To książka niezwykła. Z jednej strony zapis codziennego życia mężatej i dzieciatej dwudziestokilkulatki, z drugiej wesoła i ironiczna opowieść o tym, jak być kobietą i wytrzymać ze sobą. Tym cenniejsza, że napisana przez młodą kobietę. Bohaterka książki, Natasza, boryka się z wieloma niedogodnościami życia, jest jednak szczęśliwa i w miarę zadowolona. Codzienność zabarwiona dużą dawką humoru wypełniona jest całym spektrum emocji, od szalonej radości do krańcowej rozpaczy. Sięgając po tę książkę, trzeba wiedzieć, że trudno się od niej oderwać, a życie Nataszy, jej męża Sebastiana i córki Gosi stanie się po części naszym życiem. Jak jednak zakończy się opowieść?
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2018-01-10
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 192
„wszystko, co się w naszym życiu dzieje, jest przygotowaniem do tego, co ma nastąpić”.
No i stało się. Przeczytałam wszystkie książki Magdaleny Kordel. Cały jej twórczy dorobek polecam każdej kobiecie nie zależnie od wieku. Teraz pozostało czekać na kolejne wspaniałe powieści. Przy okazji rozmowy jaką pisarka ostatnio odbyła w telewizji śniadaniowej, zdradziła, że możemy z zapałem spoglądać w zapowiedzi i ... całkiem niedługo coś tam pięknego od niej znajdziemy. Już zacieramy ręce, prawda? My, czytelnicy ten stan uwielbiamy! Chociaż książka „48 tygodni” jest jej debiutem, ja pochłonęłam ją jako ostatnią. Cieszę się, że tak się stało, także ze względu na bardzo optymistyczną okładkę, jaką wybrało wydawnictwo Znak. Liczy sobie niespełna 200 stron. Jest lekką, obyczajową powieścią idealną na każdy czas, ale szczególnie polecam ją na chandrę. Na pewno po jej lekturze wróci nam dobry nastrój. Cenię twórczość Magdy za humor i ciepło. Te dwa aspekty aż biją ze stron zapisanych przez nią. Lubię też to, że nie prowadzi swoich bohaterek w ramiona mężczyzn innych niż ich mężowie. Pomimo, iż miewają one kryzysy w małżeństwie, czują się nie rozumiane przez swoich partnerów, nie szukają pocieszenia u innych przedstawicieli płci brzydkiej. Podkreślę jeszcze raz, że to niesamowicie mi się podoba i uważam, że takie przedstawienie losów bohaterów jest bardzo ważne.
Natasza jest żoną i mamą. Jej życie nawet przez chwilę nie jest nużące a dba o to rezolutna kilkuletnia córka Małgosia, błyskotliwy małżonek – Sebastian, nader irytująca Sylwia oraz rodzice. Matka chyba uznała, że czas urozmaicić życie nie tylko sobie i podnieść ciśnienie jedynej córki i wpadają jej do głowy zaskakujące pomysły... Chociaż kobieta w domu jest zawalona typowymi dla gospodyni obowiązkami i często nie wie, w co włożyć dłonie, zaczyna pragnąć czegoś więcej. Postanawia rozpocząć studia i podjąć pracę. Równolegle. Sebastian nie skacze z radości na wiadomość o tym, że małżonka postanowiła wyjść z domu, wszak oznacza to całkowitą zmianę dotychczasowego trybu życia. Jak dwudziestokilkuletnia dziewczyna pogodzi wszystkie aspekty? Czy znajdzie złoty środek?
„48 tygodni” to zabawny pamiętnikowy zapis życia niezwykle optymistycznej, pełnej energii kobiety, która pomimo młodego wieku już poznaje smak macierzyństwa oraz małżeństwa. Nie zawsze jest barwnie i słodko... oj nie. Powieść nie stroni od trudów codzienności. Są one pięknie wplecione w fabułę. Trudno wyobrazić sobie lepszą pozycję na deszczowy, ponury dzień.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Znak.
Mówi się, że początki zawsze są kiepskie, a debiuty rzadko kiedy spełniają wymagania czytelnicze. W końcu wiadomo, że autor z każdą popełnioną książką rozwija swój warsztat - zarówno jeśli chodzi o język jak i historie. Magdalena Kordel mówiła kiedyś, że 48 tygodni to książka bardzo lekka i prosta. W końcu zdecydowałam się na jej lekturę. Czy ta historia jest tak prosta jak mogłoby się wydawać? Czy wciągnie osobę, która poznała rozbudowane historie autorki?
Natasza jest młodą mężatką, matką sześcioletniej Gosi i korektorką w lokalnej gazecie. Jak ciężko pogodzić te trzy funkcje, wie niejedna z nas. Niecodzienni rodzice, szaleni przyjaciele i codzienność, to wszystko sprawia, że życie Nataszy nie jest ani łatwe ani przyjemne, a jednocześnie ma wiele pięknych i zabawnych momentów. Poznajcie życie tej młodej kobiety.
Biorąc do ręki ten tytuł traficie na krótką historię (zaledwie 150 stron), która jest dobrą lekturą na wolny wieczór. 48 tygodni to zapis z życia młodej mężatki. Książka ma formę pamiętnika, gdzie Natasza opisuje różne życiowe wydarzenia związane z mężem, córką, rodzicami i przyjaciółką. Wydawało by się, że to nic ciekawego, a jednak dzięki językowi autorce udało się stworzyć, historię, która wciąga. Oczywiście nie oszukujmy się, nie jest to dzieło bardzo ambitne, widać, że Magdalena stawiała pierwsze kroki w pisarstwie. Lektura jest lekka i długo w głowie nie zostaje. A jednak nie raz i nie dwa uśmiałam się z przygód bohaterki, ze sposobu w jaki opowiada wydarzenia z życia i podsumowuje zachowania bliskich. Powieść pierwotnie była wydawana w lokalnej gazecie, pojawiała się w odcinkach, opisując różne wydarzenia z życia Nataszy i jej rodziny. Może dlatego nie powinniście nastawiać się na lekturę wysokiego lotu i na pewno nie można oceniać całej twórczości autorki na podstawie tej książki (to do tych osób, które dopiero do poznania pióra Magdy się przymierzają). Sama biorąc się za lekturę myślałam, że będę narzekać i marudzić. Nic bardziej mylnego, pomimo tego co napisałam wyżej to świetny poprawiacz humoru. Wciągający styl, świetny język, podejście do życia bohaterki i momentami absurdalne sytuacje życiowe sprawiają, że to bardzo przyjemna lektura, przy której można się pośmiać. Natasza jest sympatyczną postacią, która nie da się nie lubić. Jej sposób bycia, przemyślenia i sposoby na życiowe sytuacje pokazują normalną kobietę - z wadami i zaletami. Jednocześnie to postać, którą chciałoby się poznać osobiście. Równie ciekawą i nietuzinkową postacią jest mąż bohaterki - Sebastian. Przez pryzmat różnych wydarzeń widać, że jest to mężczyzna, który wiele nie rozumie, czasami jest zarozumiały i myśli o sobie, a jednak, sprawia sympatyczne wrażenie, przede wszystkim jest bardzo realny. 48 tygodni to książka nie pozbawiona wad, ale jak na debiut to pozycja przyjemna i odprężająca. Warto po nią sięgnąć znając późniejsze powieści autorki, bo pokazuje jak Magda rozwinęła warsztat. Sama spędziłam z nią sympatyczne chwile.
Lekka, przezabawna opowieść o codziennym życiu Nataszy i jej rodziny. Perypetie dnia codzinnego, kłopoty w pracy, relacje z mężem - opisane w fantastyczny, ironiczny sposób. Nic dodać, nic ująć - trzeba przeczytać!
Książkę przeczytałam bardzo szybko. Jest to lekka obyczajówka opowiadająca o perypetiach Nataszy, która postanawia zmienić swoje życie. W kilku momentach delikatnie się uśmiechnęłam. Spędziłam miło czas z tą lekturą, nie jest to arcydzieło, ale można się zrelaksować przy jej odbiorze. To pozycja idealna na wakacje albo spokojny wieczór.
