Maria Curie-Skłodowska. Skromna noblistka
Data: 2017-03-23 23:15:40Nieprzeciętnie inteligentna, pracowita i do tego piękna. Dwukrotna laureatka nagrody Nobla. Maria Curie-Skłodowska miała być chodzącym ideałem. Jej zasługi dla nauki i dla całej ludzkości są niepodważalne. Ale oprócz tego, że była genialnym naukowcem, była też kobietą z krwi i kości, osobą, która miała swoje wzloty i upadki, słabości i niedoskonałości.
Maria Curie-Skłodowska. Wychować geniusza
Maria Skłodowska urodziła się 7 listopada 1867 w Warszawie jako piąte dziecko Władysława Skłodowskiego i Bronisławy Boguskiej. Jej rodzice wywodzili się z drobnej szlachty i oboje byli dobrze wykształconymi nauczycielami, zajmującymi kierownicze stanowiska w placówkach szkolnych i wychowawczych. Również dziadek noblistki, Józef Skłodowski, był wybitnym pedagogiem i nauczycielem nauk przyrodniczych.
Od najwcześniejszego dzieciństwa mała Mania (nazywana przez rodzinę pieszczotliwie Anciupecio) przejawiała cechy, które świadczyły o jej ponadprzeciętnej inteligencji i wróżyły jej świetlaną przyszłość. Już w wieku czterech lat sama nauczyła się czytać, czym wprawiła w osłupienie całą rodzinę. Miała też doskonałą pamięć - wystarczyło, że ktoś raz przeczytał wiersz, a od razu bezbłędnie go zapamiętywała. Miała bardzo chłonny i otwarty umysł, była bardzo ambitna, przejawiała wręcz skłonności do pracoholizmu. Uwielbiała matematykę i przedmioty ścisłe, a także języki obce. Nieustannie poszerzała swoją wiedzę, czytając naukowe czasopisma i książki. Potrafiła siedzieć nad nauką kilka lub nawet kilkanaście godzin dziennie. Kiedy czuła, że dany przedmiot zaczyna ją nużyć, zmieniała dziedzinę, a gdy jej umysł był przeciążony, robiła przerwę na rozwiązywanie zagadek matematycznych. Potem wracała do nauki. Siedząc nad książkami, zapominała o całym świecie, co zostało jej do końca życia. Jej córka, Ewa, w biografii Marii wspominała, że nieraz zastawała ją siedzącą na podłodze, pogrążoną w lekturze i obliczeniach, z zeszytem na kolanach. Wyglądała wtedy jak uczennica na pensji. I choć na co dzień posługiwała się językiem francuskim, zawsze liczyła tylko po polsku - inaczej nie potrafiła.
Wrodzona inteligencja i dobra pamięć były podwalinami sukcesu, jednak to atmosfera, w jakiej dorastała noblistka, miał ogromne znaczenie dla jej rozwoju i ukształtowania charakteru. Maria miała szczęście urodzić się w inteligenckim domu, w którym panowały liberalne zasady, a obok głębokiego patriotyzmu szerzono kult wiedzy. Gdyby nie postępowe zachowanie rodziców, a zwłaszcza ojca, Władysława (który po przedwczesnej śmierci żony wziął na siebie odpowiedzialność za wychowanie trzech córek i syna), Maria i jej siostry nie miałyby szans zdobyć tak obszernego wykształcenia. Ojciec nie tylko nie miał nic przeciwko, by córki samodzielnie podróżowały do Paryża, zarabiały na siebie, przebywały w męskim środowisku i mieszkały same w wielkim, światowym mieście. On wręcz gorąco namawiał je do studiów na Sorbonie i gdy Maria wahała się, czy zostawić go i dołączyć do siostry, która już ukończyła edukację, to właśnie ojciec rozwiał wszelkie jej wątpliwości. Warto zaznaczyć, że pod koniec XIX wieku kobiety wciąż nie miały żadnych praw. Samotna przechadzka po mieście mogła być podstawą do oskarżenia o prostytucję, a przebywanie w męskim towarzystwie (na przykład na uczelni) na zawsze przekreślało dobrą opinię o pannie.
Maria Curie-Skłodowska. Depresja i praca u podstaw
Maria w wieku 10 lat rozpoczęła naukę w pensji dla panien z dobrych domów, którą prowadziła jej matka, a następnie z wyróżnieniem ukończyła III Żeńskim Gimnazjum Rządowe i została nagrodzona złotym medalem. Naukę w oficjalnych placówkach oświaty zakończyła w wieku 16 lat, uzyskując patent dojrzałości i zdobywając najwyższe wykształcenie, na jakie mogła sobie pozwolić kobieta na ziemiach polskich w tamtych czasach. Niestety, żaden z polskich uniwersytetów nie przyjmował wówczas kobiet w poczet studentów. Maria jednak nie myślała wtedy o studiach. W jej życiu w krótkim czasie wydarzyło się bardzo wiele złego: zmarła jej siostra, a następnie ukochana matka. Pogrążona w żałobie młoda dziewczyna zagłuszała ból nauką do tego stopnia, że po zakończeniu gimnazjum czuła się wyczerpana fizycznie, psychicznie i umysłowo. Popadała w depresyjne stany i było pewne, że nie da rady w najbliższym czasie kontynuować nauki bez uszczerbku dla zdrowia.
Ojciec Marii postanowił wysłać ją na roczne wakacje do rodziny na wsi. Był to jedyny tak beztroski rok w życiu Skłodowskiej. Nie musiała o nic się martwić, niczym przejmować, mogła po prostu czerpać ze swej młodości pełnymi garściami. To właśnie wtedy po raz pierwszy tańczyła do białego rana na balu i zdarła zupełnie trzewiki, zaczytywała się w romansach, zbliżyła się do natury i podreperowała zdrowie dzięki wiejskiemu powietrzu.
Iwona Kienzler w biografii noblistki pisze:
Owa „swoboda i niepodległość” sprawiły, że Mania nie przypominała samej siebie sprzed kilku miesięcy: odstawiła na bok wszystkie naukowe rozprawy i podręczniki, by czytać romanse, godzinami spacerować po lesie w towarzystwie rówieśników, objadać się poziomkami i agrestem czy też jak dziecko bawić się w berka. “Nie czytałam nic poważnego, same romansidła, w których Numa wychodzi zawsze za Pompiljusza - zwierzała się w listach do Kazi. - Ledwie mi starczy ochoty do czytania niektórych artykułów w Ateneum. Czuję się też niesłuchanie głupią, pomimo patentu dojrzałości i godności osoby, która skończyła naukę. Nieraz przychodzi mi ochota śmiać się z siebie i z prawdziwą przyjemnością rozważam mój brak rozumu.
Maria wyrwała się z objęć depresji lecz mimo wszystko skłonność do popadania w melancholię towarzyszyła jej już zawsze. W najcięższych chwilach poddawała się smutkowi i choć trudno w to uwierzyć, bywały chwile, gdy myślała, że nie jest wystarczająco dobra, że nie podoła obowiązkom, jakie na siebie wzięła, że jej praca idzie na marne. Jednak dzięki własnemu perfekcjonizmowi i silnemu poczuciu obowiązku zawsze potrafiła podźwignąć się z najcięższego przygnębienia. Niestety, również pociąg do wiedzy i oddawanie się bez reszty nauce nie miały dobrego wpływu na zdrowie Marii. W trakcie studiów oraz później, gdy prowadziła własne badania naukowe, bardzo często zapominała o jedzeniu i odpoczynku, co doprowadzało ją organizm do wycieńczenia.
Panująca w domu Skłodowskich wolność poglądów i słowa oraz nacisk na niezależność i wychowanie w duchu ateizmu i trzeźwego racjonalizmu sprawiły, że Maria miała wolną drogę do zdobywania wiedzy w takim kierunku, o jakim tylko marzyła. Rzecz w tym, że nastoletnia Maria nie miała bardzo wygórowanych marzeń. Chciała zostać nauczycielką i swoją wiedzą oraz zaangażowaniem przyczyniać się do szerzenia pozytywistycznych ideałów przez pracę u podstaw. Po powrocie z rocznych wakacji do Warszawy zaczęła naukę na Uniwersytecie Latającym, a następnie sama organizowała szkółki dla wiejskiej młodzieży, udzielała korepetycji, angażowała się w tajne komplety. Zaczęła też pracę jako guwernantka i nauczycielka, by zarobić na utrzymanie swojej siostry, Bronisławy, która wyjechała do Paryża, by studiować na Sorbonie medycynę. Dziewczęta umówiły się, że gdy Bronia skończy studia, będzie z kolei utrzymywać Marię, by ta też mogła bez problemu studiować. Chęć pomagania żądnym wiedzy młodym ludziom pozostała Mariii na całe życie - nawet jako słynna noblistka przyjmowała do swojego laboratorium zdolnych uczniów i uczennice znad Wisły, oferując im nie tylko możliwość pogłębiania wiedzy, ale i stypendia naukowe.
