Polski Umberto Eco. Sylwetka Teodora Parnickiego

Data: 2017-01-16 13:51:08 Autor: Adrianna Michalewska
udostępnij Tweet

Piątego grudnia 1988 roku na cmentarzu wojskowym na Powązkach Warszawa żegna Teodora Parnickiego. Na świeżej ziemi leżą wieńce. Oto odchodzi wielki pisarz. Twórca. Człowiek, który zmienił kształt polskiej powieści historycznej. Znawcy uważają, że stworzył nowy kanon, nową formę dla tego gatunku. Patriota, mistrz i rzemieślnik pióra. Geniusz i wizjoner. Wspominano, że Parnickiemu należy się nagroda Nobla. Od śmierci pisarza minęło prawie trzydzieści lat i z wielkich słów nie pozostało wiele. Nie wszedł do kanonu lektur, nie czyta się go w szkołach. Pozostał mistrzem dla wtajemniczonych, dla tych, którzy nie szukają w literaturze rozrywki, ale wyzwania. Wciąż oczekuje na odkrycie. 

Polski Umberto Eco...

...elegancki pan w okularach, unikający polityki pisarz, tytan pracy. Kim był?

Urodził się na przedmieściach Berlina w 1908 roku. Miał cztery lata, gdy rodzina przeniosła się do Moskwy. Kiedy wybuchła I wojna światowa, rodzina Parnickich, oficjalnie poddanych kajzera, musi się przeprowadzić do Ufy, do Baszkirii. Tam Teodor poczuje miłość do komunizmu i do młodej Nadii, która minie tak szybko, jak szybko się narodziła. W Ufie umiera matka Teodora i od tej chwili życie dziesięcioletniego chłopca zmienia się na zawsze.

Nowa żona Bronisława Parnickiego usuwa chłopca z domu, argumentując, że szkoła kadetów w Omsku będzie idealnym miejscem dla młodego człowieka. Teodor rusza w świat. Kim jest? Polakiem, mówiącym po niemiecku i rosyjsku? A może już kimś zupełnie innym? Nie zostanie w Omsku długo. Jako piętnastolatek ucieknie z korpusu i przedrze się do Mandżurii, do Harbina, miejsca zesłań wielu Polaków. Podobno tam jest jego ojciec, Bronisław. Co czuje młody chłopak, pozostawiony sam sobie, w kraju, w którym szaleje rewolucja? Kim jest, po czyjej stronie się opowiada? Przypina do kurtki polskie znaki - jest przecież Polakiem, nie białym czy czerwonym. Nie szuka natchnienia w rodzącym się nowym systemie. Chce do domu.

Podobno to w Harbinie postanowił, że zostanie pisarzem. Zna polski, choć nigdy nie mieszkał w Polsce, ale przecież wszystko jeszcze przed nim. W kraju, gdzie wielbi się Sienkiewicza, musi się znaleźć miejsce dla nowego powieściopisarza. Parnicki decyduje się zatem sięgnąć po nowe, nieznane jeszcze rozwiązania. W 1920 roku trafia do gimnazjum im. Henryka Sienkiewicza w Harbinie, szkoły wzniesionej z datków Polonii. Zanim skończy się druga wojna, Japończycy zamkną gimnazjum. Ale na razie Teodor pilnie zdobywa tam wiedzę. Wkrótce opuści Mandżurię i grób ojca. Rusza do Lwowa. 

Rozpoczyna studia na Uniwersytecie Jana Kazimierza. Studiuje polonistykę u Juliusza Kleinera, badacza i miłośnika twórczości Słowackiego. Ten szacunek dla wieszcza pozostanie w umyśle Parnickiego na lata. Gdy dziesięciolecia później, już jako dojrzały pisarz, zaproponuje w swoich utworach wykorzystanie znanych postaci literackich, nie zapomni o Słowackim. Czyżby dostrzegał paralele pomiędzy losami wieszcza a swoimi? Ten pierwszy całe życie zmagał się z niesłabnącą sławą Adama Mickiewicza. Parnicki pisze w kraju, w którym Sienkiewicz był bogiem. Czy można spojrzeć na historię inaczej niż przez pryzmat losów i wydarzeń, zabawnych historyjek i wielkich potyczek, ukazanych z perspektywy sympatycznych bohaterów? Czy można odmienić sposób postrzegania historii, która funkcjonowała jako nacjonalistyczny element pokrzepiania ludzkich serc? 