Codzienne życie Nataszy i jej rodzin opisane w zabawny sposób. Mnóstwo drobnych nieprozumień i zmiany wzajemnych relacji między bohaterami. 146 stron pochłonełała jednego wieczoru. Podobają mi się zabawne powiedzonka córki Nataszy i humor samej bohaterki. Kobieca lektura na plażę w upalne dni i zimowe wieczory w domu.
Debiutancka powieść Pani Magdaleny Kordel, a ja dopiero w tym roku ją kupiłam. Z perspektywy przeczytanych późniejszych utworów, mogę stwierdzić, że precyzyjnie wyznaczająca kierunek i mająca to "coś". co decyduje, iż po książki autorstwa Pani Magdy można sięgać "w ciemno".
Sympatyczna, łącząca skrajności bohaterka. Jej fantastyczna (choć jej zachowania niektóych szokują) córka. Dość spolegliwy, co nie oznacza podporządkowany, mąż i inne wyraziste postaci.
A do tego zakończenie nieco zaskakujące i powodujące ukłócie zazdrości.
Muszę ci powiedzieć, że twój charakter stracił nieco na wrodzonej słodyczy. (s.
136)
Natasza z Sebastianem mają córkę Małgosię. On pracuje i zarabia, ona jest kurą
domową, znaczy się gospodynią, a córeczka chodzi do przedszkola. Codzienne życie
obfituje w różnorodne wydarzenia, zwłaszcza gdy ma się rezolutną i wygadaną córkę,
której pomysłów na zabawy nie brakuje.
Mam kochanków. Bo ja ich wszystkich kocham. Jak dorosnę, to się z nimi ożenię.
(s. 21)
Może macie ochotę pobawić się w schronisko dla maltretowanych zwierząt? W
towarzystwie Gosi nie będziecie się nudzić. Jedyne co wam grozi, to wytrzeszcz oczu i
szok, bowiem wypowiedzi sześciolatki budzą zdziwienie, zbijają dorosłych z
pantałyku. Są one nad wyraz celne i dojrzałe. Takie dziecko jest dobre na
rozweselenie, choć ma wybitny talent do brudzenia. Sceny z udziałem Gosi rozbawią
Was do łez. Reakcje dorosłych na słowa dziecka także.
Niekiedy los i przypadek rozwiązują za nas najtrudniejsze problemy. (s. 156)
Jednak z czasem Natasza ma dość domowego ogniska i kłopotów, z którymi sama
musi się borykać. Postanawia iść na studia i znajduje pracę w gazecie. Życie
domowników nabiera rumieńców. A jak wiadomo, recepta na szczęśliwe rodzinne
życie jest brak monotonii.
Powieść ta to rodzaj dziennika prowadzonego przez Nataszę od 23 sierpnia 2002 roku
do 15 lipca 2003 roku. Prowadzonego z dystansem, z przekorą, nieco ironicznie, na
pewno prawdziwie i lekkim piórem. Może zdziwiły Was daty trwania akcji… W
trakcie czytania miałam dziwne uczucie dèjá vu, że już to kiedyś przeczytałam, choć
dawno temu, jeszcze przed powstaniem bloga. Nie kojarzyłam autorki, tytułu, tylko
treść! A im dłużej czytałam, tym większą czułam złość i irytację. Przeczytałam
powieść do końca nieco pobieżnie, ale nie bawiłam się tak dobrze jak kiedyś. Okazało
się, że nie tylko ja się „nacięłam” na tę nowość. No cóż, życie.
Nie mniej książkę ze swej strony polecam jako dobrą rozrywkę i poprawiacz humoru.
Czasoumilacz na każdą porę roku.
Czasami wystarczy zdecydować się na pierwszy krok, by zacząć spełniać marzenia Klementyna boi się marzeń o własnej cukierence, choć w wyobraźni widzi...
Czasem, by spełnić swoje marzenia, trzeba zacząć wszystko od nowa. Magda ma już dość. W jednym dniu rzuca pracę, mężczyznę i dotychczasowe życie...