Wielkie zwycięstwo, zniszczenie Szczeliny, okazało się ledwie wygraną bitwą. Na dodatek słono opłaconą - całe roje demonów pojawiają się teraz w każdym zakątku kontynentu. Po zniszczeniu artefaktu, który mógł stanowić broń przeciw demonom, Benowi i jego przyjaciołom zostaje tylko jedna, ostatnia nadzieja: wyprawa na południe, do pustynnych plemion Dirhadji, między którymi żyją podobno magowie zdolni stawić czoła zagrożeniu.
Wprawdzie ludzie tworzący koczownicze plemiona są dzicy i brutalni a pustynia, na której mieszkają śmiertelnie niebezpieczna, ale czy trochę piasku może być czymś gorszym, niż demony w Alcott, Ostępy, lord Jason czy Eldred?
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2022-05-06
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 520
Tłumaczenie: Dominika Repeczko
Zastanawialiście się nad tym, jakie są cechy dobrego przywódcy? I nie mówię o takim zastanawianiu się w ramach czczej rozmowy, czy wypracowania szkolnego. Jednak mam na myśli takie szczere odpowiedzenie samemu sobie, czego tak naprawdę oczekujemy od liderów, których wybieramy lub jakim liderem chcemy być. W końcu najróżniejsze rodzaje przewodnictwa czy nawet władzy niosą ze sobą mnóstwo trudnych decyzji, czasami trzeba ważyć dobro i zło. Czy pozwalamy na ważenia zła? Czy to jest już przekroczenie granicy moralności?
Przed Beniaminem i jego przyjaciółmi kolejne wyzwania. Dopiero co została zamknięta Szczelina, dopiero co roje demonów zostały pokonane. Tymczasem prawie od razu należy ruszyć dalej i szukać rozwiązania problemów. W końcu demony są realnym zagrożeniem, szkoda tylko że władcy i politycy tego nie widzą. Czy Beniaminowi uda się uratować świat? Czy jest jakieś konkretne rozwiązanie tych problemów?
"Beniamin Ashwood" jest dla mnie wyjątkowo sentymentalną książką. Prawie każdy tom niósł ze sobą ciepło oraz wiele refleksji. W momencie gdy piszę tę recenzję, mam za sobą już wszystkie tomy o Benku i przyznam, że troszkę zlały mi się w jedność. Dla mnie to jest już jedna, bardzo konkretna opowieść. Jednak tom czwarty wyjątkowo mnie zachwycił i zapadł w pamięć.
Styl autora jest mi już dobrze znany i tak naprawdę od pierwszych zdań jestem w stanie wciągnąć się w fabułę. Nie potrzebuję tego czasu na adaptację do nowej historii, co zazwyczaj mi się zdarza. Dla mnie to jedna linia wytyczająca opowieść trudną, pełną nadziei, ciepła i przede wszystkim moralności. Wyróżnia się charakterystycznym rysem dla Cobble i to właśnie szanuję u pisarzy. Przez całość jest wyczuwalna płynność i to poszukiwanie złotego środka pomiędzy prostotą a rozbudowaniem stylistycznym. I autor doskonale sobie radzi z wyważeniem tego.
Samą fabułę jest mi niezwykle ciężko podsumować, gdyż tak jak wcześniej mówiłam, nie dzielę już historii na tomy. Jednak myślę, że właśnie to też jest rodzajem wyznacznika wspomnianej płynności. W końcu to rodzaj przedstawienia życia ludzkiego. Trudno oczekiwać, że zostanie ona równo pocięta. Wiadomo że występują jakieś etapy, okresy, lecz wszystko ze wszystkim się łączy. Choć w "Pustym horyzoncie" nie ma niewidomo jak wielkich przełomów, które poruszają całą opowieścią. Niemniej przedstawione są wydarzenia, które pozornie są mało istotne, a to one odpowiadają za dalszą fabułę i za to jak jako czytelnik odnosimy się do bohaterów, kim oni dla nas pozostaną. To właśnie sprawia, że czwarty tom jest wyjątkowo ciekawy i właśnie w nieoczywisty sposób przełomowy. Tym bardziej że jestem pod olbrzymim wrażeniem rozciągłości granic i wielkości całego uniwersum. Da się odczuć, że nie istnieje wyłącznie jedna mała wioska, czy jakieś mityczne miasto, ale mimo tego że akcja rozgrywa się w danym miejscu, istnieją inne miasta i tam coś się dzieje.
