Fenomen najlepszych książek z gatunku fantasy polega na umiejętnym połączeniu świata wyimaginowanego z rzeczywistym, a dokładniej - na takim jego uszczegółowieniu, by zatarła się granica pomiędzy tym, co realne, a wytworem wyobraźni. Taki talent do kreowania otoczenia, ale i akcentowania silnych współzależności, tworzenia całych państw wraz z ich historią oraz silnych jednostek o szczegółowej charakterystyce posiadł Brandon Sanderson. Jego „Bohater wieków" to kolejny już po „Z mgły zrodzonym" oraz „Studni wstąpienia" tom, poruszający historię Ostatniego Imperium oraz Zniszczenia.
Zabicie Ostatniego Imperatora było początkiem wielkich zmian nie tylko politycznych, ale i świadomościowych. Miasta wraz z nazbyt ambitnymi szlachcicami zostały rozgromione, bądź też znalazły się pod opieką Elenda i Vin Venture. Wydawałoby się, że teraz można dzięki sprawnemu zarządzaniu położyć kres wiecznej szarości i stworzyć prawdziwe imperium, w którym nie rządzi terror, ale sprawiedliwość. Ale czy aby na pewno?
Ostatnimi czasy mgły coraz częściej zasnuwają niebo, powodując choroby i niosąc śmierć. Świat tonie w popiele, który, systematycznie wyrzucany przez Popielne Góry, przykrywa wszystko coraz grubszą warstwą. Wygląda na to, że zbliża się koniec świata, a powtarzające się trzęsienia ziemi tylko potwierdzają tę tezę. Elend, wyczerpany kierowaniem Imperium, które wydaje się skazane na zagładę, zaczyna tracić panowanie nad sobą, a nad wszystkimi wisi widmo głodu. Czy uda się, podążając za wskazówkami Rasheka, pokonać siły natury? Co kryje się w ostatniej z jaskiń? Zapasy żywności, czy może atrium Ostatniego Imperatora - największy skarb Ostatniego Imperium? Odpowiedź na te pytania jest niezwykle istotna, bowiem Vin, nakłoniona poszeptem do uwolnienia zła ze Studni Wstąpienia, mogła przyczynić się do pogrążenia w chaosie i ostatecznej destrukcji planety. Moc, której zwróciła wolność, istota, którą nazwała Zniszczeniem, udowodniła swój geniusz. Nie działa ona przypadkowo, planuje i myśli, a dodatkowo kieruje się określonymi zasadami, pragnąc wyegzekwować swoje prawa... Dlaczego kawałek metalu, który połknął Elend, uczynił go Zrodzonym z Mgły? Skąd się wziął? Dlaczego został umieszczony przy Studni Wstąpienia i przez kogo? Te wątpliwości i większość tajemnic zarysowanych w poprzednich tomach, znajduje swoje rozwiązanie w „Bohaterze wieków", a czytelnik nie tylko rozbudzi swoją ciekawość w kwestii religii Terris, zupełnie wymazanej przez Ostatniego Imperatora w pierwszym stuleciu jego rządów, ale i rozszerzy wiedzę na temat zdolności inkwizytorów, dwoistej natury Rasheka, samorodków metalu znalezionych przy studni oraz zaskakującej - jak na takie formy życia - inteligencji Kolossów, a szczególnie jednego, zwanego Człowiekiem.
Brandon Sanderson nie daje nam ani chwili wytchnienia, zabierając nas na wyprawy, każe stawać do boju, ale wbrew pozorom ta wielowątkowość, natłok wydarzeń rozparcelowanych na ponad 700 stron, wcale nas nie męczy. Nie zauważa się tu dłużyzn, zbędnych postaci, za to nie można nie zwrócić uwagi na konsekwentny rozwój akcji i stopniowe wiązanie poszczególnych tematów. „Bohater wieków" jest naprawdę znakomitym zwieńczeniem trylogii, a Sanderson jak zwykle umiejętnie wyraża emocje, nie popada w przesadę, ale też i nie odcina kuponów od sukcesu poprzednich części. Co prawda, nie jest to książka dla wszystkich, a już na pewno nie dla tych, którzy fantastykę kojarzą wyłącznie z zielonymi stworkami. „Bohater Wieków", podobnie jak i poprzednie tomy, to zrodzony w wyobraźni świat pełen konfliktów, pokus, chorej ambicji i idealistów. Trzeba być gotowym wkroczyć w rzeczywistość Sandersona, koniecznie wykupując bilety, jakimi są dwa pierwsze tomy. Bez nich bowiem w trzecim tomie możemy być jak dziecko we mgle...
Co to w ogóle za pomysł na książkę? Bohater z wyjątkowym talentem do… bycia wyjątkową ofiarą losu? Misja na śmierć i życie, by uratować woreczek...
NEWCAGO JEST WOLNE. NIEZWYCIĘŻONY EPIK STALOWE SERCE NIE ŻYJE. I ZGINĄŁ Z RĘKI CZŁOWIEKA - DAVIDA CHARLESTONA... Wyeliminowanie Stalowego Serca miało...