Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2016-05-18
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 544
Przeszłość zawsze ma wpływ na nas, nawet gdy myślimy, że zamknęliśmy do niej drzwi raz na zawsze. Wspomnień nie da się wymazać z pamięci, a to one uchylają wejście do niej. Nie da się zmienić tego co już było, lecz to co dopiero będzie jest jeszcze w naszych rękach i w dużym stopniu zależne od naszych wyborów. Niestety chcąc się odciąć za wszelką cenę od dawnych wydarzeń czasem nie dajemy sobie szansy na naprawę starych błędów.
Stary dom kryje wiele tajemnic, był świadkiem śmiechu oraz łez. Sadie przypadkowo odkrywa opuszczony budynek, coś ją do niego przyciąga, sprawdza więc jego historię, a ta okazuje się zbieżna z tym czego ostatnio była uczestnikiem. Okres urlopu sprzyja prywatnemu dochodzeniu, może uda się rozwiązać kryminalną zagadkę sprzed kilkudziesięciu lat? Oczywiście kobieta zdaje sobie sprawę, że dużych szans nie ma, ale nie umie zapomnieć o tej sprawy. Zaginięcie dziecka zawsze wzbudza szerokie zainteresowanie opinii publicznej, sama przekonała się o tym niedawno. Teraz jednak chce się skupić na tajemniczym zniknięciu Thea Edevane`a, pozwala to chociaż na trochę odsunąć osobiste problemy. Co wydarzyło się w czerwcową noc siedemdziesiąt lat wcześniej? Arystokratyczna rodzina bawiła się wówczas w ogrodzie wraz z przyjaciółmi i znajomymi, nikt nic nie słyszał i nic nie widział, wszyscy sądzili, że kilkunastomiesięczny chłopczyk spokojnie śpi w swej sypialni na piętrze. Niestety o poranku okazało się, że najmłodszego z rodu Endevane`ów nie ma w swoim łóżeczku. Co się stało z chłopczykiem? Alice od lat stara nie myśleć się o domu nad jeziorem, Loeanneth to już starannie zamknięty rozdział w jej życiu, a przynajmniej próbuje tak myśleć o nim. List od Sadie Sparrow sprawia, iż wracają wspomnienia i tajemnice, które wydawały się pogrzebane w starym budynku na kornwalijskim wybrzeżu. Co komu przyjdzie z odgrzebywania dawnej tragedii? Upłynęły dekady odkąd rodzina Edevane`ów opuściła miejsce, przypominające jednocześnie najlepsze i najgorsze momenty w jej historii. Może nadszedł czas by zrzucić brzemię tajemnic i jeszcze raz przyjrzeć się im przyjrzeć? Nie tylko Alice ucieka przed przeszłością, Sadie także pragnie o niej zapomnieć. Mury Loeanneth kryją w sobie wiele szczęścia, ale bólu oraz poświęcenia, przez lata czekały na to by ktoś wreszcie odkrył sekret czerwcowej tragedii.
Niesamowita historia, w której splata się sensacja, romans, elementy gotyckiej powieści i sagi rodzinnej. Kate Morton w tej ilości gatunków zgrabnie lawiruje pomiędzy kilkoma planami czasowymi i bohaterami, z których każdy chowa w zanadrzu jakąś tajemnicę. Tytułowy "Dom nad jeziorem" jest milczącym świadkiem wydarzeń jakie naznaczają członków pewnej rodziny na całe życie. Gdyby mógł przemówić ... on tego nie potrafi, lecz ludzie go zamieszkujący też są nieskorzy do szczerej rozmowy, a od tego już krok do domysłów, przypuszczeń i pasma wydarzeń jakie dopiero po latach odkrywają swoje prawdziwe oblicza. Każda z postaci doświadczyła w swoim życiu dramatycznego przełomu od jakiego chce się odciąć, lecz wciąż mniej lub bardziej świadomie wraca do tego momentu, łączy ich stary, opuszczony, dom napiętnowany dawną tragedią. Autorka daje czytelnikom kilka wątków i osnowę w postaci murów oraz otaczającego ich ogrodu, kolejne rozdziały tkają niezwykłą materiał fabuły, w której rozkwitają uczucia, przetacza się dramat dwóch wojen, świeże rany zmieniają się w niezagojone blizny, a zagadki z przeszłości czekają na rozwiązanie. Na ponad pięciuset stronach czytający poznają losy bohaterów, którzy czasem rozpaczliwie pragną naprawić dawne błędy, ale ukrywają to co najważniejsze czyli prawdę w imię przysięgi złożonej sobie i bliskiej osobie.