"Beniamin Ashwood" wypada też ciekawie pod względem tematycznym. Przedstawia topos rycerski, który intensywnie podkreśla, że życie, gdzie główną wartością są zasady moralne, ma sens i prowadzi wielokrotnie do trudnych decyzji, ale daje spokój ducha i rozlicza rachunek na poczet szczęścia. Zarazem zwraca uwagę, że tak naprawdę każdy ma swoje własne walki i to sam musi wybrać, co jest dla niego priorytetem, do których walk może przystąpić.
Natomiast kreacja bohaterów jest naprawdę dobra. Jest ich wielu i większość z nich okazuje się postacią wielowymiarową, postacią pełną cech i posiadającą własną historię życia. Tym bardziej że niezależnie od tego, co właśnie robi Beniamin i gdzie jest, to inni bohaterowie istnieją i wiodą swoje życie. Nie znikają, by się pojawić, gdy tylko będą potrzebni Benkowi – oni gdzieś tam są. Mam wrażenie, że o tym zabiegu literackim wielu pisarzy zapomina. To jest opowieść o Beniaminie Ashwoodzie, ale nie jest on centrum wszechświata, poza nim inni też istnieją.
Czwarty tom cyklu o "Beniaminie Ashwoodzie" wypada naprawdę dobrze, więc czytelnicy, którzy jeszcze nie mieli przyjemności zapoznać się z nim, bez zastanowienia mogą to zrobić. Po to by historia mogła trwać dalej.
Cykl o piwowarze Beniaminie Ashwoodzie od samego początku przypadł mi do gustu, choć początki nie były wybitne. Z każdą kolejną częścią jest jednak coraz lepiej, a ciekawa fabuła i dobrze napisani bohaterowie sprawiają, że z niecierpliwością czekam na każdą kolejną powieść o młodym chłopcu, który marzył w życiu tylko o własnym browarze, a skończył, włócząc się po świecie i zabijając demony.
„Pusty horyzont” od początku zapowiadał się nieco inaczej od poprzednich tomów ze względu na zmianę miejsca akcji, co wymusiło także pojawienie się nowych cywilizacji oraz postaci. Tym razem największym przeciwnikiem naszych bohaterów tuż obok demonów jest pustynia i nieznośny upał. Nowa lokalizacja sprawia, że całość czyta się przyjemnie, gdyż umiejscowienie akcji w poprzednim miejscu sprawiłoby, że książka była zbyt podobna do poprzednich części, a kultura arabska fajnie wpasowała się do całego cyklu.
Na plus, na pewno zmiana charakteru bohaterów, a dokładniej Bena i Amelii, którzy podczas kolejnych podróży wydorośleli i widać to w tej książce. Nowa bohaterka jakoś zbytnio mnie nie przekonała, ale i nie zraziła, po prostu była. Zaciekawił mnie za to nowy mag, pojawiający się w toku akcji oraz wspomnienia o przeszłości Saali, co było dla mnie bardzo zaskakujące. Mam nadzieję, że ten bohater pojawi się jeszcze w kolejnych tomach. Oprócz tego, zaskoczyło mnie parę rozwiązań, które zastosował A.C. Cobble. Przede wszystkim byłem zdziwiony niektórymi mrocznymi i dosyć brutalnymi momentami, ponieważ nie spodziewałem się takiego obrotu akcji w tej serii.
Reasumując, podczas lektury „Pustego horyzontu” nie można się nudzić. Całość jest intrygująca i wciągająca, a bohaterów nie da się nie lubić i im nie kibicować. Jest to naprawdę bardzo dobra fantastyka przygodowa, która zaskakuje i robi się odrobinę mroczniejsza z każdym kolejnym tomem, dlatego już nie mogę doczekać się kolejnej części. Oby „Płonąca wieża” i „Ciężar korony” co najmniej dorównały „Pustemu horyzontowi”, a Beniamin mógł nadal warzyć swoje wspaniałe piwo. Zdrowie!
