Humoroskop - Felieton o naiwności i wielkiej wierze w siłę horoskopu
Data: 2006-04-06 02:24:55Katowice. Mały sklepik (jeden z tych, którym od dawna wróży się rychły upadek, spowodowany konkurencją hipermarketów). Godziny zakupowego szczytu. Za ladą – dwie panie, ekspedientki. Jedna przerzuca niecierpliwie kartki kolorowego magazynu dla kobiet. Nagle wydaje triumfalny okrzyk „Jest! Jest horoskop! Przeczytam ci!”. Druga pani - wbrew moim oczekiwaniom – nie wzdryga się nerwowo, a z błyskiem szczęścia i zaciekawienia w oczach porzuca rosnącą kolejkę, przysiada się do koleżanki i słucha z wypiekami na twarzy. A razem z nią słuchają wszyscy klienci. Pani czyta: „spotka cię wiele szczęścia. Ten przystojny brunet z sąsiedztwa wreszcie zwróci na ciebie uwagę. W pracy moc sukcesów – może szef da ci podwyżkę?”.
"Horoskop celtycki" - Frydryk Marta
Twarz jej koleżanki rozjaśnia się nadziemskim blaskiem. To jest to! Same sukcesy – i w pracy i w miłości... w dodatku wszyscy w sklepie słyszeli, jak wiele dobrego ją teraz czeka. Słyszeli – i na pewno zazdroszczą! Pani sprawia już wrażenie, jakby unosiła się ze szczęścia kilka centymetrów nad ziemią. Już z anielskim uśmiechem kieruje się w stronę lekko zniecierpliwionego klienta, gdy nagle...
Gdy nagle czytająca wydaje okrzyk zawodu. „Słuchaj, ten horoskop był aktualny do wczoraj!”. Atmosfera zmienia się w mgnieniu oka. „Ojej, to mi się nie sprawdzi...” ze łzami w oczach konstatuje sprzedawczyni. Siada na stołeczku w kącie sklepu i ukrywa twarz w dłoniach. Cała jej radość ulotniła się, pozostał nastrój przygnębienia i wrażenie końca świata. Klient, któremu błysnęła przedtem iskierka nadziei na obsłużenie, teraz bezradnie przestępuje z nogi na nogę. Jak tu bezdusznie wkraczać w tragedię, jakiej właśnie jest świadkiem? Ekspedientka z godnością wychodzi. Wraca po chwili z zapuchniętymi od płaczu oczami. Ponura, jak chmura gradowa, zabiera się do pracy. Co kilka westchnień mamrocze do siebie „tyle szczęścia, tyle szczęścia mnie ominęło”.
"Horoskop chiński" - Danyliuk Rita
Sytuacja, którą opisałam, jest groteskowa, ale prawdziwa. Przyznaję – nie rozumiem tej fascynacji płci niewieściej rozmaitymi horoskopami i wróżbami. Zabobonna wiara w notatki, produkowane masowo i na życzenie, już nawet nie śmieszy mnie, a tylko irytuje. Jak można poddawać się wymyślonym sugestiom, jak można podporządkowywać się bredniom, opatrzonym tytułem „Horoskop”? Nie wiem, dlaczego tak wiele kobiet interpretuje swoje życie i zachowanie przez bezustanne porównania z tekstami wróżb, jednakowymi przecież dla milionów. Większość czytelniczek horoskopów nie potrafi już być szczęśliwa, jeśli informacja o tym stanie ducha nie zostanie zanotowana pod odpowiednim znakiem zodiaku. Brak umiejętności podejmowania decyzji bez konsultowania postanowień z horoskopem to choroba kobiet XXI wieku. Choroba godna średniowiecza.
A gdyby tak napisać w horoskopie „skocz z kamieniem do Wisły”? Pewnie szybko zabrakłoby kamieni... Nie mielibyście czym rzucać w autorkę tego felietonu...
Dodany: 2006-04-12 11:49:31