Dobrą książkę poznaje się po tym, że intryguje i wciąga czytelnika do tego stopnia, że ten zapomina o całym świecie, a raczej pamięta tylko o tym przedstawionym. Charlotte Link zabiera nas na brytyjską wyspę Guernsey i tam nas zostawia. Nie da się już tego miejsca opuścić.
A wszystko zaczęło się wraz z wybuchem drugiej wojny światowej, kiedy naziści rozpoczęli swój marsz po Europie, zajmując kolejne terytoria. Nie ominęli także Wysp Normandzkich. Zanim jednak przybyli, spora część mieszkańców zdołała się ewakuować. Wśród nich byli rodzice dwunastoletniej Beatrice. Tłocząc się na statek do Londynu, zgubili córkę, która została sama w opuszczonym domu. Nie dane im było więcej się spotkać. Tymczasem piękny dom z ogrodem różanym zajął niemiecki oficer wraz z młodą żoną. Zajęli dom razem z mieszkającą tam dziewczynką. Sytuacja co najmniej dziwaczna, ale w czasie wojny bywało przecież gorzej. Niemiecki oficer Erich Feldman okazuje się postacią neurotyczną, popadającą w skrajne nastroje. Jego żona, Helen, jest o połowę młodsza, ale również ma nieciekawy charakter. Ona z kolei boi się wszystkiego, jest chorobliwie skupiona na swoich bolączkach, wiecznie narzeka. Z całej tej „rodziny” tylko nastoletnia Beatrice jest dojrzała, jest też najsilniejsza z nich wszystkich.
Narracja prowadzona jest w dwóch przestrzeniach czasowych. Te same osoby są ukazane również pięćdziesiąt lat później. Beatrice i Helen nadal mieszkają razem w tym samym domu, choć wojna dawno się skończyła, a Erich zmarł w 1945 roku. Beatrice ma syna-alkoholika, który mieszka w Londynie i jest beznadziejnie zakochany we wnuczce przyjaciółki swojej matki. Maja ma nieco ponad dwadzieścia lat i jest rozrywkową nimfomanką, wykorzystującą mężczyzn do własnych celów. Wyspę odwiedza także cierpiąca na skrajną depresję Niemka, Karin, która ucieka przed mężem, chroniąc się w domu Beatrice. Między dwiema kobietami, które dzieli tak wiele, nawiąże się nić porozumienia. Beatrice opowie o swojej przeszłości, a Karin zmierzy się ze swoim lękiem przed światem.
Mamy tu więc zestaw pełnowymiarowych, niezwykle intersujących postaci. Opowieść współczesna przeplata się z tą z czasów wojny. Obie są jednakowo barwne i wciągające. Tym bardziej, że wszystko zmierza do nieuchronnej katastrofy. Tu musi się coś wydarzyć. Osoby dramatu mają zbyt silne osobowości, wydarzenia z przeszłości wpływają na te obecne i staje się coraz bardziej jasne, że nie można uciec przed odpowiedzialnością, wyrzutami sumienia, a tym samym przed prawdą. Wszystkie wątki, choć wydaje się, że nie są z sobą połączone, splatają się w końcu w jeden. Tak powstaje dopracowana w najdrobniejszych szczegółach powieść. Nic dodać, nic ująć. Tytuł także mówi sam za siebie. Bo przecież nie ma róży bez kolców.
Od lat spędzają wspólnie urlop w idyllicznej angielskiej posiadłości Stanbury: jej właścicielka Patricia wraz z mężem Leonem i dwiema córkami...
Kate Linville, policjantka pracująca w Scotland Yardzie, czuje, że odebrano jej szczęśliwe życie. Ojciec był jedyną osobą, którą ta nieśmiała i...