur") i "Farbowana blondynka".
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2016-08-02
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 344
Niejednokrotnie przekonałam się już, że lepiej ufać własnej intuicji przy wyborze powieści, które chcę przeczytać, niż kierować się emocjami i pod wpływem chwili sięgać po coś, na co szkoda czasu. Pozwalać, aby to reklamy w sieci, dające zielone światło wszelkiej maści bestsellerom kształtowały nasz gust czytelniczy, wmawiając nam, że akurat ta pozycja to hit roku. Dzięki temu ograniczonemu zaufaniu do marketingu udało mi się ostatnio przeczytać kilka naprawdę dobrych książek.
Tym razem mój wybór padł na powieść o przewrotnym tytule „ Dopóki śmierć nas nie połączy „, która wyszła spod pióra Danuty Noszczyńskiej.
Wcześniej spotkałam się już z bardzo pozytywnymi opiniami na temat twórczości tej autorki, która znana jest, jako pisarka, reżyserka i scenarzystka a w każdej z tych ról sprawdza się rewelacyjnie. Noszczyńska była trzykrotnie nagradzana na Festiwalu Literatury Kobiet „ Pióro i Pazur „, bo kobiety po prostu pokochały jej powieści. Udowodniła niejednokrotnie, że literatura kobieca może być wartościowa. Nie musi kojarzyć się z singielkami szukającymi męża, nieszczęśliwie zakochanymi młodymi kobietami, które na prowincji zaczynają nowe życie.
Pomimo, że spodziewałam się oryginalnej powieści obyczajowej, czytając opis wydawcy dałam się jednak zwieść i sądziłam, że mam do czynienia z lekkim romansem.
Jednakże wkrótce stwierdziłam, że wydawca celowo bądź nieświadomie w opisie książki, wprowadza czytelnika w błąd pozwalając mu sądzić, że będzie miał do czynienia z powieścią o biednej dziewczynie sponiewieranej przez życie, którą obdarzy miłością wybawca na białym koniu. Cała historia zakończy się happy endem, będą żyli długo i szczęśliwie. Bardzo szybko przekonałam się, że tego tu na kartkach tej powieści nie znajdę. Nie jest to wcale lekka i łatwa opowiastka. To bardzo mądra książka, która robi niesamowite wrażenie, zmusza do refleksji i własnych przemyśleń.
Narratorką powieści jest Dorota, redaktorka gazety zajmująca się zjawiskami paranormalnymi, pracująca w domu. Jest kobietą po przejściach, wycofaną ze świata, ale niebawem zaprzyjaźnia się z młodą kobietą, która wprowadza się naprzeciwko. Gosia zostawiła za sobą trudną przeszłość, opuściła rodzinną wieś, przyjechała do miasta, aby zaznać lepszego życia. Marzy o dobrej pracy zdaniu matury, ale okazuje się, że nie jest to takie proste jak jej się wydawało. Problemy się mnożą a za to ubywa pieniędzy, jedyną podporą jest Dorota, która wspiera ją i próbuje wyprowadzić dziewczynę na dobrą drogę. Historia Małgorzaty jest swoistą biografią opowiedzianą przez Dorotę, która obserwuje wszystkie wydarzenia w jej życiu, pomaga, doradza i martwi się jej złymi wyborami. Na początku Małgorzata nie wzbudzała mojej sympatii, denerwowała mnie sposobem bycia swoją wulgarnością, ale wkrótce okazało się, że to delikatna i wrażliwa dziewczyna, która potrafi wdać się w bójkę z chuliganami, aby ocalić życie kotu. W miarę jak poznawałam kawałek po kawałku jej przeszłość a potem przyszłość zaczęła mi w pewnym stopniu imponować swoją niezłomnością i wolą walki. Nie ze wszystkimi jej wyborami się zgadzałam, to przyświecał im jakiś cel a skutki swoich decyzji odczuła dotkliwie sama Małgosia. Nie potrafiłam jej nie współczuć. Los doświadczył ją okrutnie i polubiłam ją na tyle, że trudno mi było pogodzić się z jej ostatecznym wyborem.
