Babski fight
Cwaniary Sylwii Chutnik to powieść o starej i nowej Warszawie. Tak, książek o stolicy powstały już dziesiątki, może setki. Ta jest jednak przewrotna. Jej bohaterkami są warszawskie "cwaniary", dziewczyny, które niczego się nie boją, które - jak trzeba - skopią komuś tyłek, jak nie trzeba - obiją mordę, a robią to z prawdziwą klasą, bo dla czystej przyjemności.
Powieść rozpoczyna się na... cmentarzu - w "mieście równoległym", mieście "stop-klatce", gdzie wszystko ulega zatrzymaniu, spowolnieniu. Za murem tradycyjny ruch, korki, gonitwa, wyścig szczurów, spory polityków. A tu - cisza, bezruch, pewna stagnacja, choć tylko z pozoru, bo i tu, paradoksalnie, toczy się życie. Przychodzą tu wdowy, przywiędłe kobiety, opiekujące sie grobami mężów. Tak się bowiem składa, że mężowie żyją krócej, zostawiając małżonkom obowiązek pucowania swoich nagrobków, doglądania ich, mycia, pastowania - zupełnie, jakby nic się nie zmieniło.
Jedną z wdów, choć to nie całkiem trafne określenie, bo za młoda jest i męża nie miała, tylko narzeczonego, jest Halina. Halina z tatuażami i w zaawansowanej ciąży. Przychodzi codziennie do swojego Antka, zabitego na ulicy narzeczonego. Halina wygląda podejrzanie. Nie pasuje do staruszek, stałych bywalczyń nekropolii, coś w jej wyglądzie i zachowaniu "zgrzyta". Halina pała żądzą zemsty. Nie chce pogodzić się ze śmiercią chłopaka, tym bardziej, że nosi jego dziecko. Nie chce pogrążać się w rozpaczy i zalegać leniwie wśród poduch, czekając nie wiadomo na co. Może na własną śmierć, przeczekując życie, choć przecież wciąż jest taka młoda i "całe życie przed nią". Halina wcale tak nie czuje. Halina chce znaleźć zabójcę i dokonać zemsty, tylko to pomoże jej żyć dalej.
Wspólnie z koleżanką, Celiną, zajmują się... rozbojami. Może ich koleżanki wolą wyżywać się na siłowniach, fitnesach, joggingach, treningach. One wolą spuszczać łomot. I to z powodu lub bez, wystarczy krzywe spojrzenie, uwaga o biuście, rozpychanie się w środkach komunikacji miejskiej. I już znajdzie się ofiara. To jest ich sport, ich życie. Są miejskimi fighterkami, bo to lubią, bo sprawia im to satysfakcję. Są obrończyniami Miasta, walczą z chamstwem i niesprawiedliwością. Ich przyjaciółka, Bronka, dobrze zarabiająca prawniczka, towarzyszy im w napadach. Ta z kolei ma ekologiczne priorytety - nie lubi tych, którzy zaśmiecają parki, trawniki, ulice. Za rzucenie papierka - kara, za wyrzucanie butelek - łomot.
Cwaniary radzą sobie świetnie. Dzielnica jest ich królestwem, będą go bronić do ostatniej krwi. Wkrótce pojawia się zagrożenie. Deweloper chce wyburzyć stare kamienice, w których mieszkają pełnoprawni mieszkańcy stolicy, od zawsze, od Powstania. W tym miejscu mają powstać kolejne drapacze chmur z żelaza i szkła, zimne, potwornie drogie apartamenty dla zadłużonych w bankach nowobogackich. Na to nie można pozwolić. Tym bardziej, że wychodzą na jaw nieczyste zagrania biznesmena. Ekipa zbiera się, by przygotować akcję wyzwoleńczą. Pomaga im babcia Haliny, pamiętająca jeszcze trasy kanałów z czasów Powstania Warszawskiego. To nimi dostaną się w pobliże strzeżonego domu biznesmana. Nie pozwolą, by pieniądze wpływały na ich życie, doprowadzając do przymusowej emigracji. Trzeba mu dać nauczkę.
Akcja udaje się, dając spektakularne efekty - wielki wybuch, który niszczy apartamentowiec. Niestety, tylko po to, by w jego miejscu zaraz zaczął wyrastać kolejny, jak stały ząb w miejsce wypychanego mleczaka. Miasto rośnie samo, pozbywając się starych budynków, świadków historii, urbanizacyjnie ujednolicając się, upodabniając do innych, identycznych stolic. Tego buntownicy nie przewidzieli. Procesu nie można cofnąć. Można tylko z założonymi rękami patrzeć na nadchodzące nieubłagalnie zmiany.
Powieść jest zabawna i smutna jednocześnie. Jej atutem jest plastyczny język, daleki od literackich wyżyn, bliski, codzienny, wypełniony zwrotami, których nie spotyka się w literaturze, lecz raczej na ulicy. Czy tylko warszawskiej?
Prawdziwa przyjemność płynąca z lektury to dla autora największy komplement. Niniejszym zatem autorkę komplementuję.
Kolejna książka laureatki Paszportu \"Polityki\". Jest rok 1944. W podwarszawskich Gołąbkach Stefania Mutter denuncjuje Niemcom dwie Polki, skazując je...
Jola widzi ze swojego okna trzy kominy. Najwyższy z nich wygląda jak latarnia morska. To jedyny stały element w jej życiu – życiu , z którego...