Parnicki stanął w obliczu problemu nieomalże w stylu Kopernika, postanowił odmienić spojrzenie Polaków na świat i prawdę historyczną. Zażądał od nich wysiłku i wyjścia poza ramy uwielbienia dla Rzeczpospolitej. Stanął w szranki z bożyszczem tłumów. I nie miało znaczenia to, że Sienkiewicz od 1912 roku był już martwy. Jego wersja losów Rzeczpospolitej żyła i miała się doskonale.

Ale na razie Parnicki studiuje polonistykę, anglistykę i orientalistykę. Daje wykłady o literaturze rosyjskiej. Publikuje. Za Aecjusza, ostatniego Rzymianina otrzymuje od Polskiej Akademii Literatury stypendium. Rusza w świat. Wraca do Lwowa w przededniu wybuchu II wojny światowej. 

 


 

Żaden mrok bowiem takich nie kryje tajemnic, co mrok duszy ludzkiej. Takich ciekawych tajemnic, synku. Gwiazda zobaczy  Rzym i Tybr, góry i morze, pałace i kościoły, ciała zwierząt i ciała ludzi. Ty zaś zobaczysz to, czego żadna nie ujrzy gwiazda – to, co człowiek ma w sobie, to, czego nie wie o sobie.

Teodor Parnicki Srebrne orły

 


 

Szukając polskości

Był sekretarzem Związku Literatów Polskich. Po zajęciu Lwowa przez Rosjan odmówił wstąpienia do Związku Literatów Zachodniej Ukrainy, gdzie znaleźli miejsce m. in. Wanda Wasilewska i Tadeusz Boy-Żeleński. Skazany za działalność kontrrewolucyjną na osiem lat więzienia, poddawany męczarniom i przerzucany z więzienia do więzienia, wyszedł na wolność rok półtora roku później na mocy układu Sikorski-Majski, aby najpierw zostać attache kulturalnym w Kujbyszewie, a potem na zawsze opuścić nieludzką ziemię. Zanim jednak wyjechał, podjął swoistą walkę, wydając pismo „Polska”, rywalizującego z „Nowymi Widnokręgami” Wandy Wasilewskiej. 

Szukał polskości, nie tej w wersji zsowiecczonej, będącej jedynie kopią ZSRR, chciał podkreślić odrębność swojej wizji ojczyzny, niezależnej i inteligenckiej, dalekiej od koncepcji komunistów. Gdy nadarzyła się okazja, opuścił Kujbyszew i ruszył na Bliski Wschód. Pisze już powieść o początkach polskiej państwowości. Ujmuje ją w ramy nieomalże mitologii, świata herosów i bogów, poruszających ludźmi niczym marionetkami.

Spokój znajduje w Jerozolimie. Tam odwiedza Uniwersytet Hebrajski, przegląda zbiory biblioteki polskiej. Pisze. W 1943 roku publikuje Srebrne orły, które dedykuje żonie i od razu zyskuje uznanie. Zmienia koncepcję powieści historycznej. Prezentuje świat przez pryzmat wspomnień postaci, która analizuje i zapisuje świat powieściowy. Proponuje wielostronicowe rozważania i dysputy - im bardziej uczone, tym lepiej. Odrzuca efekciarstwo, stawia na poważne dysputy historyczne, filozoficzne i polityczne. 

 



I zawsze będzie wojna między ludźmi, dziedzictwo przeklęte Kaina! Ale jak każda ludzka istota z osobna ukrywa się w samotności z tym, co w niej brudne jest i wstydliwe, a czego nie wyzbędzie się, póki żyje, bo cząstka to jej natury, tak samo zmuszony przez dziedzictwo Kainowe prowadzić wojny, winien patrzeć na nie ród ludzki jako na coś bardzo brudnego i wstydliwego.