"Dom nad jeziorem" ma w sobie detale kojarzące się mnie osobiście z kryminałami Agathy Christie, "Alicją w krainie czarów", "Na Zachodzie bez zmian" i autentycznymi wydarzeniami z lat trzydziestych ubiegłego wieku. Każdy z tych elementów znajduje subtelne odbicie w poszczególnych wątkach wzbogacając je i jednocześnie wzmacniając zaintrygowanie. Pozostaje jeszcze finał, w którym Kate Morton nie zapomniała o żadnym detalu wymagającym zakończenia.
Rok 1933, Kornwalia. Na plenerowym przyjęciu zaginął chłopiec. Policja nie trafia na żaden ślad wyjaśniający przyczynę zniknięcia dziecka.
Jest rok 2003. Sadie jest detektywem londyńskiej policji. Za zbytnie zaangażowanie osobiste w sprawę zostaje przymusowo wysłana na urlop. Wyjeżdża do dziadka, który mieszka w Kornwalia. Policjantka trafia na opuszczoną posiadłość. Poznaje historię tego domu i postanawia wyjaśnić sprawę sprzed 70 lat. W tym celu kontaktuje się z sędziwą autorką poczytnych kryminałów.
Wciągająca lektura, piękna opowieść o miłości, poświęceniu, wojennej traumie, matczynej miłości.
Polecam.
Akcja dzieje sie w 1933r.Podczas przyjecia ginie mala dziewczynka .Po siedemdziesieciu latach detektyw ponownie postanawia zajac sie sptrawa ale czy odnaleziona to ta dziewczynka sprzed lat .Swietna i wciagajaca fabula.
Kate Morton należy do grona moich ulubionych autorek. Jej powieści pełne są tajemnic, zagadek, niedopowiedzeń i zwrotów, dzięki którym zainteresowanie sięga zenitu. Pani Morton uwielbia misternie tkane intrygi, które pozwalają wodzić czytelnika za nos, podpowiadać rozwiązania, by zaraz potem okazywało się, że to jednak ślepy zaułek.
„Dom nad jeziorem” to właśnie taka niezwykle intrygująca saga rodzinna, w której do samego końca nie jesteśmy pewni, czy nasze przeczucia i domysły będą zgodne z finałem, jaki przygotowała dla nas autorka.
Loeanneth to wiekowa, letnia rezydencja zamożnej rodziny Edvane’ów położona nad jeziorem pośród kornwalijskich lasów. Otoczona ogrodami posiadłość od wieków jest świadkiem wielu rodzinnych tajemnic. Aby się temu bliżej przyjrzeć autorka przenosi nas do lat 30-tych XX wieku, kiedy to podczas przyjęcia wydanego z okazji letniego przesilenia ginie jedenastomiesięczny Theo – najmłodsze dziecko Eleonory i Anthony’ego. Dochodzenie w tej sprawie zostaje zamknięte z braku dowodów, a losy chłopczyka pozostają zagadką przez kolejne siedemdziesiąt lat. Dopiero zupełnie przypadkowe pojawienie się na terenie opuszczonej rezydencji młodej policjantki – Saddie Sparrow powoduje, że dawni mieszkańcy Loeanneth zaczynają mówić zza grobu. Ukryta w zamkniętym na wszystkie spusty domu przeszłość po raz kolejny powraca do popularnej autorki kryminałów – osiemdziesięciosześcioletniej Alice Edvane oraz jej starszej o kilka lat siostry Deborah. To właśnie te dwie kobiety są obecnie jedynymi żyjącymi potomkiniami rodziny. Aż dziw bierze, że misternie utkana i pieczołowicie przygotowana intryga dopiero po siedemdziesięciu latach zaczyna ujawniać swoje słabe strony, a dociekliwa i zdeterminowana policjantka staje się świadkiem niespodziewanych zdarzeń.
