Recenzja książki: Detektyw Murdoch. Biedny Tom już wystygł

Recenzuje: Damian Kopeć

Zbrodnia listopadową, mroźną nocą



Mroźna, listopadowa noc w Toronto. Podczas pełnienia służby znika młody konstabl Wicken. W pierwszej chwili wygląda to na żart. Sprawa nabiera jednak innego wymiaru, kiedy detektyw William Murdoch znajduje zwłoki współpracownika i leżącą obok karteczkę, która sugeruje, że nieszczęśliwy młodzieniec popełnił samobójstwo. Śledztwo początkowo wydaje się potwierdzać to przypuszczenie, choć w tle pozostaje niedowierzanie, że pogodny, spokojny i odpowiedzialny Wicken nagle, bez ostrzeżenia pozbawił się życia. Dochodzenie wikła się coraz bardziej, kiedy pojawia się jedna, a po jakimś czasie - kolejna narzeczona nieżyjącego konstabla, a może raczej kobieta podająca się za nią. Czyżby naprawdę był on skrytym kochankiem, rujnującym serca wielu kobiet? Nie wierzy w to jego matka, nie bardzo wierzy w to sam Murdoch. A jeśli Wicken nie okłamywał kobiet, to komu i dlaczego zależy na szybkim zakończeniu sprawy jego nagłej śmierci?

 

Biedny Tom już wystygł to trzecia z serii siedmiu książek o kanadyjskim detektywie. Naznaczona jest wszystkimi charakterystycznymi cechami dotychczas przetłumaczonych powieści Maureen Jennings: mamy tu drobiazgowo opisane postacie, śledzenie losów kilku osób, odkrywanie mrocznych zakamarków ludzkich dusz, szukanie tego, co kryje się pod konwenansami związanymi z życiem w danym czasie i przestrzeni.

 

Jak rodzi się zbrodnia? Jaką rolę grają tu emocje, a jaką - rozum? Na takie pytania już nie raz próbowali odpowiadać najznakomitsi twórcy literatury zwanej kryminalną. To właśnie człowiek i kręte ścieżki, którymi czasami podąża, były przedmiotem zainteresowania chociażby niezrównanej Agathy Christie. Wydaje się, że również autorka cyklu o przygodach detektywa Murdocha w centrum uwagi stawia człowieka, zarówno tego dokonującego przestępstwa, jak i tego - a właściwie tych - poszukujących sprawcy zbrodni oraz wszystkich, którzy zostają w nią w jakiś sposób wplątani. Psychologia i tło wydarzeń stanowią bardzo ważny element prozy Maureen Jennings. Drugim elementem dla niej charakterystycznym jest fascynacja pisarki minionymi czasami: atmosferą dawnych lat, historią konkretnego miasta (dziewiętnastowieczne Toronto), blaskami (mniej) i cieniami (bardziej) życia w minionych wiekach. To tylko kwestia sposobu patrzenia i pisarskiego gatunku, w którym tworzy, sprawiają, że cienie zostają podkreślone wyraźniej, ukazane z większą pieczołowitością i kiedy potrzeba, wyolbrzymione.

 

