Debiutancka książka zawsze jest wyjątkowa. Być może dlatego, że jest pierwszą miłością autora, czymś, co dojrzewało długo (często w podświadomości), pomysłem, który przebił się przez wiele innych. Bogowie saren Marka Kaźmierczaka są właśnie taką historią. To polska fantastyka na wysokim poziomie. Pisana z wielkim szacunkiem dla gatunku, ale też dla czytelników. I nie bez powodu używam właśnie tego słowa: szacunek.
Goślińska puszcza zamieszkana jest przez plemiona, których życie splecione jest z przyrodą. Każde z nich czci bogów i zwierzęta. Plemię Strugi związane jest z sarnami. Sarny dają im mądrość, wyrozumiałość, siłę. To dlatego spożywanie mięsa sarny może przynieść wyłącznie nieszczęście…
Plemiona czerpią swoje moce z różnych gatunków. Wszystkie jednak, bez względu na wyznanie, zagrożone są przez Strzygę. Ta pragnie zniszczyć to, co dobre i bezpieczne. Wysłani przez nią zwiadowcy sieją strach i zakłócają spokój, jaki panował w puszczy. Nadchodzi moment, w którym trzeba będzie walczyć. Czas pokaże, kto stanie po stronie wspólnoty i dobra, a kto pozwoli posiąść swoje ciało złym mocom.
Kaźmierczak tworzy swoje uniwersum pieczołowicie i nie szczędzi czytelnikom detali. Jego puszcza naprawdę żyje, a wiara w bogów (którzy zresztą chętnie przemawiają) to tak naprawdę wiara w przyrodę. To ona rządzi, przewodzi człowiekowi, określa jego byt. Otacza go też opieką. Lud Strugi to w większości wegetarianie. Zdarza im się polować, ale są tacy, którzy nie tkną mięsa w żadnej postaci. Wolą żyć z darów natury niż odbierać jej życie. Zresztą ci, którzy posuwają się do zabijania saren, robią to w ukryciu. To coś więcej niż tylko pogwałcenie zasad. To czyn, który plami duszę.
W powieści Kaźmierczaka władzę sprawują kobiety. I robią to mądrze. Zaskoczyło mnie to, jak autor fantastyki oddał kobietom stery, pokazując ich spryt, umiejętności, charaktery. Struga przewodzi swojemu ludowi i nikt nie podważa jej decyzji przez wzgląd na płeć. Ona zasłużyła na swoje stanowisko i cieszy się wielkim zaufaniem. W jej plemieniu mężczyźni i kobiety żyją w harmonii. Gdy przychodzi zagrożenie, wiedzą, co robić. I choć najwięksi wojownicy to panowie, to jednak Struga jest tą, która odgrywa największą rolę.
Bogowie saren to powieść, która swoim klimatem przypomina baśń, starą legendę. Odwołuje się do motywów, które znamy, ale Kaźmierczak dodaje dużo od siebie, tworzy swój własny, spójny świat. Świetnie zachowuje balans pomiędzy spokojną opowieścią a scenami akcji. Te udają się mu znakomicie. Jest więc w tym wszystkim i rozmach, i spokój. I jeden, uniwersalny wniosek: przyroda jest naszym życiem. Gdy ona padnie, wszyscy zginiemy. Gdybyśmy mogli żyć tak prosto, jak lud Strugi, nasze „dzisiaj" byłoby o wiele łatwiejsze. Nie mówię tu o zamieszkiwaniu puszczy, ale o poszanowaniu jej praw.
Cieszę się, że Kaźmierczak napisał powieść tak barwną, tak skupioną, przemyślaną. Polecam nie tylko tym, którzy czytają fantastykę na co dzień. Ja nie jestem jej docelowym odbiorcą, a bawiłam się świetnie i wyniosłam kilka cennych spostrzeżeń. Polecam!