Matematyka wokół nas
Oto pewna historyjka, opowiedziana w książce Bakterie do kwadratu.
Dwóch panów leci balonem. Nagle tracą orientację. Ponad nimi niebo, w dole morze i nic więcej. Po pewnym czasie dostrzegają łódkę, a w niej człowieka za sterem. Obniżają lot, zbliżają się do łódki i pytają: „Hej przyjacielu, czy możesz nam powiedzieć, gdzie jesteśmy?” Człowiek chwyta się za głowę, marszczy brwi i odpowiada: „W balonie!”. „O Boże! - rozpacza jeden z podróżników. - Musiał się nam trafić akurat matematyk!”. „A ty skąd wiesz, że to matematyk?” - pyta drugi. „Bo udzielił odpowiedzi stuprocentowo prawdziwej, absolutnie precyzyjnej i kompletnie bezużytecznej!”
Ta zabawna historyjka opisuje zarówno sposób widzenia matematyki, jak i matematyków. Również w pewnym stopniu ów aspekt matematyki, z którym większość z nas miała do czynienia: jej teoretyczność, tę rzeczywistą i tę złudną.
Brak umiejętności dostrzeżenia realnej matematyczności świata, w którym żyjemy, jest problemem związanym przede wszystkim ze sposobem nauczania tego przedmiotu. Jesteśmy uczeni teorii, nie pokazuje się nam jej rozmaitych związków ze wszystkim, co nas otacza. Dotyczy to zresztą nie tylko matematyki, w dużym stopniu również chociażby tak słabo rozumianej fizyki, w której matematyka jest podstawowym narzędziem. Książka Bakterie do kwadratu, podobnie jak wcześniejsza pozycja Anny Cerasoli - Pan Kartezjusz gra w statki próbuje (całkiem udanie!) popularyzować matematykę. Pokazywać jej realne związki z rzeczywistością. Uczy, jak wiedzę pozornie teoretyczną można wykorzystać w codziennie napotykanych problemach. O wszystkim tym mówi w postaci lekkiej i przyjemnej - poprzez przygody tym razem już dziewięcioletniego rezolutnego Filipa i jego dziadka. Dziadek chłopaka jest nauczycielem matematyki na emeryturze, ale jednocześnie prawdziwym pasjonatem tej dziedziny wiedzy. Jest osobą, która nie tylko zna wzory i twierdzenia, ale również potrafi je zastosować w praktycznych zagadnieniach. Jest człowiekiem, który lubi wiedzieć i dzielić się umiejętnościami z innymi.
Każda z opowieści o Filipie to ukazanie jakiegoś problemu i zaproponowanie jego rozwiązania metodami matematycznymi - na przykład za pomocą elementów teorii szyfrów czy kombinatoryki. Zakres zagadnień jest całkiem spory i pokazuje, że matematyka jest obecna w naszym życiu, a jej metody mogą je znacząco ułatwić. Jest w tych historyjkach humor, jest pozytywistyczna wiara w ludzki rozum i siłę nauki. Jest przedstawianie problemów nie zawsze trywialnych w atrakcyjny, dobrze zrozumiały i prosto wytłumaczony sposób. Tekstom towarzyszą zabawne ilustracje.
Książka Bakterie do kwadratu, podobnie zresztą jak poprzedzająca ją Pan Kartezjusz gra w statki, jest ciekawym wprowadzeniem w matematykę użyteczną. Jest w rzeczywistości nauką połączoną z atrakcyjną zabawą. Może być inspiracją nie tylko dla młodego czytelnika, ale również dla nauczycieli szkolnych, którzy chcieliby zaproponować swoim uczniom coś więcej niż tylko teoretyczne, często nudne i żmudne rozważania.
Ile straci na wadze wykąpana korona? Jak na skórze wołu zmieścić całe miasto i księżniczkę? Czy Euklides byłby dobrym kafelkarzem? Do kogo kwadrat...
Skąd wiadomo, ile owiec wyszło z zagrody i czy wszystkie wróciły, jeśli żyje się w czasach, kiedy nikt jeszcze nie potrafi liczyć? Poznajcie Bubal, małą...