Sage Fowler, po śmierci jedynego rodzica – ukochanego ojca – trafia pod opiekę wymagającego wujostwa, które automatycznie stawia sobie za cel wychować ją na doskonałą panią domu. Niestety problem polega na tym, że ta inteligentna, odważna jak mało kto, zakochana po uszy w książkach krnąbrna dziewczyna nie zamierza ułatwić zadania swoim opiekunom i robi dosłownie wszystko, aby tylko zniweczyć ich plany. Nawet, pomimo wielu przygotowań oraz uczeniu się istotnych w ważnej rozmowie formułek na pamięć, spotkanie Sage z najlepszą w swoim fachu swatką, Darnessą Rodelle nie kończy się pomyślnie, przez co zamążpójście panny z niższych sfer staje pod ogromnym znakiem zapytania. Próbującej pozostać niezależną osobą dziewczynie ani odrobinę nie przeszkadza taki bieg zdarzeń, lecz kiedy odkrywa, że jej niestosowne zachowanie mogło przysporzyć problemów kuzynostwu, postanawia schować dumę do kieszeni i ponownie odwiedzić kobietę, aby załagodzić sytuację. Kolejna rozmowa również zdaje się nie kleić, ale jej finał niezmiernie zaskakuje młodszą z rozmówczyń...
Sage otrzymuje propozycję pracy dla swatki, którą – po dłuższej chwili namysłu – postanawia przyjąć. Od tamtej pory uważnie obserwuje potencjalnych kandydatów na mężów dla wpływowych panien, również dbając o to, aby i one nie pozostawały dla niej tajemnicą. Dlatego też, kiedy żołnierze eskortują swatkę, wysoko postawione damy do stolicy, aby tam mogły je zaprezentować oraz ją samą, dziewczyna ma doskonałą okazję, aby odkryć, czy któryś z nowych towarzyszy nie okaże się dobrą partią dla ich podopiecznych. Panna Fowler niestety nie przypuszcza, że w czasie wykonywania tej misji stanie na jej drodze ktoś, kto może sprawić, iż jej zdanie o własnym zamążpójściu może nabrać zupełnie innych kształtów.
Czy Sage pozwoli na to, aby jej skamieniałe serce nadal pozostało w takim stanie? A może zaryzykuje i da się porwać w ramiona uczuciu, jakim jest miłość? I jak potoczą się losy ich wszystkich, kiedy nieprzyjacielowi zacznie przeszkadzać panująca dotąd sielanka i postanowi rozpętać piekło w królestwie?
Po ekstremalnych przeżyciach, jakie zafundowałam sobie poprzez lekturę [Teatru snów] pani Iwony Anny Dylewicz, gdzie praktycznie na każdym kroku musiałam mieć się na baczności, pomyślałam sobie, że tę odrobinę wytchnienia da mi książka [Pocałunek zdrajcy] autorstwa Erin Beaty. Wywnioskowałam to po dość skromnym opisie i jakież to ogarnęło mnie zdziwienie, kiedy zamiast wsiąknąć w coś lekkiego, w coś wymagającego mniejszego skupienia, ponownie nastąpiłam na czytelniczą minę. A co za tym idzie? Ponownie wyzwoliłam rażącą dawkę wrażeń, ale muszę przyznać, że ani odrobinę tego nie żałuję!
Kiedy otrząsnęłam się z niemałego szoku, dość szybko pozwoliłam porwać się średniowiecznej scenerii, gdzie odwieczne waśnie między królewskimi rodami czy wszechobecne na każdym kroku intrygi zdawały się rozprzestrzeniać znacznie szybciej niż choroby zakaźne. Zanim jednak pozwolono wdrążyć mi się w takowe realia tego świata, potraktowano mnie łagodnie, skromnie przedstawiając obowiązki swatki oraz jej asystentki, w którą wcielała się sama Sage. I właśnie ten moment wydaje mi się najdelikatniejszym w całej książce, bo to, co później się działo ciężko nazwać czymś, przy czym można się zrelaksować, prawie że pragnąc samemu przeżyć tam parę czy paręnaście lat. A wystarczyła jedynie obecność żołnierzy, aby akcja nabrała tempa oraz ostrzejszych wątków, a tym samym mnie samą pobudzając do znacznie uważniejszego śledzenia tekstu. Praktycznie co chwilę działo się coś, co zasługiwało na moją uwagę, aczkolwiek największa czujność uruchomiła się u mnie w chwili, kiedy sama dałam się wkręcić w jedną z wielu intryg. Spowodowała ona, że zaśmiałam się z własnej niedomyślności oraz pogratulowałam w myślach autorce, iż w jakiś sposób zdołała uśpić moją czujność i zaatakowała z niespodzianką w najmniej oczekiwanym momencie. To przyczyniło się do tego, że moja podejrzliwość wzrosła, tym samym napędzając mnie do rzucania fałszywych (lub też prawdziwych) oskarżeń. Momentalnie nawet niewinne osoby stawały się w moich oczach wrogami i każdy ruch z ich strony oceniałam pod każdym możliwym kątem. I mam wrażenie, że ten zabieg został zaplanowany z premedytacją, aby czytelnik nie odszedł ani na chwilę od fabuły, aby oddychał ją, spożywał w nieograniczonych ilościach – po prostu żył nią! A ja nie mam jej tego za złe, bo dzięki tej zagrywce wgryzłam się w [Pocałunek zdrajcy] jak wygłodniały student w ofiarowaną przez kolegę kanapkę!