Jennings stara się podobno odtworzyć epokę, która odeszła. Jeśli chodzi o architekturę, funkcjonowanie miasta, jego topografię, zwyczaje, ubiory, warunki życia ludzi niemajętnych, fakty historyczne, z pewnością jej się to dobrze udaje. Czy w przypadku ludzi i ich mentalności również? Trudno jednoznacznie ocenić. Język powieści nie jest nadmiernie stylizowany. Oczywiście ułatwia to nam czytelnikom współczesnym zrozumienie treści, ale zarazem utrudnia odtworzenie klimatu świata, który odszedł. Myślimy bowiem językiem i wpływa on na sposób widzenia, opisywania i rozumienia rzeczywistości. Trudno komuś, kto nie żył w danych czasach „wejść w skórę” ówcześnie żyjących ludzi. Owszem, można próbować ich poznać i zrozumieć poprzez lekturę gazet z tamtego okresu czy książek. Czy gdybyśmy jednak chcieli na podstawie dostępnej nam prasy lub literatury odtworzyć mentalność współczesnego człowieka, to odnieślibyśmy sukces? Raczej nie. Co kiedyś na ich podstawie będą o nas sądzić potomni? Raczej nie potwierdzą, że żyliśmy w szczęśliwych czasach. Media tworzą świat wirtualny, będący spojrzeniem na rzeczywistość pod wybranym kątem, a nie wiernym jej opisem. Media żyją wydarzeniami, z których część świadomie kreują. Media narzucają sposób myślenia, a nie próbują opisywać świata i pomagać go zrozumieć. Chcą być czwartą władzą, a nie - służyć społeczeństwu. Z kolei literatura jest formą namysłu nad światem, pewnymi zjawiskami w nim zachodzącymi, rzadko jest realistyczna i wierna w szczegółach w stosunku do rzeczywistości (może drobiazgowo opisywać osobisty świat pisarza, ale to nie jest świat większości "zjadaczy chleba"). Nie tego zresztą od niej oczekujemy. Stwierdzenia o wiernym oddaniu atmosfery dziewiętnastowiecznego Toronto uważam więc po prostu za mocno przesadzone. Co nie znaczy, że autorka umiejętnie nie tworzy wyrazistego klimatu. Jej powieść jest bardzo emocjonalna, barwna i wyrazista, choć niekoniecznie historycznie obiektywna. Jest raczej osobistą wizją XIX wieku w znaczącym mieście ówczesnej Kanady.

 

Biedny Tom już wystygł spodoba się więc tym, którzy lubią wielowątkowość, naświetlanie wydarzeń z różnych stron, rozbudowaną psychologię postaci. Wszystkim tym, którzy uwielbiają stwierdzenia, że życie kiedyś było bardzo ciężkie, a teraz jest już lekkie. Dla których nie jest ważne samo rozwiązanie zagadki, lecz tło wydarzeń, motywacje ludzi, emocje im towarzyszące. Humoru w powieści nie ma zbyt wiele, a jeśli się pojawia, to raczej w subtelnej formie. Wyjątkiem jest wart szczególnego polecenia fragment wizyty Murdocha u dentysty.



Pewną trudnością, charakterystyczną zresztą dla literatury anglosaskiej, może być ilość postaci i ich wzajemne powiązania. Moim sposobem na skomplikowane związki jest drzewo genealogiczne, „krzew” powiązań pomiędzy ważnymi osobami pojawiającymi się na łamach książki.



Niektóre sprawy Jennings uwypukla, pewne zauważa, ale nie poświęca im zbyt wiele czasu. Dużą rolę przypisuje religii - postaci nieustannie powołują się na nią, choć mam wrażenie, że chodzi tu o bardzo powierzchowne traktowanie religijności jako zbioru haseł na daną okoliczność, a nie jako przyjętych ze zrozumieniem zasad i życia według nich. Między bowiem tym, co głoszą niektóre postaci, a tym, jak żyją, istnieje często spora przepaść. Jennings wspomina pewne, zawsze dla większości interesujące, sprawy, ale przynajmniej na razie nie rozwija ich. Chodzi o sprawy, które przewijają się w sferze publicznej niezmiennie także w naszych czasach, na przykład o układy w policji, dyskryminację (tu: katolickiej mniejszości przez protestancką większość) chociażby przy obsadzaniu stanowisk, różnorakie koterie (tu: mające swoją podbudowę w lożach masońskich) reglamentujące dostęp do lepiej płatnych i wpływowych stanowisk. Wzmianki o tym pojawiają się mimochodem, między wierszami, możliwe, że rozwinięte zostaną w kolejnych tomach przygód detektywa Murdocha.

Kup książkę Detektyw Murdoch. Biedny Tom już wystygł

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Detektyw Murdoch. Biedny Tom już wystygł
Inne książki autora
Spuśćmy psy
Maureen Jennings0
Okładka ksiązki - Spuśćmy psy

Harry Murdoch, ojciec detektywa Murdocha, czeka na wykonanie wyroku śmierci za zamordowanie Johna Delaneya, ale utrzymuje, że został we wszystko wrobiony...

Dziecko Nocy
Maureen Jennings0
Okładka ksiązki - Dziecko Nocy

Ponure oblicze wiktoriańskiego Toronto Pewnego dnia w ciasnej służbowej klitce Detektywa Murdocha pojawia się Amy Slade. Kobieta jest nauczycielką w szkole...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy