Śpiew dla Pana - O poświęceniu i wierze Kameduli

Data: 2006-06-20 19:26:26 Autor: Adam Maniura
udostępnij Tweet

W życiu człowieka nie ma chwil zmarnowanych. Przekonałem się o tym, gdy moja córka zmagała się z kaszlem przez całą noc. Ciężko jest spać, gdy ktoś bliski się męczy, szczególnie, gdy tym „kimś” jest własne dziecko. Tuż po pierwszej w nocy, atak kaszlu wyrwał ze snu całą moją rodzinę. Jedyne, co nam pozostało, to zapalić światło i poczytać bajki. Oczywiście nie mam nic przeciwko akcji „Cała Polska czyta dzieciom”, ale na wszystko przecież jest odpowiednia pora. Jednak w tej sytuacji nie miałem większego wyboru. Gdy minęła trzecia w nocy, a mnie myliła się już historia księżniczki na ziarnku grochu z opowieścią o stoliczku, który sam się nakrywa, do moich uszu dotarł dźwięk prawdziwie niebiański. Na podwórku kosy prześcigały się w tworzeniu coraz piękniejszych pieśni. I dopiero pomoc skrzydlatych przyjaciół pomogła mi uśpić córkę i uświadomiła mi coś wspaniałego, choć tak oczywistego, że przez wiele lat nie zwracałem na to uwagi. Gdy wsłuchiwałem się w ich śpiew, odruchowo spojrzałem na zegarek, by sprawdzić, kto przy zdrowych zmysłach wstaje przed świtem i się z tego cieszy? Wybiła godzina 3.45 i moje myśli popędziły do pewnego klasztoru, gdzie o tej właśnie godzinie bracia wstają, by wielbić Pana. Mówię tu o kamedułach ze Srebrnej Góry. Ilekroć młodzieży na katechezie opowiadam o zakonach, wzmianka o porze wstawania ich mieszkańców mrozi krew w żyłach moich uczniów.

"Bóg. Przewodnik błądzących" - Keith Ward

Jednak coś w tym musi być. Kameduli (podobnie, jak ludzie, należący do innych zakonów kontemplacyjnych) są niczym te ptaki, które wznoszą swe głosy ku niebu wtedy, gdy wszyscy inni spokojnie śpią. I może nie warto na ich porę wstawania patrzeć w kategoriach podziwu za wyrzeczenia. Oni, podobnie jak kosy, zdają sobie sprawę z tego, że nikt inny nie oddaje o tej porze Bogu należnej czci, że nie mają konkurencji. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że wybrali dla siebie to, co najlepsze. Ich modlitwy są jak śpiew ptaków przed świtaniem. Nikt ich nie widzi, nie błyszczą jak inne ptaki, które czynią wiele zamieszania i przekrzykują się wzajemnie, ale śpiewają wtedy, gdy wszystkie inne milkną. Dlatego nawet noc staje się piękna i pełna radości. W obecnym czasie ocenia się człowieka wg ilości zarabianych pieniędzy, wg dyplomu ukończonej szkoły czy studiów albo też zwracając uwagę na jego wygląd zewnętrzny. Nawet w wierze nie wystrzegamy się tego błędu. Oceniamy np. stan życia duchowego danej nacji wnioskując z ilości ludzi, uczęszczających do kościoła co niedziela, za wyraz dojrzałości chrześcijańskiej uznajemy ubranie granatowej spódniczki i białej bluzki, a pomijamy wymiar wewnętrznych dyspozycji człowieka, który zakryty jest przed naszymi oczyma.

Gdyby oceniać zakony kontemplacyjne (często nazywane zamkniętymi) po ilości przeprowadzonych akcji ewangelizacyjnych, udzielonych sakramentów, działalności duszpasterskiej, to należałoby je rozwiązać jako bezowocne i zbyteczne. Jednak one trwają i wciąż funkcjonują, a co jakiś czas pukają do ich furt młodzi ludzie, którzy odkrywają uroki życia w ukryciu, z dala od oczu świata. Zachwycą się trzydziestoma latami z życia Jezusa, a nie tylko trzema, opisanymi na kartach Ewangelii. I, podobnie jak On, w cichości będą realizować swoje powołanie. Przecież Jezus nie stał się Mesjaszem z chwilą chrztu w Jordanie czy cudu w Kanie Galilejskiej, ale był Nim zawsze. Może podczas krótkich letnich nocy, gdy zbudzi nas śpiew ptaków, zanieśmy do Pana kilka życzliwych słów podziękowania za zakony - zamknięte dla świata, ale otwarte na Boga i tych, którzy żyją w świecie. Z takimi orędownikami możemy spać spokojnie i nawet noc ciemna i straszna traci swą złowrogą moc, gdy uświadomimy sobie, że ktoś modli się za nami i trwa na posterunku.

"Bóg i nowa fizyka" - Paul Davies

Pamiętam, jak przyjechałem na Srebrną Górę około północy. Cisza, ciemność i kojące światło na dwóch wieżach kościoła Kamedułów, które przypomniały mi o ich obecności, podobnie jak wieczna lampka w naszym kościele o Jego obecności. Tak! Być chrześcijaninem to wyznawać czyjąś stała obecność, za co niech temu KOMUŚ, niech będą dzięki. Życzę sobie i każdemu, by czuł tę obecność każdego dnia… i nocy.

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje