Cud mniemany, czyli co z tym bezrobociem?
Data: 2008-12-27 18:41:06Komuno, wróć!?
Zacznijmy od początku: kryzys na rynku pracy bez wątpienia zaczął się po upadku komunizmu. Wraz z upadkiem tego ustroju politycznego, padają wielkie zakłady i przedsiębiorstwa. Ogólnie rzecz ujmując: tysiące obywateli Rzeczypospolitej tracą pracę. Jako przykład upadku wielkich przedsiębiorstw można podać moją rodzinną Nową Sól, małe miasteczko w województwie lubuskim słynące z produkcji nici i ogromnej ilości metalu. Dwie wielkie firmy, Dozamet i Odra, upadają, brak zakładów dających zatrudnienie wielu nowosolanom jest przyczyną ciągle powiększającego się bezrobocia. To wszystko razem wzięte sprawia, że na początku lat 90-tych poziom bezrobocia wynosi około 14%. Ówczesne lewicowe władze nie robią znaczących ruchów w kierunku zmniejszenia liczby bezrobotnych. Można śmiało powiedzieć, że większość rządzących zajęta jest tylko i wyłącznie chronieniem własnych „tyłków”.
Cuda nowej władzy
Nadchodzą kolejne wybory – wybory, które szarą Nową Sól „zrobią na kolorowo”. Nie chodzi mi tu tylko o setki, może nawet tysiące plakatów wyborczych oklejających miasto, ale o władzę, która nadaje nowy rytm społeczeństwu i miastu. Nowe pomysły nowej władzy dają ludziom wiarę w lepsze jutro. I rzeczywiście: ambitny plan z roku na rok staje się coraz bardziej realny. Prezydent wraz z ekipą radych pokazuje wszystkim niedowiarkom, że na obietnicach wyborczych się nie skończyło, wręcz przeciwnie: bezrobocie spada, miasto pięknieje, wzmacniamy swoją pozycję w województwie.
Cud mniemany
Można wymieniać w nieskończoność to, co w mieście zrobiono: nowy, nowoczesny port, którego pozazdrościć nam może wiele metropolii w Polsce, park rozrywki dla dzieci popularnie zwany „Parkiem Krasnala”... Wracając jednak do problemu bezrobocia. Mimo tego, że miejsca pracy są wciąż do dyspozycji mieszkańców, ciągle słyszymy narzekania, że pracy w Nowej Soli nie ma. Jak jest naprawdę? Otóż wydaje się, że po prostu wielu ludziom nie chce się pracować, a nie – pracodawcom nie chcą nikogo zatrudnić. Z czego wynika taka sytuacja? Z prostej reguły: po co pracować, skoro i tak dostanę zasiłek? Jeśli rozwiodę się z mężem, dostanę pieniądze na dzieci. Są też setki innych możliwości dokonywania przekrętów, dzięki którym „wyżebrzemy” pieniądze od państwa. Wyobraźmy sobie następującą sytuację: oto rodzina, w której skład wchodzą: matka, ojciec, czwórka dzieci. Ojciec pracuje w firmie produkującej przetwory mięsne, wypłata, jaka co miesiąc wpływa na jego konto wynosi 2500 złotych. Jeżdżą „bemką”, mieszkają w domku jednorodzinnym i – o dziwo! – ciągle narzekają, że źle im się powodzi. Dobrze, zgodzę się z opinią, że małe dzieci oznaczają duży wydatek, ale – na miłość boską! – ile można narzekać! Skoro pieniędzy wciąż za mało, to może najwyższy czas, by również matka zaczęła pracować. No i owszem, taka sytuacja miała miejsce: matka poszła do pracy w sklepie spożywczym na dwie zmiany, pracowała po godzinach... Wytrzymała dwa tygodnie. Zapytana o powody odejścia, odpowiadała: - A, bo zarobki za małe, druga zmiana mi nie pasowała, nie miałam służbowego auta…” Dalej następował szereg innych wymówek, byleby tylko na siłę udowodnić, że praca była zła, a już najlepiej – żeby ludzie dalej tkwili w przekonaniu, że tej pracy w ogóle nie ma.
Powszechny tumiwisizm
Zdaję sobie sprawę z tego, że mój artykuł wielu ludzi mógł skrzywdzić. Jednak z obserwacji, jakie w ostatnim czasie poczyniłem w mojej głowie jasno ukształtowała się myśl: To nie tak, że nie ma pracy. Po prostu ludziom nie chce się pracować”. I pozostaną przy swoim przekonaniu, jeśli jednak swoją opinią kogoś uraziłem, z całego serca przepraszam.
Poprawki redakcyjne, tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji.
Dodany: 2009-09-03 16:20:07
Dodany: 2009-04-09 16:23:25