Teodor Parnicki, Srebrne orły


 

Świat bohaterów Parnickiego nie jest przyjazny. Nie pobrzmiewa echem wesołych zdarzeń, nie bawi historiami o biesiadach i nie szuka miłostek fikcyjnych postaci. Nie kokietuje i nie czaruje. Każe szukać powiązań pomiędzy bezwzględnymi decyzjami cesarzy i upadającym Rzymem. W tym wszystkim jest rodząca się Polska, kraj poszukujący nowej tożsamości, która pozwoli mu przetrwać. 

 

Wskrzeszając bohaterów

Parnicki wskrzesza postaci Bolesława Chrobrego, Mieszka Lamberta, królowej Ryksy, Ottonów i papieża po to, aby dzięki ich słowom stworzyć świat bezwzględnych tytanów, dzielących między siebie tworzącą się Europę. Odchodzi od zabawiania czytelnika, nie chce awansu fikcyjnych postaci tworzących historię, nie bawi, nie rozśmiesza. Szuka dyskusji, refleksji, łączenia w całość idei i kultury. Jest pisarzem wymagającym, prowadzącym dysputy ze swoimi bohaterami. Jeśli czytelnik do nich dołączy, musi liczyć na wysiłek intelektualny i spodziewać się całkowitego zaangażowania. Parnicki nie podaje kół ratunkowych, nie wyjaśnia, nie podpowiada. Samemu należy odnaleźć łączniki spajające jego bohaterów. W powieściach Teodora Parnickiego słowo „bohater” brzmi szczególnie. Jest bardziej uprawomocnione niż „postać”.

 



...dlaczego poniechał Bolesław najśmielszego chyba z zaleceń Ottonowych? Dlaczego ośmielony przez Przedziwnego nie sięgnął, nie spróbował sięgnąć po złote klucze dla krwi swojej zaszczyconej już srebrnymi orłami? Dlaczego ożenił z Rychezą Mieszka, nie Bezpryma pierworodnego? Czy dlatego, że Mieszko jest Słowianinem?

Teodor Parnicki, Srebrne orły


 

Pojawiają się na kartach powieści Parnickiego rozważania, refleksje, pytania: co by było, gdyby... Królowie, książęta, cesarz i papież dyskutują, kłócą się, dzielą pomiędzy siebie świat. Jak bogowie na Olimpie, zawsze gotowi do postawienia na swoim, choćby i kosztem poddanych, przyjaciół, bliskich. Srebrne orły to studium walk politycznych, intryg i bezwzględności, ale i napiętnowania głupoty i ksenofobii, która nie pozwala dostrzec w obcym (kulturowo i religijnie) sprzymierzeńca, czy wreszcie równoprawnego człowieka.

 

Powrót do kraju

Gdy wojna dobiega końca, Parnicki rusza do Londynu a potem do Meksyku. Wciąż pisze, ale jego powieści nie są w kraju publikowane aż do 1956 roku. Wyjątkiem są Srebrne orły, wznowione w 1948 roku. Autor pracuje w Meksyku, odwiedza Polskę zaledwie kilka razy. W 1955 roku żeni się z młodszą od siebie córką dyplomaty z ambasady polskiej w Kujbyszewie. Nie wiedzie mu się finansowo. Wiosną 1967 roku wraca do Polski statkiem „Polanica”. Ma już dorobek literacki, jest autorem trzynastu książek.

Dlaczego wrócił? Czy uciekał przed nękającymi go zmorami? Czy miał kłopoty finansowe, zbyt często sięgał po alkohol, a może czuł, że jego twórczość wymaga pobytu w kraju?

Jego twórczość jest coraz bardziej autobiograficzna. Jeszcze na statku, zamknięty w kabinie, szuka nowych dróg dla swego pisarstwa. W pewnej chwili krzyczy, że żona wypadła za burtę. Na szczęście to nieprawda, żart umysłu, żona jest tuż obok, mozolnie przepisuje bazgroły Teodora. Cierpliwa, wykształcona, spokojna. Idealna, jak żona średniowiecznego władcy. W tle, ale niezbędna. Jak bogini na Olimpie.

 


 

...większy pożytek i  i większy to zaszczyt dla Bolesława być Patrycjuszem Rzymskim niż królem barbarzyńców. Srebrne orły więcej są warte niż korona królestwa polskiego. 

