Wyobraźcie sobie świat, w którym jest gorąco. Jest brudno. Jest za dużo ludzi i za mało jedzenia. Głodni i spragnieni uciekają przed pożarami na północ, gdzie padają jeszcze deszcze, gdzie drzewa jeszcze nie uschły. Ale granice są zamknięte. Nie ma dokąd uciec. Organizacje charytatywne, jedna po drugiej, zamykają swoje jednostki. Ludzie zostają pozostawieni sami sobie.
Ojciec z córeczką znajdują statek. Ostatnie miejsce na Ziemi, które może być ich przepustką do życia. Albo miejscem, które stanie się ich grobem.
Kilkadziesiąt lat wcześniej na północy Norwegii ktoś wykrawa lód i pakuje go do hermetycznie zamkniętych pojemników. Szejkowie z bogatego norweskiego świata są gotowi zapłacić wiele, aby skruszyć ten lód do swoich drinków. Ktoś decyduje się na sprzedaż, ktoś protestuje. Ziemia i natura nie są czymś, czym można handlować. Przyroda jest nasza i powinniśmy ją czcić, a nie sprzedawać.
Dystopijna opowieść Mai Lunde to dramatyczny opis świata, który znamy i który, być może, tak właśnie będzie wyglądał w przyszłości. Lekceważymy ostrzeżenia o zanieczyszczeniu środowiska, o ociepleniu klimatu, słuchamy ignorantów i zwykłych oszustów, którzy mówią, że to wszystko wymysł, że możemy nadal niszczyć naszą planetę, że nic złego się nie dzieje. A przecież sami widzimy, że lata są coraz gorętsze, a śniegu nie ma już nawet w Skandynawii. I to nie dlatego, że ktoś go wywiózł. To dlatego, że musieliśmy kupić drugi i trzeci samochód. Że zmieniamy meble co kilka lat i jemy mięso produkowane na farmach, które zużywają więcej wody niż cała ludzkość na kuli ziemskiej.
O ile opowieść Mai Lunde to fikcja, wydaje się niepokojąco prawdziwa. Po pierwsze dlatego, że nie dzieje się za tysiąc lat, ale już za chwilę. Po drugie dlatego, że uchodźcy klimatyczni, ludzie z krajów ogarniętych suszą i głodem, już pukają do naszych granic. W końcu Orwell też miał rację, pisząc 1984.
To bardzo niewygodna książka – jak każda, która pokazuje naszą głupotę. Można wzruszyć ramionami na wizje Lunde, można się zmartwić, ale należy ją przeczytać. Obłędny pęd do wzrostu demograficznego, wzrostu PKB, wzrostu wszystkiego nas w końcu zabije. Ale najpierw ludzkość zniszczy ostatnią wolną puszczę na świecie i ostatnie dziko żyjące zwierzę. Pod hasłem Czyńcie sobie ziemię poddaną uczynimy z niej niewolnika, którego zamęczymy na śmierć, by zginąć zaraz potem. W imię zachwytu nad geniuszem własnego gatunku.
Polecam dystopię Mai Lunde. Czytajcie ją i pokażcie swoim bliskim. Niech spróbują wytrzymać jeden dzień bez wody. Jeden upalny dzień. A potem wyobraźcie sobie wszyscy, że tak już będzie zawsze. Zrozumiecie wtedy, o czym mówi ta książka. Gorąco polecam.
Wigilijna opowieść, która zostanie z wami na długo! Najwspanialszy dzień w roku - Wigilia! Dom wypełniają zapachy cynamonu i pomarańczy, pierniczków...
Apokalipsa, którą sami sobie zgotowaliśmy, jest coraz bliżej! Trzecia część klimatycznej tetralogii Mai Lunde – autorki bestsellerowej Historii...