Więcej moich recenzji znajdziecie na Instagramie @chomiczkowe.recenzje, gdzie serdecznie zapraszam
Przygoda u boku odważnego, prawego i sympatycznego Beniamina Ashwooda, trwa w najlepsze! Oto bowiem ukazała się właśnie w naszym kraju najnowsza i zarazem już czwarta odsłona powieściowego cyklu fantasy A.C. Cobble - książka „Pusty horyzont”, która zgodnie ze swoim tytułem zabiera bohaterów do orientalnych, spalonych słońcem i kryjących wiele tajemnic, pustynnych krain. Powieść ta ukazała się oczywiście nakładem Wydawnictwa Fabryka Słów.
Zgodnie z powyższymi słowami, Ben, Anmelia, Rhys, Towaal, Corina i Milo podążają do pustynnej krainy Quten, gdzie mają nadzieję odnaleźć przedstawicieli tajemniczego stowarzyszenie Purpuratów - jedynych ludzi, którzy mogą znać sposób na powstrzymanie wciąż powiększającej się w świecie ludzi, armii demonów. Po drodze przyjdzie poznać im kilka niezwykłych osób, które z własnej lub wymuszonej woli dołączą do ich drużyny, jak i też stoczyć wiele walk, za które przyjdzie im jednak zapłacić wielką cenę...
Książka ta kontynuuje swoimi stronami barwną, klimatyczną i emocjonującą relację o losach młodego piwowara, którego życiowe wypadki uczyniły nie tylko wielkim wojownikiem, ale też i przywódcą tych, którzy jako jedyni starają się ocalić świat. Kontynuuje za sprawą wartkiej akcji, wielkiej przygody, znakomitego humoru, jak i również zmiany scenerii - z leśnej na pustynną, co wiąże się oczywiście również z całkowicie odmienną codziennością życia, obyczajami i klimatem, co w mej ocenie daje wiele dobrego i odświeżającego tej serii.
Fabułę powieści znaczy relacja o losach Bena i jego druhów, którzy docierają do pustynnej krainy, próbują odnaleźć Purpuratów oraz stawiają czoła wielu zagrożeniom - tak w postaci demonów, jak i złych ludzi. To bardzo szybkie tempo narracji, wiele zaskoczeń i niespodzianek, pokaźna porcja przezabawnych scen, szczypta erotyki, jak i dramaty, które tym razem przybierają naprawdę mroczną postać. Na końcu mamy zaś finał, który w jakiejś mierze kończy jeden z najważniejszych wątków, ale i zarazem zaczyna nową, wielce intrygującą ścieżkę zdarzeń...
Polubiliśmy już tych naszych bohaterów z Benem, Amelią i Rhysem na czele - za ich charaktery, poczucie humoru, dobre serca, ale też i nie idealność, która z kolei czyni ich bardziej realistycznymi. W tym tomie pojawia się również kilka zupełnie nowych postaci - dzielna i charakterna księżniczka z pustynnego świata, nieodgadniony koczowniczy wojownik i przewodnik w jednym, jak i również pewien potężny mag, który budzi tyleż podziw, co i lęk. To ciekawi i przede wszystkim wnoszący wiele nowego i dobrego do tej historii, bohaterowie.
Jak już wspominałam, tym razem mamy przyjemność udać się na Południowy Kontynent tego powieściowego świata, który wita nas pustynnym klimatem, surowością natury i pięknym orientem, który ma w sobie coś z „Baśni tysiąca i jednej nocy”, ale też i wciąż reprezentuje charakter tego książkowego cyklu. Jeśli chodzi o mnie, to cieszę się na tę literacką wycieczkę, która z jednej strony pozwala nam lepiej poznać tę całą rzeczywistość, a z drugiej daje coś innego i wielce nieodgadnionego...
