Wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia? Zapewne znajdzie się kilka osób, które przytaknęło. A co powiecie, kiedy zapytam, czy wiek ma jakiekolwiek znaczenie, gdy dwie duszyczki czują do siebie miętę? Tak myślałam. Wiek nie ma znaczenia. A co, jeśli związek dojrzałej kobiety i młodszego o kilkanaście lat od niej kochanka skrywa pewną tajemnicę?
Joanna Szmidt, romansopisarka, po ostatnich wakacjach w Zakopanem przywozi sobie pamiątkę w postaci nowego ukochanego. Konrad, przystojny fotograf, zawraca jej w głowie i nie mija sporo czasu, a już zamieszkują razem.
Pewnego dnia, po długotrwałym rozdawaniu autografów fanom swoich powieści, Joasia wraca zmęczona do domu, lecz odkrywa, że nie ma jak otworzyć drzwi. Zrezygnowana odnajduje otwarte okno i korzysta z niestabilnej drabiny, by dostać się do środka. Jednak nie spodziewa się, że przywita ją tam widok mrożący krew w żyłach. Kobieta szybko zawiadamia policję, jednak wie, że widok martwego Konrada będzie ją prześladował przez jakiś czas.
Kim tak naprawdę był Konrad? Dlaczego nie żyje? I co zrobi Joanna, kiedy odkryje, że... uczestniczyła w pewnej fikcji?
Znacie to uczucie, kiedy dowiadujecie się, że czytane przez was jakiś czas temu opowiadanie w jednym z kolorowych czasopism zostało wydane, a ty właśnie wygrywasz tę książkę w pewnym konkursie, na dodatek z autografem? Chyba sprawdza się u mnie powiedzenie, iż „głupi to ma zawsze szczęście”. Po otrzymaniu swojej nagrody przez jakiś czas nie sięgałam po nią, ale nastał taki dzień, kiedy potrzebowałam wyrwać się z literackiej rutyny, a że „Ukochany...” był pod ręką, to nie pozostało nic innego, jak zacząć czytać. Czy postąpiłam słusznie, że wtargnęłam w świat wykreowany przez Alka Rogozińskiego?
„Ludzie często kłamią nawet wtedy, kiedy nie muszą. I niekoniecznie oznacza to, że są źli. Częściej, że zrobili coś, co chcą ukryć.”
Wraz z początkowymi rozdziałami powoli wkraczamy w świat Joanny Szmidt, cenionej przez czytelników autorki romansów. Kiedy wydaje nam się, że pierwsze akapity wniosą do naszego życia sielankę i nasiąkniętą miłością historyjkę, to grubo się mylicie. Już na sam początek zostajemy wplątani w morderstwo ukochanego Joasi, co nasuwa pewne pytanie: Czy życie pisarki również jest zagrożone?
Przez książkę przetacza się wiele osób, które mają swoje pięć minut, jednak skupiamy się tutaj najbardziej na losach autorki, dlatego też pozwolę sobie ją opisać.
Joanna, moim zdaniem, to nastoletnia dziewczyna zamknięta w ciele kobiety, która mogłaby być dla swojego wewnętrznego „ja” matką. Owszem, od takiej osoby wymaga się powagi oraz ustatkowanego życia, ale takie pojęcia nie wchodzą w grę, gdyż główna bohaterka wyparła je ze swojego świata. W zamian za to mamy cięty język, specyficzne poczucie humoru oraz, momentami, niedojrzałość. Sam fakt prowadzenia śledztwa na własną rękę nie brzmi raczej zbyt dobrze. Kto normalny porywa się z motyką na słońce? Dobrze, że Joanna może liczyć na pomoc Betty – swojej przyjaciółki, a zarazem menedżerki. Ten duet wiele razy sprawiał, że nie umiałam się powstrzymać przed uśmiechnięciem się.
Uwielbiam każdą postać w tej książce! To może brzmieć nieco dziwnie, bo rzadko się to zdarza, lecz co ja na to poradzę, że każdy bohater wprowadzał coś nowego. Zapewne jest to zasługa, iż zmieszano tutaj wiele światów, które normalnie nie lubią ze sobą współpracować. Czyste szaleństwo!
Autor tak naprawdę bawi się czytelnikami. Kiedy już miałam wytypowanego mordercę, to w tym momencie dochodziły nowe fakty, a ja, zirytowana, marudziłam, że dałam się podejść. Dopiero tuż przy samym końcu zreflektowałam się, kto był taki dowcipny i chciał ukochanemu Joasi obciąć włosy siekierką, przyznam że naprawdę byłam ślepa!
Alek Rogoziński, z powodu większej ilości postaci, postanowił wybrać narrację trzecioosobową, co było dobrym pomysłem. Przy tego typu zabiegach lepiej nie bawić się w pierwszoosobową, bo to może nieźle namieszać i czasami autor traci rachubę (a później korekta i trafiają nam się byki).
Świat wykreowany w „Ukochanym...” nie jest trudny do wyobrażenia, a to za sprawą prostego języka i zgrabnego sformułowania zdań. Książkę czyta się lekko, a zawarty w każdym rozdziale humor rozpogodzi każdego smutasa. Przykro mi jednak z powodu przedstawienia na samym początku postaci poprzez krótkie opisy. Wolę sama określić, co jaka osoba sobą reprezentuje. To taki drobny minus, bo nie będę wspominać o literówkach czy zjedzonych słowach, bo to mi się chyba zdarzyło z trzy razy podczas czytania.
Podsumowując:
Jeżeli doskwiera ci nuda lub nie wiesz, jaką książkę wziąć ze sobą na wakacje, to mam dla ciebie odpowiedź: wybierz „Ukochanego z piekła rodem”. Ten „humorystyczny kryminał” nie pozwoli na to, by spędzać godziny na lenistwie. Wartka akcja, oryginalne postaci – czego chcieć więcej?
Z niecierpliwością czekam na „Morderstwo na Korfu”.
Wydawnictwo: Melanż
Data wydania: 2015-03-23
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 272
Dodał/a opinię:
Aleksandra Bienio
Małe miasteczko na Podlasiu, opuszczony, zabytkowy dworek, uważany przez wszystkich za nawiedzony, a w nim... zwłoki młodego mężczyzny, pracującego jako...
Kontynuacja hitu "Teściowe muszą zniknąć". Najlepszy prezent dla teściowych? Relaksująca wyprawa w Świętokrzyskie. I choć każda z pań ma inny plan podróży...