Magia kolorów
Pryzmat używany jest w optyce do zmiany kierunku biegu fal świetlnych, a zjawisko całkowitego wewnętrznego odbicia pozwala wykorzystać go jako idealny element odbijający światło. Pryzmatkojarzony jest najczęściej z przedmiotem, ale co by było, gdyby i ludzie potrafili krzesać barwy? Podróż do świata, w którym barwami można rządzić, przywracając równowagę (bądź też ją burząc), proponuje nam Brent Weeks. Ci z Was, którzy mieli przyjemność oddać się lekturze trylogii „Anioła Cienia” wiedzą już, czego możemy się po autorze spodziewać. Zaskakująco dobry debiut sprawił, że Brent stał się autorem poczytnym, ale i wciąż doskonalącym swoją technikę.
„Czarny Pryzmat” po raz kolejny przekonuje nas, że oto mamy do czynienia z nowym mistrzem fantasy. Autor tym razem nie posłużył się cichymi zabójcami, ale otaczającą świat magią, w tym - magią barw. Mieszkańcy krain wciąż jeszcze mają w pamięci Wojnę Fałszywego Pryzmatu, będącą starciem dwóch braci - Gavina i Dazena Guile. Przywołany już wcześniej Pryzmat jest najpotężniejszym człowiekiem na świecie, cesarzem Siedmiu Satrapii, upoważnionym do przywracania równowagi za pomocą wskrzeszania dopełniających kolorów. Z racji tego, że każdy mógł wykrzesać tylko skończoną ilość koloru w ciągu życia, Pryzmaci (poza tymi, których zamordowano) służyli dokładnie siedem, czternaście albo dwadzieścia jeden lat. W międzyczasie Chromeria szukała następcy, a Orholam przysyłał nowego kandydata w każdym pokoleniu. Za wyjątkiem pokolenia Gavina, kiedy to Orholam znalazł dwóch Pryzmatów i rozdarł świat na dwoje. Teraz Pryzmatem od czternastu lat jest Gavin i doskonale wie, że zostało mu jeszcze pięć lat sprawowania funkcji. Czy to wystarczy, by zrealizował wszystkie swoje plany, zwłaszcza, że zwolennicy Dazena wciąż nie uznają władzy Gavina, a konflikt dosłownie wisi w powietrzu? Kiedy na domiar złego Pryzmat otrzymuje wstrząsającą informację - okazuje się, że ma nieślubnego syna - sprawy komplikują się jeszcze bardziej (o ile to w ogóle jest możliwe). Na dodatek piętnastoletni Kip również przejawia zdolność krzesania, a sztuki tej uczy się w zaskakującym tempie...
Brent Weeks przenosi nas w świat Chromerii - pewnego rodzaju gildii krzesicieli, którzy władają barwami, tworząc plastyczny luksyn. Poznajemy zarówno chromantów, czyli tych, którzy potrafią krzesać, używając jednej barwy, jak i dichromantów (pełnych - krzeszących z dwóch barw, pokrewnych i niepełnych). A także polichromantów, superchromantów, a nad nimi góruje Pryzmat, posługujący się całą paletą barw. Ten uporządkowany obraz rzeczywistości, w której każdy zna swoje miejsce, a kraina podzielona jest dodatkowo na siedem Satrapii, pozostających we władaniu konkretnych Kolorów, poraża swoją logiką i klimatem.
Autor utkał ze słów i bezbrzeżnej fantazji fascynujący świat, w którym każdy szczegół jest starannie dopracowany. Tło bynajmniej nie przytłacza bohaterów, indywidualnych jednostek, bardzo silnie zarysowanych charakterologicznie, od koloraków - szaleńców, którzy dali się całkowicie opanować swojej barwie, po samego Pryzmata. Ten pietyzm i żelazna konsekwencja, z jaką Brent Weeks rozwija akcję i wiąże ze sobą poszczególne wątki, zaskakuje i budzi podziw wobec talentu pisarza. W książce nic nie dzieje się przez przypadek, wszystko ma logiczny ciąg, a umiejętne dawkowanie wydarzeń i ich tempa pozwala utrzymać czytelnika w stanie nieustannej uwagi, ale nie wyeksploatować, co - przy ponad siedemset stronach - jest prawdziwą sztuką.
„Czarny Pryzmat” zaskakuje, porywa i nie pozwala nam się znudzić wędrówką po Satrapiach. To prawdziwie wybuchowa mieszanka kolorów i wydarzeń, czyniąca z nas prawdziwych niewolników powieści - z tą tylko różnicą, że jako czytelnicy wcale nie chcemy odzyskać niezależności…
Gaelan Gwiezdny Żar jest farmerem, szczęśliwym w roli męża i ojca; wiedzie żywot ostrożnego, spokojnego i prostego człowieka. Jest także nieśmiertelny...
Każde światło rzuca cień. Każdy cień skrywa tajemnicę. Każda tajemnica błyszczy w świetle. Myślał, że zostało mu jeszcze pięć lat – teraz ma mniej...