Dawno, dawno temu, w czasach kiedy świat był o wiele prostszy i łatwiej przyswajalny, gdy nadmiar nie przytłaczał, a niedobór był motywacją do rozwijania własnej kreatywności, kiedy o wiele łatwiej dokonywało się wyborów ze względu na niezbyt wiele możliwości, życie również wydawało się łatwiejsze. Wszyscy też znajdowali się jakby bliżej siebie. Czy tak było? Czy ludzie rzeczywiście byli w stanie skutecznie porozumieć się ze sobą bez telefonów komórkowych czy Internetu? O dziwo, tak - właśnie ze względu na motywację do działania. Człowiek od zawsze był stworzeniem stadnym i dążył do kontaktów z innymi, wykorzystując sposoby, które w danej chwili były mu dostępne. Człowiek też zawsze miał potrzebę zaznaczenia swojej odrębności i wyjątkowości. Tę wyjątkowość miało stanowić przede wszystkim jego wnętrze: myśli, odczucia, poglądy i spojrzenie na otaczającą go rzeczywistość oraz towarzysząca temu wszystkiemu chęć podkreślenia swej wyjątkowości lub po prostu poszukania u innych zrozumienia jako formy terapii.
Niestety, nie każdy posiada w sobie tyle odwagi, by publicznie ujawnić wszystkim to, co skrywa wewnątrz. Potrzeba przekazania innym tej ważniejszej części siebie kłóci się z potrzebą zachowania jej w ukryciu ze względu na swą intymność. Jak więc to pogodzić? Czy jest sposób na to, by zrealizować naturalną potrzebę podzielenia się z kimś swoimi odczuciami, jeśli nie znamy kogoś, komu możemy w wystarczającym stopniu zaufać? Oczywiście, że tak. Sposobów jest kilka. Jednym z nich jest na przykład prowadzenie pamiętnika.
Komuś, kto spędził dzieciństwo w tych samych czasach, co ja, pamiętnik będzie kojarzył się z szarym brulionem w kratkę, w którym skrzętnie spisywane były najskrytsze myśli. Taki pamiętnik przechowywany był potem w najwymyślniejszych kryjówkach, mających uniemożliwić dostanie się go w niepowołane ręce. Dziś brulion i długopis zostały wyparte przez komputer, przy pomocy którego ludzie zapisują wszystko co myślą i czują. Potrzeba zamieniania swoich myśli w słowo pisane nie umarła wraz z rozwojem cywilizacji, jednak tak, jak wiele innych dziedzin, ewoluowała. Dziś autor (bądź autorka) pamiętnika zamiast ukryć, chce go pokazać możliwie najszerszemu gronu czytelników. Zwykle jednak chce przy tym zachować anonimowość, co niekiedy się nie udaje. Czasem taki pamiętnik przestaje być anonimowy i, niestety, nie zawsze dzieje się to za przyzwoleniem autora.
Częściowo zmieniły się też powody pisania współczesnego pamiętnika. Bywa on sposobem na pochwalenie się swoimi umiejętnościami lub pasjami. Czasem bywa też inspirowany jedynie niektórymi (niekoniecznie istotnymi) wydarzeniami z życia autora, stając się czymś w rodzaju powieści w odcinkach. Bywa również, że nadal jest miejscem, gdzie autor dzieli się z innymi swoimi emocjami, oczekując czasem poklasku, czasem wsparcia lub poparcia, w skrajnych przypadkach - pomocy. Wtedy stara się pozostać anonimowy, stawia też pewne granice, dzięki którym tę anonimowość może zachować i dzięki którym może również bez problemu oddzielić to, co realne od tego, co dotyczy tylko świata Internetu.
Sylwia Michalak, bohaterka powieści Blogostan Joanny Opiat – Bojarskiej zakłada swój internetowy pamiętnik prawdopodobnie po trosze z każdego z wymienionych wyżej powodów. Chce opowiedzieć o swojej nowej pracy i nadziejach z nią związanych, chce też podzielić się z czytelnikami swojego bloga tym, co czuje, jednak przy okazji dość szczegółowo opisując otaczającą ją rzeczywistość.
