Aby związek małżeński był coraz lepszy
Mark Gungor, autor książki 9 małżeńskich porad, a każda warta milion dolarów, nie jest utytułowanym, poważnym specjalistą od kryzysów małżeńskich. Nie opublikował setek prac badawczych i naukowych, przetłumaczonych nawet na język suahili. Jest mężem, szczęśliwym małżonkiem i spełnionym facetem. Co ważne: facetem z poczuciem humoru, co zawsze ułatwia życie. Korzystając z własnego ponad trzydziestoletniego doświadczenia, z obserwacji świata i ludzkich związków, udziela rad czytelnikom. To nie są przepisy gwarantujące szczęście, to porady, jak o nie zadbać, jedne być może bardziej przydatne, inne mniej, wszystkie jednak mające sens.
Bądźcie dla siebie mili!
Niektóre z nich nie są odkrywcze, ale w końcu dlaczego w życiu należy cenić tylko to, co świeże, nowe, odkrywcze i łamiące tabu? Odkrywczy jest za to sposób pisania: pełen humoru, anegdot, pozytywnego myślenia, umiejętności spojrzenia na różne rzeczy pod innym, nietypowym kątem. Poczucie humoru Gungora i oparcie się na przykładach z życia wziętych sprawiają, że jego słowa powinny trafić do czytelnika. Myśli autora są zrozumiałe - można się z nimi zgadzać lub nie, ale trudno powiedzieć, że ich nie pojęliśmy, bo język był zbyt hermetyczny, a rozważania - zbyt górnolotne.
Bądźcie szczęśliwi!
Uśmiech i pogoda ducha są pierwszym krokiem na drodze lepszego współistnienia z ludźmi, patrzenia na innych z życzliwością. Gungor tak naprawdę mocno podkreśla właśnie znaczenie bycia miłym, pogodnym wbrew wszelkim okolicznościom. No, chyba, że ktoś nie uznaje sensowności zachęty, by być wobec innych takim, jakimi chcielibyśmy, by inni byli wobec nas. Jeśli chcesz, żeby inni się do Ciebie uśmiechali, uśmiechnij się do nich pierwszy. To prawie zawsze (to ulubione "prawie") działa.
Przebywajcie z ludźmi!
Gungor ilustruje swoje rady sytuacjami z życia, również własnego. To pokazuje, że osiąganie czegoś nie jest procesem skończonym, zawsze może być lepiej niż jest. Nie twierdzi, że jest ideałem i że coś jest proste. Raczej namawia do zmiany swoich zachowań, do zastanowienia się nad pewnymi nawykami. Ważne, że mówi nam, że to przede wszystkim MY mamy się zmienić, a nie cały świat. Zmienianie siebie jest bowiem w sumie najprostszym i chyba najlepszym sposobem na poprawienie świata. Małymi krokami do przodu, podobnie jak w nauce, w ekologicznych zachowaniach, w osiąganiu wielkich celów czy zdobywaniu ośnieżonych szczytów.
Bądźcie przygotowani na wszystko!
Dla osób, które lubią wszystko komplikować, książka może okazać się zbyt prosta, rysunki w niej zamieszczone - za mało urozmaicone lub zbyt szare, rady - zbyt ogólne czy oczywiste. Czasami to takie wygodne: powiedzieć, że świat jest złożony, ludzie również i trudno coś z tym zrobić.
Gungor często sięga do Biblii, jest chrześcijaninem i w Słowie Bożym widzi moc. Część rad jest właśnie odwołaniem się do Biblii, na przykład ta o uśmierceniu w sobie swojej starej natury. Większość z nich jednak odnosi się do każdego z nas, ludzi żyjących w związku malżeńskim, nie tylko do osób religijnych.
Bądźcie cierpliwi!
Mark Gungor upraszcza hasła, wzmacniając je w ten sposób. Stara się ukazać to, co jest przyczyną pewnych podstawowych problemów małżeńskich. Książka nie jest obszerna, czyta się ją szybko i z przyjemnością. Zachęca do przemyślenia pewnych postaw i do wykonania kroku naprzód. Czasami wymaga on wielkiego wysiłku, czasami tylko nieznacznego, lecz kto nie podejmuje ryzyka, unika trudu, ten nie zbiera owoców. Zbierasz to, co siejesz, ale jeśli nic nie siejesz, to niczego również nie zbierasz.
Pewnego razu w dalekiej krainie, za górami, za lasami byłaś sobie… TY – chrześcijanka, czekająca na mającego przybyć na białym koniu...
Pomimo tytułu, ta książka nie jest rozprawą na temat korzyści płynących ze śmiechu ani też zbiorem śmiesznych opowiadań na temat małżonków. Nawiązuje ona...