Co wydarzyło się w latach 30-tych XX wieku podczas przyjęcia w Loeanneth? Jakie tajemnice skrywali członkowie rodziny? Dlaczego młoda policjantka tak bardzo zaangażowała się w rozwiązanie tajemnicy sprzed lat? Jaki jest jej związek z Loeanneth?
Pytania można byłoby mnożyć praktycznie bez końca. Mnogość wątków podjętych w tej interesującej historii na pewno podsunie odpowiedzi na nie wszystkie.
Kate Morton posiada prawdziwy dar do opowiadania skomplikowanych i zawiłych opowieści, w których początkowo zupełnie nie związane ze sobą wątki nagle zaczynają do siebie pasować niczym fragmenty wieloelementowej układanki. Niesamowita kornwalijska przyroda, szum oceanu, szept strumienia, dzikość leśnych ostępów stanowią idealne tło do rozgrywanych wydarzeń. Wprowadzają specyficzny, magiczny klimat z nutą niepewności i niepokoju, która towarzyszy czytelnikowi od samego początku i trwa aż do końca lektury. Dobrze wykreowani bohaterowie obdarzeni wyrazistymi charakterami sprawiają, że historia intryguje i ciekawi. Autorka w umiejętny sposób łączy ze sobą różne płaszczyzny wydarzeń tak, że możemy płynnie przemieszczać się pomiędzy teraźniejszością, a przeszłością – rokiem 1911, latami 30-tymi XX wieku, czy okresem II wojny światowej. Duża dokładność i dbałość o szczegóły, tak pożądana w przypadku rozwiązywania zagadek i ujawniania sekretów, to kolejna zdolność, którą autorka niezmiennie przejawia we wszystkich swoich powieściach.
„Dom nad jeziorem” to prawdziwa gratka dla wielbicieli powieści obyczajowych, sag rodzinnych oraz dla wszystkich lubiących rozwiązywać skomplikowane życiowe łamigłówki. Pani Morton po raz kolejny podarowała nam naprawdę dobrą literaturę, którą można się „zaczytywać” w jesienne (i nie tylko) wieczory. A ja z niecierpliwością czekam na kolejną powieść, nową historię i następne zagadki i tajemnice.
Pod koniec dwudziestego wieku matka młodej redaktorki, Edith Burchill dostaje list, który zaginął przed pięćdziesięcioma laty. Edith postanawia odkryć...
W wiejskiej angielskiej posiadłości, w swingujących latach 60. szesnastoletnia Laurel wymyka się z rodzinnego pikniku urodzinowego i chowa w domku na...
Przeczytane:2017-08-16, Ocena: 5, Przeczytałam, Wymieniłam/sprzedałam, 2017, 52 książki 2017,
W porównaniu z powieścią "Zapomniany ogród" muszę przyznać, że najnowsza była bardziej zaskakująca. Dużo tu motywów rodzinnych. Pragnienie dziecka, ból po jego stracie, wojna, która odcisnęła swoje ślady.
Akcja toczy się na dwóch płaszczyznach - Lata 30 XX wieku, kiedy przedpada bez śladu mały chłopiec i współczesne, kiedy policjantka próbuje rozwikłać tajemnicę sprzed lat.
Nie mogę odmówić Kate Morton talentu do tworzenia tak poruszających historii, jednak jest pewien minus. Autorka ma tendencję do szczegółowego opisywania czynności dnia codziennego takich jak np. spożywanie posiłków. Czytanie tego po kilka razy stawało się już męczące. Przyznam jednak, że opisy posiadłości w Loenneth miały klimat sama chciałam się tam znaleźć chociaż przez chwilę. Byłaby ocena 8/10 inaczej 6 gdyby nie te nużące opisy. Plusem jest zakończenie, bo chociaż domyśliłam się co stało się z chłopcem to pewne rzeczy wyglądały zupełnie inaczej. Polecam wielbicielom lubiącym historie z tajemnicami, jednak osoby liczące na wartką akcję od początku do końca mogą być nieco zawiedzione.