Maria Curie-Skłodowska. Żona, matka i kochanka
Gdyby kilka spraw w życiu młodej Marii potoczyło się po jej myśli, dziś pozostałaby zapewne szerzej nieznaną żoną wybitnego matematyka Kazimierza Żorawskiego. Skłodowska przez cztery lata była guwernantką jego sióstr i mieszkała w majątku jego rodziców w Szczukach. Tam poznali się i zakochali w sobie. Kazimierzowi (jak i innym mężczyznom blisko związanym z Marią) bardzo imponowała inteligencja i matematyczna wiedza panny Skłodowskiej. Wydawali się idealnie do siebie pasować, ale na drodze do ich szczęścia stanęła przeszkoda nie do pokonania - rodzice Kazimierza stanowczo sprzeciwiali się związkowi syna z ubogą guwernantką. Żorawski zaś nie potrafił się im przeciwstawić i jedyne, co mógł zaproponować Marii, to nieformalny związek, na co na szczęście dziewczyna się nie zgodziła. Ze złamanym sercem wróciła do Warszawy. Tylko rzucenie się w wir nauki i nowych obowiązków mogło sprawić, że Maria zapomni o bólu i rozgoryczeniu. W ten właśnie sposób trafiła do laboratorium Muzeum Przemysłu i Rolnictwa, gdzie pogłębiała swoją wiedzę z zakresu chemii i fizyki oraz poznała podstawy chemicznej analizy. Pomagał jej cioteczny brat Józef Boguski, były asystent Dymitra Mendelejewa. Wielokrotnie później powtarzała, że gdyby wówczas nie nauczyła się chemicznej analizy, nigdy nie odkryłaby radu i polonu. Być może to właśnie wtedy w Skłodowskiej zrodziło się pragnienie studiowania nie tylko matematyki, ale i fizyki. Marzenie to spełniła już kilka lat później, zdobywając na Sorbonie dwa tytuły naukowe z najwyższą lokatą wśród studentów.
Kolejnym krokiem milowym w życiu noblistki było poznanie młodego naukowca, Piotra Curie, którego wkrótce poślubiła. Ich miłość narodziła się spokojnie i bez gwałtownych wybuchów. Podstawą tego związku była głęboka przyjaźń, zamiłowanie do nauki oraz pokrewieństwo umysłów i dusz. Dzięki wspólnemu wysiłkowi udało im się odkryć dwa nowe pierwiastki. Praca Marii i Piotra była bardzo trudna i pełna wyrzeczeń, a polegała w dużej mierze na ogromnym wysiłku fizycznym i umysłowym. Maria w niczym nie ustępowała mężowi i w równym stopniu przyczyniła się do ich odkryć, co Piotr nieustannie podkreślał, nigdy nie ujmując jej zasług. Kochał ją bardzo, ale był też wobec niej wymagający. Kiedy na świecie pojawiły się ich córki, nie mógł pogodzić się z tym, że w Marii obudził się instynkt macierzyński.
A Maria okazała się bardzo kochającą matką, choć oszczędzała córkom czułych gestów i wyznań miłości. Nieustannie troszczyła się o dziewczynki, zapisywała każdy szczegół z ich dzieciństwa, a nade wszystko starała się, by obie córki odebrały jak najlepsze wykształcenie. Skłodowska-Curie była jedną z pierwszych kobiet, które starały się łączyć karierę zawodową i macierzyństwo - a to przecież do dziś jedna z najtrudniejszych sztuk. Niedługo po obu porodach Maria wracała do pracy w laboratorium, a pieczę nad dziećmi przejmował ich dziadek, ojciec Piotra Curie. Choć dzieci nie widywały matki zbyt często, były z nią bardzo związane.
W 1906 roku w rodzinie Curie wydarzyła się straszna tragedia. Piotr wpadł pod powóz i zmarł na miejscu. Maria długo nie mogła się otrząsnąć po stracie męża. Przez rok pisała dziennik, w którym każdy wpis adresowała do zmarłego Piotra. Opisywała swoją samotność, tęsknotę i bezbrzeżny smutek. Została sama z córkami i pracą naukową, jednak nie poddała się i postanowiła dokończyć to, co wspólnie rozpoczęli. Jej wysiłki nie poszły na marne. Pięć lat później Maria odebrała drugą nagrodę Nobla i nie omieszkała przy tym uczcić pamięć swego zmarłego męża.