Nie mogło zabraknąć tu rzeczy niezwykle ważnej dla tej opowieści - magii. Faktem jest to, że z każdą kolejną częścią cyklu jest jej coraz więcej i odgrywa ona coraz większą rolę w losach bohaterów, co nas czytelników może tylko i wyłącznie cieszyć. To magia zaklęć, magicznych przedmiotów, ale też i czegoś naprawdę interesującego - silnej woli, która jest w stanie stawić czoła złu, jak i pokonać najgroźniejszych przeciwników. W tym tomie dzieje się w tym względzie naprawdę wiele, by wspomnieć choćby o konfrontacji magii z bezlitosnymi siłami pustynnej natury, czy też wręcz śmiercią...
Kolejny też raz zachwycają nas tu klimatyczne ilustracje Leszka Woźniaka i znakomity przekłada Dominiki Repeczko - dwa niezwykle ważne elementy, bez których książka ta nie byłaby tak dobrą. To oczywiście również jakość pisarskiego warsztatu A C. Cobble, który doskonale wie jak sprawnie prowadzić relację, w jakich momentach zwalniać i przyspieszać jej tempo oraz w jaki sposób czynić ją wciąż intrygującą i przy tym zmieniającą się na naszych oczach - jest ona znacznie mroczniejszą, aniżeli chociażby w pierwszym tomie.
„Pusty horyzont” to powieść, która utrzymuje wysoki poziom poprzednich odsłon tego cyklu, zapewnia wielkie emocje i sprawia, że mamy jeszcze większy apetyt na kolejne części tej fantastycznej serii. Jeśli bowiem tylko kochamy literackie fantasy, to tak książka spełni nasze wszelkie oczekiwania i zapewni nam znakomitą rozrywkę. Dlatego też ze swej strony gorąco zachęcam was do sięgnięcia po ten tytuł – naprawdę warto!
Ten tom wciągnął mnie bez reszty ilością akcji. Już od pierwszego rozdziału dużo się dzieje, a potem jest jeszcze lepiej :)
Nasi bohaterowie trafiają do pustynnej krainy, gdzie mają nadzieję odnaleźć Purpuratów i dowiedzieć się jak pokonać demony. Na swej drodze spotykają kilka intrygujących osób, które zgadzają się dołączyć do drużyny. Czy wspólnie znajdą tajemniczy zakon i zdobędą niezbędne informacje? Przeczytajcie sami :)
Czwarty tom jest najlepszą (jak na razie) częścią cyklu! Dzieje się naprawdę dużo, a akcja sprawia, że ciężko się oderwać od lektury. Widać olbrzymi progres umiejętności pisarskich autora. Zarówno sama historia, jak i przedstawiony świat rozwija się w bardzo dobrym kierunku, już nie mogę się doczekać co jeszcze zaserwuje nam twórca Beniamina :)
Główny bohater czuje ciężar spoczywającej na nim odpowiedzialności i choć nie do końca mu się to podoba, to wciąż, wraz z Amelią, zgadza się przewodzić drużynie i podejmować najcięższe decyzję. Pomimo tego to cały czas ten sam chłopak o dobrym sercu z małej osady i właśnie te cechy czynią z niego osobę, za którą inni chcą podążać.
Ja także chcę podążać wraz z Benkiem do kolejnych przygód w następnym tomie i mam nadzieję, że Wy także się tam udacie!
"Pusty horyzont" A. C. Cobble'a to czwarty tom cyklu o piwowarze Beniaminie Ashwoodzie - chłopaku, który wyruszył z małej wioski, z Widoków, do ogromnego Miasta w celu odkrycia przynajmniej rąbka tajemnicy skrywanej przez świat. W trakcie podróży Ben nie dość, że zwiedził dziesiątki miejsc, wiele się nauczył i poznał wspaniałych przyjaciół, to dodatkowo... zmężniał. Z wiejskiego chłopka stał się odważnym mężczyzną, doskonale władającym mieczem, potrafiącym odróżnić dobro od zła, a przede wszystkim niebojącym się nużyć po pas w błocie.