Teodor Parnicki, Srebrne orły

 


 

Dalej od czytelnika

 Żona, Eleonora, towarzyszy mistrzowi w jego coraz bardziej dojmującej samotności. Sylwetka kobiety wyłania się z chmur dymu, wiecznie spowijającego pisarza. Parnicki pali. I pije. I pisze. Podczas dwudziestu lat, które spędzi na polskiej ziemi, napisze tyle, ile stworzył, zanim wszedł na pokład transatlantyku. Będzie pisał nieustannie, cierpliwie, tytanicznie, jakby od tego miało zależeć całe jego życie. Coraz trudniej, coraz bardziej hermetycznie, oddalając się od czytelnika, nie dbając o zrozumienie, nie licząc na poklask. 

Szuka dla literatury nowej drogi. Chce nowego wzorca powieści historycznej. Ale w Polsce nie jest to łatwe. Tu nadal brzmią fanfary dla bohaterów, zwykłych ludzi, którzy przywracają chwałę Rzeczpospolitej, zostawiając władców w tle fabuły. Tu powagę sytuacji przecina żart, humor, zabawna historia, barwne stroje i tradycyjne tańce. Tu wszystko musi się kończyć happy-endem i na ślubnym kobiercu. Jeśli oddaje się serce i ciało ojczyźnie to wtedy, kiedy spełni się osobiste szczęście lub jednocześnie z tym spełnieniem, nigdy inaczej. Wielowymiarowe rozterki konstruktorów nowego świata nie są w modzie, wydają się być zbyt skomplikowane, wymagają uwagi, skupienia i wiedzy, na którą nie ma czasu. Tu historia jest tłem a nie bohaterem. Wielopoziomowe relacje bohaterów wyznaczają fabułę.

W cyklu Nowa baśń do bohaterów historycznych dołącza postaci literackie. Korzysta z dorobku swoich poprzedników. Wzywa na swoje karty bohaterów Sienkiewicza, Słowackiego, Dumasa. Wierzy, że Historia, przez wielkie H to coś, co wymyka się ludzkiemu rozumieniu. Ona się toczy bez względu na to, co robimy i co niej myślimy. Nie sposób jej objąć.

I chyba miał świadomość własnej słabości wobec nowatorskiego ujęcia historii w powieści, wobec nowego jej konceptu. Samotny w swym dziele, nie szukał wsparcia. Popadał w zadumy i udręczony ciężką pracą, chwilami wątpił w swoją misję. Chciał wytyczyć nowe drogi, stworzyć nową formę, ukształtować inną koncepcję, pozwalającą ująć historię i kulturę w jednym. Czy został zrozumiany?

Ze swoich rozterek zwierzał się Jerzemu Giedroyciowi, który zachęcał pisarza do publikacji wspomnień z czasów ZSRR. Ale Parnicki analizował, nie chciał, aby to wpłynęło na jego pozycję w kraju. 
 


 

 

Kiedy nie możesz osiągnąć czego pragniesz, pragnij tego co możesz osiągnąć 

Teodor Parnicki, Srebrne orły

 


 

Odrzucenie

Czy wahał się zmienić na nowo kurs swojej historii? Z „Zeszytów Historycznych” wydanych w 2003 roku wiemy, że konsultował swoje wątpliwości z Jerzym Giedroyciem. Redaktor „Kultury”, książę z Maisons-Laffitte zapewne zachęcał Parnickiego do powrotu do Polski. Nie wiemy, co mówił, jak chłodno kalkulował. Zapewne obaj byli w rozterce. Z jednej strony: wielkie możliwości, Polska, polscy czytelnicy. Z drugiej: niepewny rynek, reżim, ograniczenia i zależność polityczna. Co wybrać? 

Parnicki nigdy do tematu nie wracał. Nie wyjaśniał, jakby to pozostało jego osobistą sprawą, której nie zamierzał nagłaśniać. Był powściągliwy w komentarzach. Wrócił, jak twierdził, na wniosek PAX-u. Nie chciał poruszać sprawy swojej zależności politycznej. Deklarował lojalność. Na ile szczerą, na ile kalkulowaną? Nie nam to osądzać.

