Pisanie powieści obyczajowych z czasem stało się dla Magdaleny Kordelsposobem na życie. Kolejne książki zyskiwały coraz więcej zachwyconych czytelniczek. Co wyróżnia prozę autorki? Z pewnością duże poczucie humoru i sympatia, jaką darzy swoich bohaterów (przede wszystkim - bohaterki), co udziela się czytelniczkom, które łatwo się z nimi identyfikują.
48 tygodni to swoisty pamiętnik młodej mamy, która po „odchowaniu” sześcioletniej córki postanawia wrócić na uczelnię, a - przede wszystkim - na rynek pracy. Jest rok 2002, a więc cała epoka temu. Świadczy o tym choćby powszechne użycwanie telefonów stacjonarnych i brak komórek. Bohaterkę poznajemy pod koniec wakacji, kiedy po zmęczeniu z dzieckiem dwóch miesięcy sam na sam (mąż nie przerwał przecież pracy na czas wakacji) bohaterka postanawia zrobić coś ze swoim życiem. Nie ulega sugestiom męża, by zafundować sobie kolejnego potomka, za to zapisuje się na polonistykę i dostaje pracę jako korektorka w lokalnej gazecie. Na co dzień mierzy się jeszcze z teściami i rodzicami, a przed popadnięciem w depresję ratuje ją cięty język i niezrównany dystans wobec rzeczywistości.
Książka wpisuje się w popularną kategorię lektur „lekkich i przyjemnych”, co czyni ją doskonałą lekturą na okres wakacyjny, czy na ponury, zimowy wieczór. Nie wprowadza niepokoju, nie każe się mierzyć z najpoważniejszymi problemami, jej bohaterka nie walczy o przetrwanie. 48 tygodni to kolejna opowiastka o młodej kobiecie, która stała się żoną, matką, synową i pracownicą. Aha, jeszcze studentką. Wszystkie te role udaje jej się pogodzić. W tym sensie powinna stać się wzorem dla wielu czytelniczek, które gubią się czasem w wyzwaniach, jakie niesie codzienność. Macierzyństwo nie jest w opinii bohaterki łatwe i przyjemne, choć w jej przypadku ogranicza się raczej do odpowiadania na absurdalne, często zresztą trafne pytania sześciolatki o umyśle doświadczonej przez życie nastolatki. Kontakty z teściową, którą przedstawia się jako demoniczną despotkę, także raczej nie sprawiają ostatecznie aż takich problemów, jakich można by się było spodziewać po alergicznych reakcjach na jej wizyty. Mamusia bohaterki również cierpi na raczej nieszkodliwe odchylenia od normy, co zresztą pokazane zostało w mocno przerysowany sposób.
Przygody bohaterki raczej nie zasługują na miano poważnych „kłopotów” - to raczej epizody, zabawne przerywniki monotonnego przecież życia codziennego. Powieść można potraktować jako rozrywkę, miły sposób spędzenia czasu pomiędzy gotowaniem a sprzątaniem.
Tej wiosny nad głową Stelli gromadzą się czarne chmury. Gdyby żyła prababka Marcelina, powiedziałaby, że ktoś z pewnością rzucił na dziewczynę urok. Tymczasem...
Zbiór opowiadań napisanych przez Magdalenę Kordel wspólnie z czytelnikami. ...
„wszystko, co się w naszym życiu dzieje, jest przygotowaniem do tego, co ma nastąpić”.
Więcej