On – najszczęśliwszy na świecie mężczyzna, w końcu może powiedzieć, że marzenia się spełniają. Ona – zakochana po uszy kobieta, która oddzieliła swoją teraźniejszość i przyszłość od przeszłości grubą, czarną kreską. Oboje na co dzień nie wspominają tego, co miało miejsce w ich życiu kilka lat wcześniej. Zapomnieli - albo przynajmniej udają, że zapomnieli przed sobą i otaczającym ich światem o tym, że cokolwiek złego kiedykolwiek się wydarzyło. Istnieje tylko to, co jest TU i TERAZ. A w danej chwili są to tylko i wyłącznie ONI. Tak jest do momentu odebrania przez Krzysztofa Borowskiego telefonu, który zmienia ich dotychczasowe życie. Przerażająca przeszłość postanowiła się o nich upomnieć w jeden z najbardziej okrutnych sposobów. Mężczyźnie wydaje się, że nie ma wyboru. Musi wejść po raz drugi do tej samej rzeki i zrobić to, czego nie miał już robić nigdy więcej w życiu. Przy okazji podejmuje jeszcze jedną decyzję, która może zaważyć na jego dalszych losach – postanawia nie informować żony, że coś jest nie w porządku. A przecież Kaśka jest najbliższą mu na świecie osobą, prawda? Jaki wkład w ich przyszłe życie będzie miał Łukasz Lukas Borowski? Czy mężczyźnie uda się zmienić? Czy odnajdzie szczęście w tym parszywym świecie? Przekonać się o tym można podczas lektury.
Fabuła powieści niejednokrotnie zaskakuje. Agnieszka Lingas-Łoniewska pisze w konkretny sposób. W jej powieściach nie ma miejsca na kompromisy. Kocha się bezgranicznie, a jeśli się nienawidzi – to do grobowej deski. Chyba że… Chyba że ktoś odkupi swoje winy. Pokuta nigdy nie jest łatwa, niejednokrotnie jej wymiar znacznie przewyższa wagę popełnionych wcześniej błędów. I bohaterowie Braterstwa krwi nie popełniają po raz drugi tych samych błędów – przynajmniej większość z nich tego nie czyni. Bo i od tej reguły są oczywiście wyjątki. Gdy jedni prą do przodu i starają się za wszelką cenę pokazać światu nowe, lepsze oblicze, inni popadają ze skrajności w skrajność, przez co popełniają ponownie równie głupie błędy, jak poprzednio. Na szczęście, wciąż czuwa Opatrzność, dzięki której bohaterom udaje się wyjść cało nawet z największych opresji. Choć i to nie jest takie pewne. Bo czy kiedykolwiek można tak zupełnie zapomnieć? Czy można całkowicie wybaczyć? Czy da się pozbyć wszystkich piętrzących się w życiu przeszkód? Czy to możliwe, by gdzieś tam, za zakrętem losu, wiodła prosta ścieżka, prowadząca do nieznego dotąd szczęścia? Jest tylko jeden sposób, by się o tym przekonać. Lektura Braterstwa krwi odpowie jeśli nie na wszystkie, to na większość wątpliwości.
Powieść Agnieszki Lingas-Łoniewskiej niemal hipnotyzuje. Czytelnik niemal nie potrafi oderwać się od lektury. Bo w Braterstwie krwi akcja goni akcję, a każda, nawet niewielka tragedia pociąga za sobą lawinę niekończących się konsekwencji. Bohaterowie, w jednej chwili przepełnieni radością, już w następnej popadają w totalną rozpacz, bo ich życie nagle się załamuje. Na szczęście nie mamy do czynienia z miękkimi i poddającymi się przeciwnościom ludźmi. Zarówno Krzysiek, jak i Kaśka kryją w sobie wielkie pokłady męstwa, dzięki którym są w stanie uporać się z niejednym problemem – potrzebują do tego jedynie odrobiny czasu. Jeszcze twardszy od nich okazuje się starszy brat Krzyśka, Łukasz, który czuje odpowiedzialność za tragiczny los wielu osób. I nie jest to zupełnie nieuzasadnione poczucie winy. Mężczyzna postanawia odpokutować w najtrudniejszy z możliwych sposobów. Według niego istnieje tylko jedna kara za jego grzechy. Jaka?
Braterstwo krwi czyta się wyśmienicie. Książka wzrusza, wywołuje wzburzenie, nęci i pobudza. Każdy kolejny rozdział wnosi coś istotnego do całej opowieści. Wprowadzenie nowych postaci bardzo wzbogaciło tę historię. Warto po nią sięgnąć. Warto też poznać pozostałe tomy cyklu Agnieszki Lingas-Łoniewskiej.
Kornelia Kreis, odkąd pamięta, żyje w złotej klatce, gdyż dla jej rodziców najwyższym priorytetem jest jej bezpieczeństwo. Czuje, że nie mówią jej wszystkiego...
Mateusz wyjeżdża na Podkarpacie i tam spotyka dziewczynę, która skrywa koszmarną tajemnicę. Kosma nie może wybaczyć sobie tego, co się stało i odsuwa...