Kiedy w końcu otrząsnęła się po śmierci Piotra, spadło na nią nowe uczucie. Zakochała się z wzajemnością w swoim długoletnim współpracowniku, Paulu Langevinie. Niestety, Paul był żonaty i nie zamierzał dla kochanki porzucać swojej impulsywnej żony oraz dzieci. Wkrótce ich związek wyszedł na jaw (za sprawą pani Langevine zresztą, która udostępniła prasie miłosne listy kochanków) i wybuchł skandal, którym przez kilka miesięcy żyła cała Francja. Niestety, całą winą za romans obarczono Marię, nazywając ją złodziejką mężów i rozpustną cudzoziemką, która rozbija małżeństwa i pogrąża w rozpaczy porządną francuską kobietę. To właśnie w tym czasie Marii przyznano drugą nagrodę Nobla, której o mały włos nie straciła z powodu wybuchu skandalu. Na szczęście Curie-Skłodowska zareagowała ostro i nie pozwoliła, by jej prywatne sprawy miały jakikolwiek wpływ na aukowe osiągnięcia
Maria Curie-Skłodowska. Walka dla dobra ludzkości
Skłodowska zrobiła dla kobiet więcej niż wszystkie organizacje feministyczne razem wzięte. Dzięki swojej inteligencji i pracowitości wdarła się do męskiego świata nauki i przetarła szlak dla wielu następczyń, w tym dla własnej córki - Ireny. Jako pierwsza kobieta dostała nagrodę Nobla (a jako jedyna kobieta na świecie - podwójnego Nobla), zyskała katedrę na Sorbonie, była przyjmowana do prestiżowych kół i stowarzyszeń naukowych, odbierała zaszczyty i honory, dotąd zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn. Jednak Maria nigdy nie czuła się sufrażystką ani feministką. Choć nigdy nie odnosiła się negatywnie do kobiet, które walczą o równouprawnienie, osobiście dystansowała się od nich. Prowadziła swoją własną walkę, ale robiła to nie dla kobiet, nie dla siebie nawet, ale dla znacznie większej sprawy - dla nauki i dobra ludzkości.
Dla świata naukowców przyjęcie w ich szeregi kobiety było olbrzymim szokiem. Maria miała ogromne kłopoty z zaistnieniem wśród mężczyzn-naukowców. Nawet po otrzymaniu nagrody Nobla niechętnie widziano ją na Sorbonie, nie chciano wspomagać jej badań, często - nie traktowano jej poważnie. Wszędzie, gdzie się pojawiała, musiała torować sobie drogę wśród nieprzejednanych i często wrogo nastawionych mężczyzn. Musiała udowadniać swoją wartość jako naukowca, gdyż z góry zakładano, że jej praca naukowa nie może dorównywać badaniom mężczyzn.
Paradoksalnie, to właśnie Francuzi, dla których pracowała Curie-Skłodowska, najmniej ją doceniali i szanowali. Kiedy uczeni z innych państw nadawali jej tytuły naukowe, przyjmowali w szereg stowarzyszeń i kół naukowych, oddawali jej honory, we Francji wciąż uważano ją jedynie za pomocnicę Piotra Curie. Jeszcze wiele lat po sukcesach Marii znajdowali się ludzie, którzy nie wierzyli w jej inteligencję i wiedzę. Na szczęście większość niedowiarków milkła, gdy tylko miała okazję choć raz porozmawiać z noblistką i przekonać się, że wie ona wszystko o swojej dziedzinie i przewyższa wiedzą większość mężczyzn również w innych dziedzinach nauki.
Jednakże Curie-Skłodowska musiała borykać się z nietolerancją nie tylko dlatego, że była kobietą. Francuzom, którzy przejawiali wówczas mocno nacjonalistyczne nastroje, przeszkadzało również jej pochodzenie.
Ilekroć się nadarzy okazja, aby poniżyć tę wyjątkową kobietę, aby odmówić jej jakiegoś zaszczytu czy nagrody - wypomina się jej pochodzenie. Mówi się, że jest Żydówką, Rosjanką, Niemką, Polką - w ogóle “cudzoziemką”, która przyjechała do Paryża aby tu sobie bezprawnie przywłaszczyć wysokie stanowisko. ale za każdym razem, gdy dzięki niej nowe laury zdobywa Nauka, gdy ją poza granicami kraju czczą, honorują, jak jeszcze nigdy nikogo nie honorowano, staje się ona w tym samych dziennikach w artykułach podpisanych tymi samymi nazwiskami “ambasadorką Francji”, “najczystszą przedstawicielką geniuszu francuskiej rasy” i francuską “narodową chwałą”. Wtenczas - tak samo niesprawiedliwie - milczy się o jej polskim pochodzeniu, z którego jest dumna.