Zwłaszcza jeśli w grę wchodzi powstrzymanie demonów tłumnie nawiedzających kolejne krainy.
W "Pustym horyzoncie" sprawa poszukiwania pradawnego, niemal legendarnego, zakonu Purpuratów zaprowadzi Bena aż do Quten - krainy dzikiej, gorącej i piaszczystej, różniącej się od zielonych łąk, gór i lasów ojczystego Alcott. Na szczęście w tej pełnej niebezpieczeństw przygodzie Benowi towarzyszyć będą przyjaciele: księżniczka Amelia, płatny zabójca, Rhys, czarodziejka Towaal, uczeń bibliotekarza Północnej Bramy, Milo, oraz łowczyni demonów, Corina.
Czy Benowi i reszcie uda się odnaleźć Purpuratów i przekonać ich do swoich racji? Jakie zagrożenia czekają na gorących piaskach Quten? Kim okażą się Dirhadji? Co z demonami, magią oraz czarodziejkami nieustannie polującymi na bohaterów?
Kiedy sięgałam po pierwszy tom cyklu o Beniaminie Ashwoodzie, nie spodziewałam się, że ta wyprawa aż tak mnie wciągnie. Z początku interesująca, ale niezupełnie zachwycająca przygoda w każdej kolejnej części nabiera tempa, a tym samym wzbudza ogromną, czytelniczą ciekawość.
Bardzo podoba mi się fakt, że mimo już czwartej części, motyw drogi nie został zapomniany. Ashwood nadal wędruje, poznając nieznane krainy, w książkach pojawiają się nowi bohaterowie, a on sam ewidentnie dojrzewa, z każdej wyprawy czy niebezpiecznej sytuacji wyciągając odpowiednie wnioski. Jeśli by porównać Benka z pierwszego tomu do Benka z czwartego, widać przeogromne różnice, co jest wręcz upajające. Uwielbiam, kiedy podczas przebytych wydarzeń postacie zmieniają swoje charaktery czy nawet samo myślenie. Sprawia to, że stają się bardziej ludzcy, realistyczni.
"Pusty horyzont", jak i cały cykl zresztą, jest idealny dla osób dopiero rozpoczynających swoją przygodę z fantasy. W książkach pojawiają się znane motywy, co jednak zupełnie nie przeszkadza ze względu na totalnie wciągającą fabułę. Historia należy do lekkich, ale w niektórych fragmentach pojawia się przysłowiowy pazur. Początkowo spokojne, niemal sielskie krajobrazy z biegiem czasu zamieniają się w coraz krwawsze pole bitwy.
Biorąc pod swoje skrzydła Benka (w postaci patronatu), zupełnie nie spodziewałam się, że ze zwyczajnego i ciekawego chłopaczka zmieni się on w mężczyznę, niemal bohatera, do którego zacznę wzdychać od połowy drugiego tomu. :) "Pusty horyzont" to kolejna, cudowna część tego zachwycającego cyklu, pozwalająca eksplorować, czuć i coraz mocniej przywiązywać się do ulubionych bohaterów.
Po tej recenzji nie pozostaje wam nic innego, jak sięgać i czytać. Pozwólcie sobie wsiąknąć w fabułę pełną tajemnic, wielobarwnych krajobrazów, rzeczywistych bohaterów oraz akcji nabierającej tempa po każdej kolejnej stronie. "Pusty horyzont" to pełna przygód wyprawa na pustynne krainy, na którą jedyne, co trzeba przygotować, to dobry humor, gorąca herbata i jedzenie, bo nim się obejrzycie, miną godziny od rozpoczęcia i nagle znajdziecie się na samym końcu, nadal rządni przygód i głodni wiedzy dotyczącej dalszych wydarzeń. :)
Niektóre zdarzenia są tak wielkie, że ich echa nie cichną przez tysiąclecia Niedokończona walka z Eldred kieruje Bena i jego drużynę z powrotem pod bramy...
Czas uciekania się skończył. Nastał czas walki. Ben i Amelia wkrótce umrą. Jeszcze nie widzą jak. Z głodu, z zimna czy rozniesieni na mieczach ścigającej...