Strange? Dosyć strange.
Strange. Dziwne... nazwisko. Kojarzące się - przynajmniej w moim przypadku - z Jonathanem Strangem, tym od Pana Norella. Tym razem jednak Strange to nie mniej lub bardziej szacowny jegomość, lecz dziewczyna - piętnastoletnia sympatyczna, rezolutna Jennifer. Pełni ona obowiązki menedżera Kazam - Domu Zaklęć, agencji pracy nietymczasowej, zatrudniającej wróżki i czarodziejów. Zresztą, oddajmy głos Jenny:
Witamy w Kazam (...) gdzie niewyobrażalne horrory to poranna codzienność, popołudnia upływają w błogiej dezorientacji, a wieczorami dzieją się rzeczy, których pojąć nie sposób. Dom wariatów to zbyt lekkie określenie, będące obrazą dla najbardziej wariackiego domu wariatów.
Tak, Kazam to miejsce dziwniejsze niż dziwacznie dziwne. Jennifer jest znajdą, którą zaopiekowano się w sierocińcu prowadzonym przez Siostrzeństwo Homara. Jako osoba wybitnie zdolna, została ona wysłana na kilkuletni kontrakt do Kazam. Potem będzie zupełnie wolną (choć niekoniecznie od problemów) osobą. Po tajemniczym zniknięciu szefa Kazam, Wielkiego Zambiniego, zaczęła ona kierować Domem Zaklęć i grupą zatrudnionych w nim czarodziejów, jasnowidzów, telepatów i innych niesfornych posiadaczy mocy magicznych. Cóż, nie było nikogo chętnego do tej niewdzięcznej roli. Bo i któż chciałby użerać się ze zgrają czterdziestu pięciu osobników - humorzastych, drażliwych, pozbawionych poczucia humoru, aroganckich, kłótliwych, zdziecinniałych i impulsywnych (to tylko początek dłuższej listy różnych zalet).
Musimy zaznaczyć, że świat powieści to inna wersja historii znanej nam z historii, ta z gatunku alternatywnych. Obecna jest w nim magia, technika istnieje i ma się dobrze, technologia rośnie, królestwa są na porządku dziennym - i to niekoniecznie zjednoczone. Istnieją smoki, co prawda w liczbie sztuk: jeden, ale to i tak więcej niż "zero". Bycie magiem w tym świecie to nic szczególnego. Magiczna moc słabnie już od stuleci, a wraz z nią - status czarodzieja. Magowie, miast służyć najwyższym organom władzy państwowej w rodzaju książąt, możnowładców, króli, kładą instalacje elektryczne, przepychają rury, szukają zagubionych drobiazgów... Z magii ledwo można wyżyć, choć jest ona czasami tańsza niż tradycyjnie wykonana robota zwykłego specjalisty. Na rozsypujących się i połatanych latających dywanach rozwozi się pizzę.
Siedzibą Kazam są Wieże Zambiniego, budowla przypominająca typowy stary, zabytkowy pałacyk, dopieszczany przez lokalnego konserwatora zabytków. Wieże przypominają więc ruinę: odstające rynny, brudne i popękane okna, kępki trawy między cegłami, przeciekające rury, odłażące tapety, łażące po budynku szemrane zaklęcia i nieudane czary.
Jenny nie ma magicznych zdolności, podobnie jak przysłany przez Matkę Zenobię do Kazam nowy nabytek, znajda Krewetka Tygrysia. Może to niektórych niemiłosiernie zdziwi, ale właśnie tych dwoje ma do spełnienia ważną rolę. Czeka ich ścieżka kariery, rozumiana jako popularna droga "od zera do bohatera". Panicz Krewetka to nie jedyna osoba, która jest przeznaczona do rzeczy wielkich. Ty również jesteś. I dlatego powinnaś wiedzieć więcej o smokach - słyszy z ust kierującej sierocińcem Matki Zenobii dzielna młodociana menedżerka. Okaże się to zaskakująco prawdziwe.
Ostatni smokobójca (The Last Dragonslayer) jest powieścią fantasy autorstwa Jaspera Fforde, znanego chociażby z popularnego cyklu Thursday Next. Książka skierowana jest do grupy czytelniczej, określanej jako young adults, choć - moim zdaniem - zupełnie wystarczyłoby young. Jej akcja rozgrywa się w alternatywnym świecie, w którym magia powoli ustępuje miejsca nowoczesnej technologii. Miejsce akcji przypomina nieco współczesną Wielką Brytanię - z tym, że występuje tu nie jedno państwo, ale wiele stosunkowo niewielkich księstewek, zaś ustrój przypomina feudalizm. Kiedy w tym świecie pojawia się i gwałtownie rozprzestrzenia przepowiednia o śmierci ostatniego smoka, akcja powieści nabiera tempa i kolorów. Jennifer dowiaduje się o sobie kilku nowych, nieoczekiwanych rzeczy. Musi stawić czoła przeznaczeniu. I stawia.
Powieść jest pierwszym tomem cyklu (trylogii) o przygodach Jennifer Strange. To humorystyczna, lekka, bardzo rozrywkowa fantasy. Pozbawiona scen nasyconych przemocą czy erotyką. Autor znakomicie bawi się konwencją. Żartuje z typowych elementów opowieści fantasy, posługując się humorem sytuacyjnym i słownym. Podstawą książki są postaci: wyraziste, barwne osobowości. I to zarówno ze strony osobników obdarzonych magią, jak i zwykłych śmiertelników. Autor niejednokrotnie "mruga okiem" do czytelników, kpiąc sobie z obecnej rzeczywistości. Warto wspomnieć tu o biurokracji, która za pomocą przepisów i formularzy próbuje zapanować nad magicznymi mocami. Korzystający z magii muszą - na wzór unijny - wypełniać stosy dokumentów (np. formularze P3-8F, B1-F6), zgodnie z regulacjami Aktu Mocy Magicznych (poprawionego w 1966 roku). Niedostosowanie się do przepisów grozi trwałą śmiercią lub kalectwem.
Lekka treść, przyjemny styl, wdzięczne podejście do tematu, poczucie humoru, ironia, twórcze potraktowanie schematów fantasy, odniesienia do europejskiej rzeczywistości (rozpasana biurokracja; wszechmocni, durnowaci, dręczący obywateli urzędnicy; wszechobecne reklamy; show-biznes i PR oplatający świat niczym pajęczyna; potęga mediów) - autor zgrabnie łączy to w opowieść z przewrotnym, zaskakującym zakończeniem. Nie jest to, na szczęście, literatura wielkich i nieudanych LOTów. To raczej miła, przyjemna, niewymagająca, ale zbudowana na solidnych podstawach rozrywka nie tylko na zimowy wieczór. Czytajmy - zbliża się Wielka Stara Magia i wszystko może się zdarzyć.
Dawno, dawno temu magia zniknęła z powierzchni ziemi. Lecz z dnia na dzień wszystko się zmieniło. Poziom energii magicznej znowu rośnie i król Snodd...
Agenci ds. Operacji specjalnych wybawią cię z każdych tarapatów. Porwano bohatera twojej ulubionej powieści - zadzwoń do OS-27. Zgubiłeś tabletki przeciw...