Czego oczekuje od czytelników swojego bloga? Najprawdopodobniej wsparcia i zrozumienia, a - przede wszystkim - zainteresowania swoją osobą. Czy jednak przekracza granice, które oddzielają oba światy – internetowy i rzeczywisty? Nie! Sylwia Michalak nie przekracza żadnych granic, ponieważ od początku w ogóle ich sobie nie wyznacza. Jej realny świat kompletnie miesza się z internetowym, powodując, że po pewnym czasie dziewczyna sama przestaje je rozróżniać.
Debiutująca blogerka początkowo przelewa na strony internetowego pamiętnika fragmenty swojego prawdziwego życia (swojego i ludzi, którzy ją otaczają), sprawiając wrażenie, jakby dokonywała zupełnie przypadkowej selekcji informacji, czyniąc to też nieco chaotycznie. Potem następuje nieoczekiwana zmiana ról. Realne życie Sylwii przestaje mieć wpływ na to, jak wygląda jej blog, ale to blog zaczyna dyktować, jak ma wyglądać jej życie. Wkracza w nie bezceremonialnie, brutalnie uczestnicząc w każdym jego fragmencie – począwszy od pracy w biurze nieruchomości, poprzez rodzinny obiad, kończąc na spotkaniach z ukochanym mężczyzną. Bohaterka w internetowym świecie kreuje nową siebie. Jest w nim bystra i inteligentna. Jej błyskotliwe posty są kilkakrotnie polecane na stronie głównej dużego portalu - jak na przykład ten w którym twierdzi, że mężczyzna powinien być tak samo dobrze dopasowany jak stanik (choć muszę przyznać, że jeśli przyjąć tę analogię, podany przez nią fakt, że 95% kobiet nosi źle dobrane biustonosze nie świadczy zbyt dobrze o potencjalnych związkach damsko-męskich). Blogerka często bywa też cyniczna i krytyczna, szczególnie wobec kolegów z pracy. W prawdziwym życiu Sylwia jest zupełnie inna: infantylna, naiwna i nieco niezaradna. Sprawia wrażenie, jakby nie tyle nie umiała, co nie chciała dostrzec tego, co tak naprawdę się wokół niej dzieje. Widzi tylko to, co chce zobaczyć. Spod półprzymkniętych powiek kreuje nową, nierealną rzeczywistość, zapominając, że prawdziwy świat zupełnie nie przypomina tego internetowego. Kiedy jednak zostaje brutalnie zmuszona do szerszego otwarcia oczu i przyjrzenia się podanej na tacy prawdzie, jest już za późno na… no właśnie: na co? Tego właśnie Sylwia nie wie, bo gdyby wiedziała, pewnie wszystko potoczyłoby się inaczej.
Niestety, obie wersje Sylwii - i ta internetowa i ta realna raczej nie wzbudzają sympatii w czytelniku. Wywołują w nim za to szereg innych emocji: irytację, niedowierzanie, czasem - złość i prawdopodobnie współczucie. Myślę również, że jej zachowanie może też spowodować u czytającego pewnego rozmiaru frustrację wynikającą z niemożności wniknięcia na karty powieści tylko po to, by móc potrząsnąć bohaterką bądź krzyknąć jej wprost do ucha: „Dziewczyno, obudź się! Rozejrzyj się wreszcie bo zupełnie nie widzisz tego, co się wokół dzieje! Zajmij się prawdziwym życiem, zamiast niewiele wartą fikcją, którą tworzysz przy pomocy komputera i Internetu.
Jednak czy na pewno potencjalny czytelnik Blogostanu nie może tego zrobić? Czy nie może uzmysłowić komuś, że prawdziwe życie jest zbyt cenne, by je poświęcać dla internetowej ułudy? Na to każdy powinien już odpowiedzieć samodzielnie.
Renata Kosin - pisarka, autorka powieści Mimo wszystko Wiktoria. Wkrótce nakładem wydawnictwa Replika ukaże się jej nowa książka - Bluszcz prowincjonalny.
Nowy wymiar kobiecości Życie czterech przyjaciółek – Beaty, Karoliny, Sylwii i Kasi – toczy się wokół dzieci: tych posiadanych, oczekiwanych...
"Zły pies wtrącił mnie do więzienia tylko dlatego, że nie chciałem zapłacić mu haraczu". Na portalu społecznościowym pojawia się post znanego judoki wzywający...