Ewa Curie Maria Curie, Warszawa 1967, s.311-312
Maria Curie-Skłodowska. Skromna noblistka
Mimo niezwykłego życia i geniuszu, jaki niewątpliwie posiadała, Maria Curie-Skłodowska do końca życia pozostała osobą skromną i oszczędną. Nigdy nie myślała o sławie i splendorze, nie chciała przywilejów i zaszczytów, jakie jej się należały. Przyjaciel Marii, Albert Einstein, mówił o niej, że jest jedyną osobą, której nie zepsuła sława.
Jeszcze za życia Piotra państwo Curie nie udzielali się towarzysko, nie bywali na salonach. Po prostu nie mieli na to czasu i ochoty. Sława i obowiązki z niej wynikające męczyły ich. Oboje byli przekonani, że są naukowcami w służbie ludzkości, a ich praca jest misją. Starali się zachować prywatność i robić swoje, nie przejmując się opinią publiczną.
Maria, podobnie jak Piotr, nigdy nie myślała o tym, by wzbogacić się na swoim odkryciu. Uważała, że rad nie należy do niej, że jest dobrem całej ludzkości i każdy powinien czerpać z niego korzyści. Nigdy nie opatentowała żadnego ze swoich odkryć ani nie chciała przyjmować wynagrodzenia z tytułu odkrycia radu. Pieniądze pochodzące z nagrody Nobla zainwestowała w Instytut Radowy, który był jej marzeniem. Oszczędności z drugiej nagrody Nobla przekazała na wojenne pożyczki, a więc w praktyce rozdała je potrzebującym i nigdy nie odzyskała.
Curie-Skłodowska zawsze była dumna, pracowita i ambitna. Długo odmawiała przyjęcia nagród, odznaczeń i pieniędzy od rządu francuskiego. Nie przyjęła również renty, jaką proponowano jej po śmierci męża. Uważała, że jest na tyle zdrowa i inteligentna, by zarobić na utrzymanie swojej rodziny. W jej życiu okresy biedy przeplatały się z czasem dostatku. Nigdy jednak nie przestała żyć oszczędnie. Była znana z tego, że nie kupowała nowej sukni, póki stara nie zniszczyła się na tyle, by nie można jej było już połatać. Nawet suknię ślubną wybrała skromną, w czarnym kolorze, by po uroczystości mogła służyć jej jeszcze w laboratorium. Skrupulatnie notowała wszystkie wydatki, ale nie było w niej nic ze skąpstwa. Po prostu żyła dla celu wyższego niż dobra doczesne, które nic dla niej nie znaczyły.
Jeszcze w domu rodzinnym wpojono Marii głęboki patriotyzm i poczucie odpowiedzialności nie tylko za siebie i swoją rodzinę, ale i za ludzkość. Kiedy wybuchła I wojna światowa, Curie-Skłodowska miała głębokie przeświadczenie, że musi coś zrobić dla dobra swojej drugiej ojczyzny, walcząc tym samym z najeźdźcami. Stworzyła pierwsze na świecie mobilne aparaty rentgenowskie, przystosowując do tego celu furgonetki. Jako jedna z pierwszych kobiet zrobiła prawo jazdy i jeździła „Małymi Curie”, jak nazywano przenośne rentgeny, ratując życie i zdrowie tysięcy żołnierzy oraz szkoląc setki lekarzy i pielęgniarek.
Maria Curie-Skłodowska zmarła 4 lipca 1934 roku w sanatorium w Sancellemoz. Przyczyną nagłego pogorszenia stanu zdrowia noblistki była błyskawicznie postępująca anemia i choroba popromienna. Pogrzeb odbył się tak, jak Maria zawsze sobie życzyła - w gronie rodziny i najbliższych. Curie-Skłodowska spoczęła obok ukochanego Piotra, a w 1995 roku małżonkowie zostali przeniesieni do paryskiego Panteonu.
Dodany: 2017-03-24 08:30:39
Dodany: 2017-03-24 00:10:53