Autostopem przez Polskę
Data: 2009-03-24 07:40:17Nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy stanąłem na poboczu z wyciągniętym kciukiem, oczekując dobrego samarytanina/dobrej samarytanki. Jeśli jednak poprawnie kojarzę, był wtedy rok 2003. W tamtym okresie, który trwał kilka lat, ze Śremu do Poznania łapałem stopa od 30 do 45 minut. Kierowcy zdawali się niechętnie zabierać obcych podróżników. Już dawno z rozmów z nimi i ze znajomymi (preferują tę samą formę podróży) dowiedziałem się, że górę bierze strach przed nieznanym, krzywdą i śmiercią.
W roku 2007 pociągiem pojechałem z matką nad morze, gdzie miała na kilka tygodni zatrzymać się w ośrodku wypoczynkowym. Postanowiłem wrócić stopem. Rozleniwienie wynikające z przechadzki plażą spowodowało, że kartkę z nazwą pierwszej miejscowości, do której chciałem się dostać, pokazałem - stojąc na przystanku autobusowym - około godziny czternastej. Po kilku mniej i bardziej sympatycznych perypetiach oraz błądzeniu w obcym mieście wysiadłem w Poznaniu o drugiej w nocy. Byłem zaskoczony tak dobrym wynikiem czasowym. Pomyślałem: "Czy ludzie się zmieniają?"
Dziś wydaje się dla mnie być normą, że samochody zatrzymują mi się w pięć, dziesięć minut. Zdaję sobie sprawę z tego, że zasadniczy wpływ na to ma nabyte przez lata doświadczenie (odpowiedni wybór miejsca, w którym staję, drobne elementy - jak butelka wody, widoczny plecak/bagaż, wzbudzający zaufanie wygląd, itp.), ale niepodważalnym faktem jest zmiana na pozytywną, w stosunku do autostopowiczów, mentalność kierowców. Teraz łatwiej jest podróżować po Polsce autostopem, jednak wiem, dzięki rozmowom, że sytuacja nie jest tak kolorowa, jak dziesiątki lat temu, gdy istniało studenckie stowarzyszenie autostopowiczów. Czy za kilka kolejnych lat będzie jeszcze lepiej? Czy stowarzyszenie znów może zaistnieć?