Rzucił się w wir morderczej pracy, ale szybko przyszła depresja. Po dziesięciu latach wysiłków czuje się niedoceniany. Niezrozumiany. Stara się, realizuje swój plan nowej koncepcji powieści historycznej. Jest świetnym mówcą, ma przyjaciół. Ale krytyka już się nim nasyciła, już nie jest taka życzliwa. Odczuwa to boleśnie.

Powstają Dzienniki smutne zapisy codzienności Parnickiego. Gdzieś w tle przewija się wątek picia, małego, średniego, dużego. Starannie omija tematy polityczne. Znów: kalkuluje czy nie ma nic do powiedzenia? Martwi go brak papierosów. 

W latach osiemdziesiątych pojawia się pomysł zgłoszenia jego powieści do nagrody Nobla. Nie wiemy, czy został zrealizowany. Parnicki kończy 75 lat, myśli o podróży do Ufy, na grób matki i dalej, do Władywostoku. Czy rozważa samobójstwo? Czyni kilka niepokojących zapisków. Jego powieści wychodzą w przekładach na język rosyjski. Pięć lat później śmierć dopada go nagle, w fotelu, spokojnego, jakby gotowego na jej przyjęcie. Odchodzi cicho i dyskretnie, jak na dżentelmena przystało.

 

Jak czytać Parnickiego?

Pisarz pozostawia po sobie dorobek przeszło trzydziestu powieści i zbiorów innych tekstów. Hermetycznych, trudnych, wymagających skupienia i ciężkiej pracy. Pozostawia też swoich czytelników w rozterce. Bo jak czytać teksty Parnickiego? Czy chronologicznie? A może lepiej postawić na analizę cykli? Dlaczego jest niezrozumiały, dlaczego trudny w odbiorze i recepcji? 

Zanim odpowiemy sobie na tak postawione pytania, należy prześledzić wczesne dzieje Teodora Parnickiego, edukację jaką odebrał i system wartości, który wyznawał. Czy zatem kluczową rolę w odbiorze jego tekstów stanowi świadomość kulturowa i wykształcenie czytelnika? Czy to, co było jasne i zrozumiałe dla człowieka „inteligentnego” - czyli po prostu dobrze wykształconego w czasach przedwojennych - stało się zawiłe i hermetyczne dla ludzi czasów powojennych?

 


 

Moc potężna Kościoła Piotrowego to także istota  w ruchu nieustannym przebywająca: jej punktem wyjścia – mądrość, punktem docelowym – dobroć i miłość.

Teodor Parnicki, Srebrne orły

 


 



Weźmy Srebrne orły. Tekst powinien być jasny, odpowiednio pojmowany przez każdego polskiego maturzystę. Uczenie historii oparte na postrzeganiu procesów przyczynowo-skutkowych, na analizowaniu decyzji politycznych i relacji opartych na polityce, mniej na życiorysach i szczególnej „wyspowości” konkretnych zdarzeń. Posłowie do Kordoby z darów jasno definiuje świadomość wyzwania, jakie postawił przed czytelnikami Parnicki. Sam, będąc doskonale wykształcony, rozumie istotę odpowiedniej edukacji, będącej kluczowym elementem pojmowania świata w wieku późniejszym. Tymczasem refleksje nad Srebrnymi orłami dowodzą tego, że jest to tekst niełatwy, zawiły, wymagający od czytelnika dyscypliny i wiedzy, często zdobywanej na własną rękę.

Nie inaczej jest z kolejnymi utworami Teodora Parnickiego. Im dalej, tym trudniej, nie sposób nadążyć za refleksjami i pomysłami autora. Czyżby to, co miało w założeniu być klarowne dla licealisty i kolejno – studenta, dzisiaj stało się domeną jedynie  najbardziej lotnych umysłów uczonych? Bo jak inaczej tłumaczyć słabą znajomość powieści Parnickiego w społeczeństwie? Nie sposób odmówić mu wiedzy i konsekwencji w budowaniu świata powieściowego, nie sposób zarzucić braku patriotyzmu w tekstach. A kolejne, wzbogacone o elementy zgoła fantastyczne, powinny trafiać do Polaków na skalę dotychczas nieznaną.

 


 

Ale z wrogiem należy walczyć, Romualdzie! Walczyć bronią potężną, jaką jest myśl człowiecza na wzór Mądrości Przedwiecznej Ukształtowana. Ostrzyć tę broń nieustannie, oto jedyna droga do zwycięstwa!

Teodor Parnicki, Srebrne orły

 


 


Stało się inaczej. Dziś można usłyszeć twierdzenie, że Parnicki to pisarz zapomniany. A może raczej należałoby założyć, że to pisarz nieodkryty, bardziej zainteresowany państwem niż narodem, w swych kreacjach bliższy realizacji modelu wspierania państwa, zwłaszcza w czasach, gdy widmo wojny zostało wyraźnie odsunięte. Czy miało to związek z osobistą postacią pisarza? Jeśli tak, wyrażał swoje poglądy wyjątkowo uczenie i w wysublimowany sposób. Nie był buntownikiem i jego postawa pozostawała w zgodzie z, jak można by dzisiaj rzec, lansowanymi przez teksty formami istnienia. Poszukiwał czegoś wyższego niż człowiek, czegoś bardziej uporządkowanego, wręcz bliższego naturze wszechrzeczy. Zacytowana z Twarzy księżyca triada prawda-dobro-piękno, jako nieśmiertelna, przyświecała autorowi zarówno w kreacji świata przedstawionego, jak i w tworzeniu własnych losów.

A zatem, jak czytać Parnickiego? Od czego zacząć, na co czekać, co omijać? Warto zajrzeć do pism znawców jego twórczości, do pism Małgorzaty Czermińskiej, szczególnie Z Mandżurii do Lwowa i Stefana Szymutki Zrozumieć Parnickiego. A potem czytać w kolejności wydawania. Gdy w pierwszych tekstach Parnickiego natrafiamy jeszcze na opisy, z czasem powieści autora przechodzą w zapisy dialogów i rozważań, odniesień do świata rzeczywistego i wyimaginowanego, świata znanego ludziom wykształconym i otwartym na poszukiwania. Stąd też poziom trudności, z książki na książkę, rośnie. 

Parnicki nie był jedynie eksperymentatorem z formą. Zaproponował nowy, trudny ale atrakcyjny model opowieści o uniwersalnych sprawach. Świadom tego, że z czasem zmniejsza się liczba jego rozumiejących przekaz odbiorców, nie zmienił oręża, wręcz jeszcze mocniej zawiązał gorset przyjętych norm. Dziś, zamknięty w uniwersyteckich opracowaniach, oczekuje na ludzi z „przedwojennym” wykształceniem, rzetelnie i otwarcie podchodzących do historii, która nie jest zabawką w rękach nacjonalistów, ale wartością nadrzędną, nie uznającą kompromisów i ograniczeń. Wznowione niedawno Srebrne orły mogą być okazją do poznania tego, co w naszej literaturze, choć wyjątkowe, to już prawie niepamiętane.

 

Bibliografia:

Małgorzata Czermińska, Czas w powieściach, w Prozaicy dwudziestolecia międzywojennego

 Małgorzata Czermińska, Z Mandżurii do Lwowa, z Jerozolimy do Meksyku

 Stefan Szymutko, Zrozumieć Parnickiego 

Jacek Łukasiewicz, Czytając Parnickiego

 http://esensja.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=5163

http://kkozuchow.republika.pl/polanica.html

http://hej-kto-polak.pl/wp/?p=78181

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Avatar uĹźytkownika - martucha180
martucha180
Dodany: 2017-02-03 22:56:01
0 +-
Dużo dowiedziałam się o tym pisarzu. Podziwiam jego żonę.
Avatar uĹźytkownika - violabu
violabu
Dodany: 2017-01-18 09:08:11
0 +-
Artykuł zaintrygował mnie tą postacią.
Avatar uĹźytkownika - emilly26
emilly26
Dodany: 2017-01-17 22:30:08
0 +-
Zawarte w tekście informacje zawierają cenne informacje na temat pisarza.

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje