Zaina, z powodu paskudnej wojny panoszącej się na terenach Syrii, musiała zostawić za sobą dotychczasowe życie i, wraz z rodziną, opuścić ukochaną ojczyznę. Swoje nowe miejsce na ziemi odnajduje w Polsce, która przyjmuje ich z szeroko otwartymi ramionami, zapewniając bezpieczną przystań. Cała familia powoli przyzwyczaja się do myśli, że nic im nie grozi, a dotychczasowe zagrożenie odeszło w zapomnienie. Powoli, ponieważ Zaina natrafia na wiele przeszkód uniemożliwiających jej się zaaklimatyzować.
Koleżanka z klasy, Jadzia, nie potrafi zaakceptować faktu, że Zaina posiada ciemniejszy odcień skóry, nie do końca poprawny akcent oraz tego, iż ta nie przywdziewa modnych ubranek z wyższej półki. To powoduje, że dziewczynka staje się obiektem drwin. A to jeszcze nie wszystko. Buntująca się z powodu odmienności „nowej” nastawia przeciw niej prawie całą klasę, przez co ta czuje się nieco odizolowana od rówieśników. Na całe szczęście Zaina może liczyć na wsparcie pulchniutkiego Wojtka, który jako jedyny nie boi się przeciwstawić rządom Jadzi i przeciwstawia się jej „władzy”.
Tylko co się stanie, kiedy Jadzia zniknie na parę dni z powodu choroby? Czy nastąpi wtedy ogromna zmiana w zachowaniu uczniów? Czy inni przestaną słuchać słów Jadzi i postanowią dać szansę Zainie? A może tak naprawdę przyczyna tkwi znacznie... głębiej?
Bo najczęściej boimy się tego, co jest nam nieznane.
U każdego książkoholika przychodzi taki etap w życiu, że potężne tomiszcza uginające półki zaczynają odstraszać swoimi gabarytami, przez co z nadzieją poszukujemy czegoś lekkiego. Czegoś, co pozwoli wyzwolić się od skomplikowanych sytuacji, ogromu pułapek zastawionych przez pisarza oraz wielu rozterek głównego bohatera. U mnie właśnie nastąpił taki moment w życiu, ale dzięki pomocy pani Wandy Szymanowskiej, która była miła i ofiarowała mi do lektury egzemplarz „Zainy” szybko odnalazłam to, czego tak bardzo pragnęłam.
Nieprzyjemna atmosfera panująca w Syrii spowodowała, że rodzice Zainy zdecydowali o przeprowadzce do Polski, skąd pochodziła matka dziewczynki. W ten sposób pragnęli zagwarantować jej bezpieczeństwo oraz lepszy start w życie, lecz żadne z nich nie przypuszczało, iż pomimo tylu haseł propagujących pomoc uchodźcom, ich córka zostanie objęta zbiorowym ostracyzmem. Całkowicie odizolowana od przykrych skutków wojny Zaina nie mogła liczyć na wsparcie większości kolegów z klasy. Przecież każdy doskonale zdaje sobie sprawę z tego, iż początki w nowym miejscu bywają trudne i zaaklimatyzowanie się trwa trochę czasu, to jednak dzieci nie dopuszczały jej do siebie, raz za razem izolując ją, jakby samo przebywanie w tym samym pomieszczeniu, co ona i tak już przekraczało ich możliwości akceptacji. Było mi z tego powodu przykro, a jeszcze bardziej, kiedy poznaje się prawdziwy powód ich zachowania. To całe zapatrzenie w Jadzię i traktowanie tego, co ona powie za święte, jest dość typowym zjawiskiem, które rozprzestrzenia się jak wirus. Wyczuwałam, że każdy bał się przeciwstawić buntującej wszystkich koleżance i kiedy ta znajdowała się w ich zasięgu, to woleli nie ryzykować podpadnięciem. Ale i tak nieraz miałam ochotę wkraść się na karty książki i samodzielnie im wytłumaczyć, iż nie powinny tak się zachowywać. Jako że sama wielokrotnie bywałam obiektem drwin w szkole, doskonale rozumiałam położenie głównej bohaterki. Z całego serca współczułam Zainie tego całego zamieszania wokół jej osoby. Na szczęście mogła ona liczyć na wsparcie Wojtka, który jako pierwszy odważył się przeciwstawić Jadzi i pokazać, że nie obchodzi go odmienność koleżanki. Z ogromnym zaciekawieniem słuchał (a ja czytałam), jak ta opowiada o swojej ojczyźnie z czułością i z wyczuwalną tęsknotą w głosie. Pokazała, że pomimo trudnej sytuacji potrafi docenić każdą wspaniałą chwilę, gdzie większości społeczeństwa nawet się nie śniło, aby cieszyć się z tego, że nie muszą borykać się z aż tak ogromnymi problemami.
