Gdzie leży koniec świata? Wywiad z Ewą Mają Maćkowiak

Data: 2019-08-02 11:57:06 Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

Gdzie leży Koniec Świata? – Fizycznie? Nieopodal Ostrzeszowa w Wielkopolsce. Ale mój powieściowy Koniec Świata to niekoniecznie to konkretne miejsce. To tak naprawdę symbol - przeprowadzek, końców świata każdego człowieka, jego ucieczek na koniec świata właśnie. To właśnie na końcu świata może ziścić się marzenie o... nowym początku. To tam znajdziemy wiarę i nadzieję, że jeszcze będzie lepiej, że będziemy mogli w życiu coś zacząć od nowa. Może leżeć w Wielkopolsce, może być na Śląsku czy w łódzkiem. O tym niech zdecyduje każdy spośród czytelników. Rozmawiamy z Ewą Mają Maćkowiak, autorką książek  Na koniec świata oraz To nie koniec świata.

Koniec Świata – to musi być bardzo dobre miejsce do życia…

Tak pisze mi wiele czytelniczek: one również chciałyby wyjechać na koniec świata, gdzie żyje się wolniej, gdzie panuje spokój. Wydaje mi się, że w pewnym momencie życia ciągnie do tego większość z nas: przestajemy chcieć wciąż więcej i więcej, pragniemy usiąść, odpocząć, poczuć ciszę, szum liści, usłyszeć pszczoły, poczuć ciepło słońca na skórze. Doświadczyć powolności, wieść skromne, proste życie. Odetchnąć.

To możliwe?

Oczywiście. Tyle że dzisiaj, chociaż tęsknimy do tego, chcielibyśmy „zrobić sobie spokój” jak zupkę instant. Wrócić z pracy, zalać wrzątkiem i gotowe. Niestety, to tak nie działa.  

Udało się bohaterce Pani powieści, Basi.

Ale nawet nie wyobraża Pan sobie, jakie musiało być to dla niej trudne! Poznajemy ją w powieści Na koniec świata, gdy jej życie rozpada się w gruzy. Ciotka, która ją wychowywała i z którą mieszka, nie jest jej życzliwa, uważa, że Basia tylko jej przeszkadza. Na dodatek spada na nią niewierność narzeczonego i nietrudno się jej dziwić, że woli uciec na koniec świata niż pozostać w miejscu, które przypomina jej o wszystkim, co się Basi nie udało. Basia uważa, że jej życie się skończyło. Że nazwa miejscowości świetnie rezonuje w tym momencie z jej stanem ducha.

W drugiej powieści z cyklu, To nie koniec świata, wydaje się już całkiem w niej zadomowiona…

Tak, bo Koniec Świata to mała miejscowość, to niemal wymarła wioska. Tutejsi mieszkańcy dziwią się Basi, bo młodzi raczej uciekają stąd do życia w mieście, gdy ona wiąże plany zawodowe z tym miejscem, a przede wszystkim zakochuje się w domku, który zamieszkuje.

To nie jest takie oczywiste w przypadku małych miasteczek. Wie Pani, do obcych podchodzi się w nich raczej z pewną dozą nieufności i dystansem…

Na Końcu Świata stoi naprawdę tylko kilka domów. Ich mieszkańcy przyjęli Basię, bo wniosła w ich życie coś nowego, świeżego. Nadal żyją swoim prostym życiem, „gospodarowanie hektarami” przez Basię nieustannie ich zaskakuje, ale przecież w niczym nie przeszkadza. Po prostu obserwują tę dziwną dziewczynę, która ciągle coś rzeźbi w ogrodzie i wianki wiesza na drzewach.

Przed bohaterami Pani książki stają zupełnie nowe wyzwania. Basia ma problemy zdrowotne, jej ciotka z kolei nie bardzo wie, co zrobić z miłością…

Ciocia bardzo się zmieniła, przeszła daleką drogę od momentu, w którym poznaliśmy ją w pierwszym tomie. Dlatego postanowiłam dać jej szansę na coś dobrego od życia. Bo nigdy nie jest za późno na miłość. To dzięki niej istniejemy w wyższym wymiarze. Miłość jest motorem napędowym naszych działań: miłość do siebie, do życia, do świata. Aż się uśmiecham, gdy to mówię. Miłość po prostu jest fajna – uskrzydla.

By nie było za słodko, przyjaciółka Basi ma duży problem: zostaje matką, ale nie potrafi odnaleźć się w nowej roli…

Halinka po porodzie zostaje sama z dzieckiem. Nie może liczyć na wsparcie od męża, który dodatkowo stara się odseparować ją od rodziny. Sama nigdy tego nie przeżyłam, ale wiem, że depresja poporodowa dotyka dużej części kobiet. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, dlaczego matka nie może na przykład słuchać płaczu dziecka – tymczasem to namacalny, realny problem. Depresja może dotknąć każdego – zwłaszcza osobę, która nie ma wsparcia w bliskich.

To nie jedyne problemy, jakie Pani opisuje, ale bohaterowie powieści To nie koniec świata mają o tyle łatwiej niż większość czytelników, że dysponują Rzepkową – skarbnicą mądrości wszelakich…

Oj, tak, można powiedzieć, że choć chciałam, by Basia była główną bohaterką moich książek, to czytelnicy wybrali Rzepkową. I wiem, że takie osoby postrzegane są często negatywnie – jest przecież bardzo bezpośrednia i trochę wścibska, zawsze wie lepiej, co dla innych dobre, ale w gruncie rzeczy to prosta, dobra i bardzo mądra kobieta. Jej mądrość nie wynika jednak z liczby przeczytanych książek, ale z doświadczenia życiowego. Rzepkowa przeżyła bardzo wiele i bardzo wiele się nauczyła. Dlatego może pomagać innym. 

Rzepkowa to także złote myśli, powiedzonka i przepisy na przepyszne potrawy…

Wszystko to, co włożyłam w usta Rzepkowej, słyszałam w dzieciństwie podczas odwiedzin u cioci i babci. Jako dziecko często jeździłam na wieś, poznając przepisy na regionalne łódzkie potrawy, dziś trochę zapomniane, a przecież pyszne i warte spróbowania.

A gdyby zapytać Rzepkową o przepis na szczęście, powiedziałaby?

Spojrzałaby na Pana z wytrzeszczonymi oczami, machnęła ręką, wzięła głęboki oddech i wypowiedziała bez zająknięcia: – Panie kochany, co to jest szczenście? Młode to nie wiedzom. Im sie zdaje, że to pieniendze, fatałaszki. A szczenście, prosze pana, to insze jest. A usionść na progu, popatrzyć, jak niebo se płynie, jak ptaszki śpiewajom. Pogłaskać krowe, napić sie ciepłego mleka, przywitać sie z somsiadem. Szczenście to łotworzyć rano łoczy i powiedzieć: „Dzień dobry, dobry dniu!”

W kinie mamy nurt nazywany feel good movies – to takie filmy, po których czujemy się dobrze. I mam wrażenie, że podobnie jest po lekturze powieści To nie koniec świata

Wie Pan, kiedy widzę przed oczami wyobraźni tę wieś, czuję ten zapach, ciepło słońca na skórze, to jest mi po prostu dobrze. Ludzie – nawet deklarujący się jako mieszczuchy – też czasem chcą tego doświadczyć. Bo przecież jak bardzo byśmy nowocześni nie byli, wszyscy ostatecznie pochodzimy z tej małej wioski na końcu świata i pragniemy kontaktu z naturą. Oczywiście, nie wyobrażam sobie życia bez komputera czy telefonu, technologia jest nam bardzo potrzebna i szalenie ułatwia życie, ale nie ma szczęścia bez chwili oderwania się od nich, oddechu. Na pewno po lekturze wszyscy czytelnicy są tacy trochę „odetchnięci”. I o to właśnie mi chodziło.

Czyli mimo wszystko warto czasem rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady… Albo na Koniec Świata?

Czasami tak, choć często to dzieje się trochę poza nami. Ale przychodzi taki moment w życiu, gdy dochodzimy do pewnej granicy i musimy odważnie podjąć decyzję. Wówczas, chociaż boimy się zmian, nie powinniśmy kisić się w smutku czy żalu. Powinniśmy ruszyć dalej – choćby na koniec świata. Ten krok do przodu na pewno jest tego wart.

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Avatar uĹźytkownika - 0
0
Dodany: 2019-08-06 09:49:06
0 +-

Chętnie przeczytam!

Avatar uĹźytkownika - Poczytajka
Poczytajka
Dodany: 2019-08-02 15:46:21
0 +-

Regionalna gwara ma swój niepowtarzalny urok.

Avatar uĹźytkownika - martucha180
martucha180
Dodany: 2019-08-02 15:26:26
0 +-

Rzepkowa mnie kupiła!

Avatar uĹźytkownika - MonikaP
MonikaP
Dodany: 2019-08-02 12:43:21
0 +-

Piękna okładka!

Avatar uĹźytkownika - Lenka83
Lenka83
Dodany: 2019-08-02 12:18:38
0 +-

Ok zdecydowanie do przeczytania.... 

Książka
To nie koniec świata
Ewa Maja Maćkowiak;

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje