Oto one! Edith i Meredith, Percy, Saffy i Juniper. Drogi ich wszystkich spotkały się w zamku. W tym zamku! Działo się w to w różnym czasie, ale los jakby uparł się, że droga każdej z nich prędzej czy później prowadziła do zamku. Jedne z nich były stałymi jego mieszkankami i dziedziczkami, a inne gośćmi. Jedne z nich spędziły w tym zamku całe swoje życie, inne tylko półtora roku, a inne tylko jedną noc. Ale wszystkie połączone były tajemnicą… i to niejedną tajemnicą. Bo mury tegoż przeklętego zamku były świadkami niejednego dramatu. Zdaje się, że rajem był tylko dla małej Meredith. Bo to tutaj znalazła uwagę. To tutaj dostrzeżono, że jest zdolna. To tutaj zachęcano ją do rozwijania swojej pasji. Był taki czas, że chciała tu zostać na zawsze…
A Saffy? A Saffy wręcz przeciwnie. Cały czas szukała sposobu, aby uwolnić się w końcu od tego zamku. Tak, była jego więźniem. To tu zaczął się jej koszmar, to tutaj miała napady paniki, to do tego zamku była nieustannie przywiązana. Mimo tego, że marzyła o tym, aby pojechać w świat. Jak najdalej stąd. Paradoks był taki, że Saffy nie była w stanie fizycznie przekroczyć bramy i znaleźć się poza posiadłością zamkową….
A Percy? Ta strażniczka moralności? Ta strażniczka dziedzictwa? Tylko siłą swojej niezachwianej woli potrafiła utrzymać zamek w jako takim stanie. Mimo tego, że czasy powojenne diametralnie się zmieniły. Mimo tego, że z każdym rokiem było im coraz ciężej, bo one coraz starsze, a zamek wymagający coraz większych nakładów pracy. Nie było już jak dawniej. W zamku nie było służby, a ogrodami nie zajmowali się zatrudnieni do ich pielęgnacji ogrodnicy. Najgorsze jest jednak to, że nie miały komu przekazać tego zamku…
Jest jeszcze Juniper! Biedna Juniper! Zawsze była ekscentryczką. Jej ojciec, słynny pisarz, straszył ją, że ona jest taka sama! A Juniper właśnie tego najbardziej się obawiała. I te przerażające zaniki pamięci. I te dziwne i ukradkowe spojrzenia innych. I te skandale, których rzekomo była główną sprawczynią… Juniper była szalona. Juniper była odważna. Jako jedyna z sióstr na kilka miesięcy opuściła zamek. Wróciła do niego, aby podzielić się z ukochanymi radosną nowiną. Wydarzyło się jednak coś, czego nikt nie przewidział. Juniper do zamku miała wrócić na chwilę. Już nigdy go nie opuściła…
I Edith. Urocza redaktorka, która nie cofnie się przed niczym, aby znaleźć odpowiedzi na dręczące ją pytania. Pytania, których czasem boi się wypowiedzieć głośno. Pytania, na które nikt nie chce jej udzielić odpowiedzi. Tak, Edith czasem ponosi fantazja, ale trudno jej się dziwić. Nie może być nawet obiektywna, bo jakimś cudem w historię zamku wplątana jest jej własna matka. Matka, która przez całe lata ukrywała przed nią, że w ogóle w tym zamku mieszkała. Matka, która praktycznie w ogóle z nią nie rozmawiała. Bo te grzecznościowe i utarte zwroty trudno nazwać prawdziwą rozmową. Od matki bił chłód, który mroził Edith odkąd tylko pamiętała. Edith była w pełni świadoma, że na pomoc matki w tej sprawie nie ma co liczyć. Musi znaleźć sobie innych sprzymierzeńców. Szczególnie, gdy pewnego dnia została do zamku wezwana… Absolutnie nie zdawała sobie sprawy, co z tego wyniknie i co ma zrobić z tą wiedzą, którą zdobędzie…
„Milczący zamek” to kapitalna wielowątkowa powieść. Jest tu wszystko! Rodzinne tajemnice, tragiczne wypadki, niespełniona miłość, silna siostrzana miłość, trudne relacje matki z córką, toksyczne relacje rodzinne i rozczarowania. Jest też o wojnie, a raczej o dwóch wojnach. Bo starsze siostry Blythe doskonale pamiętają, jak z frontów pierwszej wojny światowej wracali okaleczeni mężczyźni. Okaleczeni nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. A wielu z nich w ogóle nie wróciło. Tak, ta wojna zabrała wielu młodym kobietom potencjalnych mężów. A druga wojna światowa? A podczas drugiej wojny światowej działały i one. Każda w miarę swoich możliwości, ale praca każdej z nich była potrzebna i doceniana. A gdy trzeba było przyjąć pod swój dach ewakuantkę z Londynu, zrobiły to.
„Milczący zamek” to oczekiwanie. Wraz z Edith cały czas oczekiwałam na to, że coś się wydarzy. To było więcej, niż pewne. I ten stan oczekiwania napędzał mnie nieustannie do czytania, bo wraz z każdą kolejną stroną odkrywałam coraz więcej i więcej.
„Milczący zamek” to zaskoczenie. Tak, byłam zaskakiwana przez autorkę nader często. Nowe fakty wychodziły na jaw w momencie, gdy już byłam przekonana, że teraz mam pełen obraz sytuacji. Nic bardziej mylnego. Nowe fakty otwierały nowe możliwości. Zaskakujące możliwości.
Na zakończenie dodam tylko, bo naprawdę nie mogę tego pominąć, że powieść napisana jest pięknym literackim językiem. Plastyczność opisów jest powalająca. Dialogi skrojone na miarę. A cięty język Edith dodawał lekkości. Niuanse i niuansiki. To one sprawiają, że cała powieść jest smakowita. To powieść, od której ciężko się oderwać. Z pewnością będę do niej wracać co kilka lat z nadzieją, że za każdym razem zauważę coś nowego. Coś, co poprzednio przeoczyłam…
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2021-07-14
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 560
Dodał/a opinię:
Monika Kurowska
W wiejskiej angielskiej posiadłości, w swingujących latach 60. szesnastoletnia Laurel wymyka się z rodzinnego pikniku urodzinowego i chowa w domku na...
Zaginione dziecko... Czerwiec 1933 roku. Letnia posiadłość rodziny Edevane w Loeanneth, wypolerowana i lśniąca, jest gotowa na wieczorne przyjęcie z...