Jak To Słoń Leje Bezczelną Mrówę, czyli ONZ na ratunek
Data: 2006-08-07 15:13:29Jak łatwo się domyślić z tytułu - chodzi o kryzys libański.
Jednak w kontekście tego chciałem poruszyć temat reakcji ONZ...
Jak wszyscy wiemy, po porwaniu dwóch młodych żołnierzy, Izrael się wkurzył i po nich poszedł. Trudno się dziwić. Sądzę, że my, Polacy, na miejscu Izraela zrobiliyśmy to samo, tylko że brutalniej. Mamy dużo więcej wewnętrznych konfliktów od Izraela i potencjał, jaki na nie zużywamy, gdy będzie skoncentrowany na jednej sprawie... Allahu, obyś był wielki...
Wracamy na ziemię.
Izraelscy generałowie na pewno nie zakładają i nie zakładali okupacji Libanu - z prostej przyczyny - to samobójstwo dla regularnej armii (patrz Wietnam, Afganistan, po części Irak).
Celem był i jest Hesbollah, tudzież zrobienie mu wiadomo z czego jesieni średniowiecza.
Mimo brutalności reakcji Izraela, przez długi czas ani Liban ani Palestyna nie ciskały gromów i klątw Allaha na Żydów. Byli przerażeni zdecydowaniem tych działań, wcześniej sądząc, że marazm międzynarodowej dyplomacji na rzecz "wiecznego status quo" raz jeszcze ich ochroni. To raz. Dwa - dobrze wiedzieli, za co obrywają. Ani razu nie było pisku "to nie my" - za to jestem pewien, że co światlejsi ryczeli " to mamy przesrane"...
"Liban Historia państw świata w XX wieku" - Madeyska Danuta
Jedynym ratunkiem libańskich ekstremistów są taktyczne porażki Izraela, w postaci bombardowania nie tego co trzeba. Rozwalili budynek z cywilami, spacyfikowali złą wioskę - świetnie - dzień później Libańczycy i Palestyńczycy odzyskali głos.
I w tym czasie ONZ wiedziała, że niestety, ale trzeba wkroczyć. Ku zaskoczeniu wszystkich listy oraz apele powszechnie szanowanego i charyzmatycznego Kofana Anana (dla ironioodpornych - błąd zamierzony) dały... NIC, jak zawsze z resztą. Dlatego należało popracować nad REZOLUCJĄ.
W chwili pisania tego tekstu mija kilka godzin od czasu odrzucenia projektu rezolucji przez Liban.
Rezolucja miała na celu wprowadzenie wojsk rozjemczych ONZ na miejsce armii izraelskiej. Oczywiście zanim powstał sam tylko jej projekt, ginęli następni cywile, bo trzeba było się trochę pokłócić.
Czy Błękitne Hełmy w dużej sile w ogóle tam wylądują - nie wiadomo. Tak czy inaczej - będą tam dopiero wtedy, gdy nikt ich nie będzie potrzebował.
Dzieje się tak zawsze - ONZ błaźni się swoją niekompetencją, ignorancją podszytą biurokracją i neefektywnością w realizacji celów statutowych.
Dziesiątki rezolucji potępiających Chiny, reżimy afrykańskie i azjatyckie wywołują śmiech zainteresowanych, a w najlepszym razie pogłębienie nędzy obywateli, w interesie których ponoć wprowadza się sankcje.
"Opętanie. Liban" - Jan Subart
Srilanka, przewrót w Kongo, KRYZYS LIBAŃSKI, to tylko niektóre przykłady nieprzydatności molocha o szumnej nazwie Organizacja Narodów Zjednoczonych.
Dywagacja, rozważania, kalkulacje w obliczu ginących ludzi i sfrustrowanych narodów, które czasem, choćby chciały, nie widzą innej drogi jak wojna.
Cynicznym jest wkraczanie żołnierzy w kolorze pokoju i nadziei (błękit) zawsze na pogorzeliska, by powstrzymywać niedobitki przed rozszarpywaniem się.
W Libanie, w chwili ataku stacjonowało 2000 żołnierzy stałej misji ONZ.
Mieli garnizon w centrum strefy działalności Hesbollahu, pod ich nosem przemycano broń, strzelano z katiuszy, szkolono regularne jednostki ekstremistów... HALO!!!
Choć prawdopodobnie te wojaki były w stanie opanować tylko strategię spieprzania do obozu w chwili zagrożenia. Oczywiście nie mogę mieć do nich żalu, że nie chcieli umierac za jakichśtam Arabów. Choć z drugiej strony są ŻÓŁNIERZAMI i to SIŁ POKOJOWYCH!!
Co to zaczy do cholery?
"Izrael - Palestyna: pokój czy święta wojna" - Mario Vargas Llosa
Że mają strzec i zapewniać pokój, czy może "pokojowy" użyty jest tu jak w wypadku pieska "chihuahua" - czyżby nadawali się tylko do wyglądania "na pokojach"?
I tak właśnie działa cała ONZ.
Wygląda, jest duża, przewala się w niej masa kasy i robi niewiele więcej poza utrzymywaniem fasadowych agencji i biur, dających stypendia uzdolnionym Murzynkom.
Izrael wziął sprawy w swoje ręce (nieważne czy miał do tego moralne prawo) - sęk w tym że ONZ nie potrafi (nie chce) przejąć pałeczki.