Oczywiście drobnym minusem okazała się przewidywalność niektórych zdarzeń, ale w moim przypadku warto wspomnieć, że jest to zupełnie naturalne. W swoim dwudziestokilkuletnim życiu przeczytałam kilkaset książek, gdzie autorzy muszą naprawdę się postarać, aby mnie zaskoczyć, a jako że „Zaina” jest skierowana do znacznie młodszej grupy odbiorców, z ogromną przyjemnością przymknę na to oko. Również zachowam się w ten sposób ze względu na skromne opisy oraz dialogi prowadzone między bohaterami. Wiadomo – chętnie zagłębiłabym się w danym świecie, zachłysnęłabym się nim bez opamiętania, a przecież trzeba brać poprawkę na to, iż nie każde dziecko będzie w stanie przyswoić ogrom informacji, dlatego ta forma przedstawienia losów Zainy jest ogromnym ułatwieniem.
„Nie ma normalnego życia pośród ruin, bez elektryczności, wody, lekarstw, szkoły, sklepów. Człowiek potrzebuje normalności, każdy człowiek, szczególnie jednak dziecko. A jak się nie bać bombardowań, eksplozji, strzelaniny, gwałtownych hałasów?”
Zaina, pomimo dość młodego wieku, wielokrotnie zdołała udowodnić, że jest znacznie silniejsza psychicznie od wielu dorosłych osób. Pokazała to poprzez pozostanie sobą i pielęgnowanie zwyczajów towarzyszących jej w Syrii, kiedy większość zapewne poddałaby się wpływowi przykrych słów i spróbowała przypodobać się swoim oprawcom. Dziewczynka wykazała się również ogromną dojrzałością, kiedy w kryzysowej sytuacji swojego „wroga” zachowała zimną krew, wyciągając do Jadzi pomocną dłoń. Nie można jednak zapominać, że nadal jest ona dzieckiem, które potrzebuje zdrowego kontaktu z rówieśnikami. I wtedy, niczym Anioł Stróż, wkracza przyjazny, pełny optymizmu Wojtek. Chłopiec odrzucił na bok wszelkie uprzedzenia i z ogromną radością zaprzyjaźnił się z Zainą, tym samym również wykazując się odwagą. Niestety przykro się robiło, kiedy Jadzia raz za razem próbowała zniszczyć szczęśliwe chwile dziewczynce i jej druhowi poprzez swoje zachowanie. Tylko tutaj nie można winić aż nadto dziecka, ponieważ to właśnie rodzice są najbardziej odpowiedzialni za to, by nauczyć swoją pociechę szacunku do innych. Taką wiedzę wynosi się właśnie z domu, znikąd indziej.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Wandy Szymanowskiej i muszę stwierdzić, że jest całkiem udane. Autorka zadbała o to, aby odbiór przedstawianej przez niej historii i przekazywana przez jej treść lekcja była akceptowalna dla młodszych czytelników i słuchaczy. Dzieci bez problemu wsiąkną w lekturę, a pomocne w tym ilustracje oraz cieszące oko zdobienia stron znacznie bardziej przyciągną ich uwagę. Rodzice również nie będą zawiedzeni! Otóż mogą oni bez problemu sprawdzić wiedzę wyniesioną przez swoje pociechy poprzez liczne zadania znajdujące się na ostatnich stronach „Zainy”. Moim zdaniem to doskonała okazja, aby przećwiczyć z nimi umiejętność zrozumienia tekstu, która będzie potrzebna w dalszych etapach życia.
Podsumowując:
Pomimo skromnej objętości, „Zaina” uczy młodszych czytelników, że każdy, niezależnie od koloru skóry, wagi, wieku, płci czy innych widocznych różnic w wyglądzie bez żadnego „ale” zasługuje na szacunek oraz możliwość przedstawienia się we właściwy sposób. Książka uświadamia również rodziców, że warto rozmawiać z pociechami na takie tematy, aby nigdy nie powtórzyła się taka sama historia, jak w przypadku Zainy i Jadzi.
Wydawnictwo: Białe Pióro
Data wydania: 2017-10-09
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 50
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
Aleksandra Bienio
Antonina zmienia zielone kalosze na niebieskie sandały i staje do walki o swoje szczęście. Czy wreszcie je znajdzie? Czy znów rozpęta wokół siebie obyczajową...
,,Czerwone szpilki” to ostatnia część trylogii obuwniczej W. Szymanowskiej, traktującej nie o obuwiu, a o stanie ducha kobiety po przejściach. Główna...