Piwowar w drodze
Wiele osób marzy o przygodach. O wyjściu z „cienia“ codzienności, przeżyciu czegoś więcej niż tylko kolejnego dnia pracy. Nic dziwnego zatem, że tak lubimy książki w których niepozorny bohater zmienia nagle swoje życie i wkracza na zakręconą ścieżkę przygód. Powieści, w których osoba mało znana, zajmująca niezbyt wysoką pozycję w społeczeństwie, przekracza kolejne granice i odkrywa inną stronę swojej osobowości. Dojrzewa, uczy się, dorasta.
Młodzieniec Beniamin Ashwood żyje w niewielkiej leśnej osadzie. Prowadzi spokojne, uporządkowane życie miejscowego piwowara. Lubi swoją pracę, ale nie jest ona szczytem jego marzeń. Kiedy ma okazję wziąć udział w polowaniu na demona, ciekawość miesza się w nim z niepewnością. Okazuje się, że nie jest tak łatwo pokonać nawet młodego, niedoświadczonego demona, który szkodzi mieszkańcom wioski. Udaje się to dopiero grupie podróżnych, którzy na chwilę zatrzymują się w wiosce. Nie są to kupcy, nie są to poszukiwacze przygód. Na czele grupy stoi czarodziejka. Ben decyduje się wyruszyć z nimi, początkowo po to, by chronić swoją przybraną siostrę, potem – by zobaczyć świat. Niedoświadczony chłopak wędruje w barwnym towarzystwie takich, co niejedno w życiu widzieli. Uczy się, szkoli, dojrzewa. Doświadcza chwil radosnych, niebezpiecznych i smutnych. Doświadcza przygód, o których nawet nie śnił.
Powieść Beniamin Ashwood autorstwa A. C. Cobble’a nie jest zbyt oryginalnym fantasy. Świat książki to wariacja na temat średniowiecza z niewielką (przynajmniej w tym tomie) domieszką magii, demonów i niezwykłych zjawisk. Sześciotomowa seria to opowieść o narodzinach skromnego bohatera. Niespieszna, niezbyt skomplikowana, utkana z kolejnych, mniej lub bardziej wciągających zdarzeń. Zgrabnie skonstruowana i relaksująca, choć w sumie mało zaskakująca. Dla Bena to historia drogi ku poznaniu samego siebie i zobaczeniu szerokiego świata. Postaci są kalkami bohaterów często spotykanych w tego typu literaturze. Mrukliwa, wymagająca i mocno asertywna czarodziejka. Stonowany, mało gadatliwy mistrz miecza i jego przeciwieństwo – również mistrz walki, ale ani stonowany, ani milczący. Uwielbiający walory płci przeciwnej, wdawanie się w bójki i przekomarzanie. Tajemnicza piękna księżniczka, wypełniająca niejasne misje. Złodziejaszek, który chce się zmienić.
W powieści demonów nie jest wcale tak dużo. Podobnie z magią. Dominują wędrówka i przygody, w których Ben najpierw wpada w tarapaty, a potem – na ogół z czyjąś pomocą – uchodzi z nich cało. Jest nieśmiały wątek romantyczny, są rozważania (a może nawet mądrości) o świecie i prawach nim rządzących. Jest potencjał i lekka, rozrywkowa lektura. Przyjemne jest stopniowe ukazywanie złożoności postaci. Stopniowe poznawanie świata powieści. Przyjemny jest nieco rubaszny humor chyba najbardziej wyrazistego Rhysa. Miłe jest to, że Ben nie jest wybrańcem, na którego wszyscy czekali i o którym mówiły stare pieśni. Z jednych kłopotów pakuje się w drugie, ale naiwnemu, dobrodusznemu młodzieńcowi zawsze ktoś przyjdzie z pomocą. Książka wydaje się trochę przydługim wprowadzeniem do dłuższego cyklu. Czy to źle? Niekoniecznie. Ktoś, kto liczy na wartką akcję, walki i magię w działaniu, może jednak poczuć się zawiedzionym. Powieść ma w sobie potencjał i zapowiedzi dalszego rozwoju akcji mogą wskazywać, że cykl wart będzie czytelniczej uwagi. Beniamin Ashwood nie zachwyca, ale i przesadnie nie rozczarowuje.
Po bitwie pod Arratem czarodziejki nie spoczną, dopóki nie dopadną Bena i jego towarzyszy. To, co przyjaciele wiedzą o magii i polityce Sanktuarium jest...
Nadchodzi epickie zakończenie podróży Beniamina Ashwooda i jego drużyny. Walka nieuchronnie zbliża się do ostatecznego rozstrzygnięcia. Wraz z kolejnymi...