„ Dopóki śmierć nas nie rozłączy „ to pozornie opowieść o niczym, tak przynajmniej niektórzy ją postrzegają i wydawało mi się, że nie ma w niej nic szczególnego, ale im bardziej zagłębiałam się w lekturę to tym bardziej uświadamiałam sobie, że jest piękna i wstrząsająca. To historia dwóch kobiet znacznie różniących się wiekiem potrzebujących się wzajemnie, w życiu, których niemałą rolę odegrał ów ocalony bury kot. O ludzkiej zawiści, która potrafi zniszczyć drugiego człowieka a z drugiej strony, że istnieją ludzie bezinteresowni niosący pomoc potrzebującym. Powieść o życiu tak po prostu z bardzo dużym ładunkiem emocjonalnym. Wartość tej książki docenia się dopiero wtedy, gdy dobrnie się do końca, bo pozostawia po sobie mnóstwo pytań bez odpowiedzi. Danuta Noszczyńska stworzyła niesamowitą opowieść przepełnioną dramatem, miłością i nadprzyrodzonymi wątkami. Zapewne długo jeszcze nie zapomnę Małgorzaty dziewczyny, wrażliwej i utalentowanej, która walczyła o swoje marzenia a także Doroty kobiety o ogromnych pokładach życzliwości, empatii i złotym sercu.
„Czasem jedyną okazją do pochylenia się nad losem drugiego człowieka i spojrzenie na niego bardziej "po ludzku" jest jego śmierć".
Losy Małgorzaty poznajemy " z drugiej ręki", bo naratorką jest jej sąsiadka, która z czasem zaczyna pełnić rolę jej powierniczki i przyjaciółki. Na początek nieprzychylnie na nią patrzyła, bo dziewczyna była wrzaskliwa, ordynarna, pospolita, widać było, że wywodzi się z biednego domu i wiejskiego zaścianka. A to mówiła, że obdarzył ją los licznym rodzeństwem, że sami się wychowywali, że obrzydła jej bieda i brak perspektyw. Jest ambitną jednostką postanowiłą wiele osiagnąć w życiu, ale jej prostota poczytywana jest za naiwność. Warszawa aż roi się od lubieżników chętnych wykorzystać jej brak obycia, zależność od kaprysów pracodawców.
Narratorka trochę jej matkuje, będac kilka lat młodszą od matki dziewczyny, która od niedawna jest też babcią. Siostry Gosi wolą szybko wychodzić za mąż i rodzić kolejne bachory, bez chęci polepszenia swego losu.
Gosia zostaje utrzymanką emerytowanego profesora, opiekuje się nim w ostatnim okresie jego życia ( przez parę lat), a po śmierci jako żona dziedziczy połowę majątku. Syn jego, osiadły w USA nie ma o to do niej pretensji, ale harpiami okazują się wredne siostry zmarłego. To z nimi bolejąca nad stratą kobieta musi na drodze sądowej batalii walczyć o majątek . Musi ponownie stanąc na nogi, a gdy studiuje, zwraca na nią uwagę przystojny wykładowca.
Na marginesie narratorka rozwiązuje razem z Gosią różne paranormalne sprawy, jak np. zamordowanej narzeczonej Jacka, której widmo pojawia się motocyklistom i prosi o podwiezienie, mając przy sobie odebraną od krawcowej suknię ślubną.
Nietuzinkowa fabuła, pech który zdaje się prześladować Gosię, wszystko się sprzysięga przeciwko niej, życie nie daje jej zasmakować długotrwałego szczęścia. Wredny sąsiad dowiaduje się o jej niechlubnej przeszłości, co powoduje straszne komplikacje.
Zszokowało mnie zakończenie, myślę że autorka przekombinowała i przeszarżowała, łamiąc konwencję prawdopodobieństwa. Rozumiem, że zwyczajny happy end do skomplikowanej historii miłosno-obyczajowej nie pasuje, ale nie żyjemy przecież w czasach Madame Butterfly czy Damy Kameliowej. Duży plus za frapującą opowieść, wciągajacą fabułę, no i wątki paranormalne. żałuję, bo nie takie zakończenie przewidziałam dla Małgorzaty, jednakże powieśc mi się podobała. Odbiega od innych powieści kobiecych, więc godna jest uwagi i przeczytania rzecz jasna.
Bardzo sympatyczna, dobrze napisana. Ma sie wrażenie jakby sie siedzialo z koleżanką i słuchało historii. Historii niestety trudnej , zyciowej i trochę przygnebiajacej.
Edwina, tytułowa blondynka, jest owocem krótkiego, miłosnego porywu zapyziałej dewotki i cynicznego ateisty - karierowicza. Jak sama mówi, „formowała...
Nic tak nie poprawia nastroju, jak obarczanie innych winą za swoje porażki. Sylwia z powodzeniem spełnia się zawodowo jako nauczycielka, prywatnie zaś...