Niestety nie obyło się bez wątpliwości. Wraz z rozwojem znajomości Sage z jednym z żołnierzy zaczynało robić się coraz goręcej, a co za tym idzie – obawiałam się, że wątek miłosny przysłoni pozostałe skrawki fabuły. Ale – na moje szczęście – tak też się nie stało. Sercowe rozterki między tą dwójką stanowiły jedynie tło dla politycznych rozgrywek, które – pomimo swej intensywności – nie zamęczały, a wręcz przeciwnie – z minuty na minutę coraz bardziej angażowały do biernego uczestniczenia w wojnie. Wprost nie potrafiłam doczekać, jakie będą efekty danych zagrań i czy w trakcie ich realizowania nie wpadną na coś znacznie kreatywniejszego, czym zaskoczą wroga. Za to pragnę poskarżyć się, że mimo wcześniejszego uprzedzenia do wątku ze swatką, to wraz z rozwojem wojskowych potyczek z armią nieprzyjaciela zaczynało mi go brakować. Owszem, od czasu do czasu powracał on na tapetę, ale kiedy przychodziło co do czego, to zostawał przysłonięty i musiał cierpliwie czekać na swoją kolej. To nieładnie, pani Erin Beaty, nieładnie!
„Gniew był płaszczem, który nosiła z przyzwyczajenia, chociaż na dłuższą metę nie dawał jej ciepła”.
Sage, pomimo drobnej postury, młodego wieku oraz wielu paskudnych przeżyć, udowodniła, że nie można oceniać ludzi po pozorach. W trakcie lektury wielokrotnie zaimponowała mi swoją inteligencją, sprytem oraz stanowczością, kiedy ktoś zamierzał decydować o jej losie bez wcześniejszego zapytania, czy taka wizja przyszłości odpowiada samej dziewczynie. Może niekiedy zdawała przesadzać ze swoją walecznością i chęcią „zagryzienia” każdego, kto nie brał jej słów na poważnie, ale właśnie w ten oto sposób zdobyła znacznie więcej, niżeli podczas bycia pod opieką wujostwa. Chociaż Sage szanowała ich i czuła się wdzięczna za okazane wsparcie, to jednak życie z wymagającą i nieznoszącą sprzeciwu swatką, panną Rodelle, pozwoliło jej osiągnąć więcej, a co więcej – dało wymarzoną wolność słowa. Także godny uwagi okazał się sam obiekt westchnień panny Fowler, który pomimo maski aroganckiego mężczyzny okazał się pełnym ciepłych uczuć doskonałym kawalerem dla rozbrykanej Sage. To właśnie on pokazał tej damie, że wiara w siebie i swoje możliwości (oraz – rzecz jasna – wsparcie innych) doprowadzą ją znacznie dalej, niż wieczna samokrytyka. Nie mogę także zapomnieć o samym nieprzyjacielu, którego również przyszło mi poznać, o którym mogę powiedzieć, że przedstawił się jako cwana bestia! Sama nie chciałabym mieć z nim do czynienia. Już od samego tytułu tego mężczyzny wyczuwałam, iż z nim nie będzie lekko...
Erin Beaty już od pierwszego rozdziału zdołała oczarować mnie wyimaginowanym przez siebie światem, a zarazem nieco zszokować panującymi tam zasadami. Trudno się temu dziwić, bo przecież nie jestem przyzwyczajona do średniowiecznych obyczajów i zabawy związane z łączeniem rodów poprzez swatanie młodych na tej samej stopie majątkowej nie są u nas na porządku dziennym. To nie zmienia jednak faktu, że autorce udało się stworzyć brutalną rzeczywistość, a poprzez umiejętne posługiwanie się opisami oraz wykorzystanie trzecioosobowej narracji zdołałam poznać znacznie lepiej realia tamtej rzeczywistości i chłonąć jej krajobrazy bez jakiejkolwiek ochoty na oderwanie się od tego wszystkiego. Także pragnę podziękować za samą mapę tego królestwa, bo dzięki temu miałam wgląd na to, jak ono w ogóle się prezentuje i czy aby na pewno nie zostało ono przesadzone!
Podsumowując:
Nie dajcie się zwieść opisowi, który zapowiada lekką, pełną miłosnych uniesień historię sieroty wychowywanej przez wujostwo. [Pocałunek zdrajcy] wyciąga pazury i atakuje w najmniej spodziewanym momencie swoim ognistym temperamentem i prawie że pożera! Dlatego też warto zabezpieczyć się przed potencjalnymi ranami, bo ta lektura to ostra jazda bez trzymanki, gdzie przy każdym zwrocie akcji można nabawić się wielu kontuzji, a co więcej – zapragnąć samemu przenieść się do tych średniowiecznych realiów!
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2017-10-25
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 380
Tytuł oryginału: The Traitor Kiss
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Zuzanna Byczek
Dodał/a opinię:
Aleksandra Bienio
W Collis, mieście, którego największym skarbem jest ogromne sanktuarium poświęcone Słońcu, dochodzi do serii makabrycznych morderstw. Pilnująca bezpieczeństwa...
Sage Fowler jako szpieg i doradca korony zdołała zapewnić swojemu krajowi zwycięstwo, choć zapłaciła za to wysoką cenę. Teraz, jako reprezentująca Demorę...
Głos w jej wnętrzu szeptał, że perspektywa swatów to zaszczyt, dar. Świadczyła o tym, że Sage stała się częścią rodziny, że nie jest tylko ubogą krewną, którą są zmuszeni utrzymywać. To najlepsze, co mógł jej ofiarować. Byłoby znacznie prościej, gdyby mogła go nienawidzić.
Więcej